Kilka słów o E-penisie czyli przechwałki elektroniczną rozgrywką - GeneticsD - 6 grudnia 2015

Kilka słów o E-penisie, czyli przechwałki elektroniczną rozgrywką

Każdy z nas, graczy, czuje niewiarygodnie dużą radość, kiedy to postać protagonisty otrzymuje następny poziom umiejętności i uzyskany punkt możemy wydać na to co chcemy w sporych drzewkach. Czy to zwiększenie ilości many, zasięgu łuku, bądź obrażeń fizycznych zadawanych bronią obuchową, zawsze daje to dodatkowego kopa do zagłębiania się jeszcze bardziej w produkcję, a co za tym idzie zwiększanie immersyjności. Ciężki boss w Dark Souls? Znacie to uczucie szczęścia, kiedy przejdziecie cholernie trudny etap? Powtarzany nawet kilkudziesięciokrotnie? Z pewnością jest tutaj wielu z nas, którzy stawiają sobie wyzwania w grach, a po ich przejściu, mają ochotę podzielić się swoją radością z całym światem. Kto by przypuszczał, iż dzielenie się czymś tak pozytywnym doprowadzi do zjawiska wyprowadzającego z równowagi i zamieniającego szczęśliwych graczy w hieny potrafiące jedynie wyśmiewać innych. Do czego dążę? Mam tutaj oczywiście na myśli coś, co obserwujemy już od bardzo długiego czasu, a w dobie potężnej popularności na internetowe streamy, gameplay'e, let's play'e nie mogło być inaczej. E-penis stał się powszechnym doświadczeniem wśród graczy.

Tym odrobinę przydługim wstępem zapraszam Was do artykułu o zjawisku e-penisa.

Czym tak naprawdę jest elektroniczny penis? Jest to pewien sposób wywyższania siebie nad innych, dzięki czynnością uchodzącym w społeczeństwie graczy za pozytywne (bądź nerdowskie), robiąc to w sposób godny wszelkiej żałości. To najbardziej ogólnikowa definicja jaką udało mi się stworzyć. Jestem pewien, iż potrzeba jej doszlifowania, jednakże nie powinna tego robić wyłącznie jedna osoba, a kilka. Dlaczego? Bo e-penisem może być tak naprawdę wszystko związane z elektroniczną rozrywką. My jednak głównie skupimy się na graczach, ponieważ mam wrażenie, iż to tutaj zaczęło się powiększanie przyrodzeń.

Jak wspomniałem we wstępie, początek był jak najbardziej pozytywny. Dzielenie się radością z gry z innymi ludźmi to nie zbrodnia, prawda? Niestety gdzieś w końcu urosła rywalizacja, dodatkowo pojawiły się pieniądze, a ludzie poszaleli.

Cały ten syf w szczególności dotyczy gier MMO. Wszelakie Tibie, Metiny, LoLe i CSy. Dla pierwszych dwóch gier na portalach aukcyjnych zaczęło pojawiać się do kupienia wirtualne złoto, przedmioty rzadkie, unikalne, czy wszelkiego rodzaju boosty do statystyk. Jakkolwiek lepsze przedmioty niejednokrotnie czynią gracza lepszym od innych i oprócz naciąganego skilla, mogą pochwalić się wyjątkowym wyglądem postaci, to co tak naprawdę daje przejście wyżej w rankingu? Weźmy sobie League of Legends na odstrzał. Chyba każdy z Was wie, jakie tam zasady panują. Aby uzyskać wyższą rangę należy wygrać określoną liczbę meczy. Ale co daje nam kupienie sobie przejścia z Brązu 3 do Platyny 1? Czy czyni nas to lepszymi? Nie. Zmieniamy tylko pozycję w rankingu. Rankingu, którym i tak za niedługo spadniemy na samo dno, bo bez odpowiednich umiejętności nie można się utrzymać. Wracając do sprawy pierwszej z kupowaniem znakomitego ekwipunku. Osoby, które to robią tłumaczą, iż nie mają czasu na normalne zdobycie tych przedmiotów. Jest to co najmniej śmieszne. Sami sobie odbierają całą radość z gry, płacąc własnymi pieniędzmi (bądź rodziców). A przy tym często psują również zabawę innym. Dlaczego więc ludzie płacą za to? Warto nadmienić, iż są to często duże kwoty pieniężne, za które można by mieć kolejną produkcję, czy np. 200 hot dogów w pewnej dużej korporacji, zajmującej się sprzedawaniem mebli. Gracze pieniędzmi powiększają sobie swoje e-penisy (Jaki odpowiednik będzie u kobiet? E-biust?), żeby chwalić się przed ludźmi, których nie znają, bądź znajomymi, którzy nie przywiązują do tego wagi. Dokładnie ta sama sprawa dotyczy Counter Strike'a, gdzie to gracze wydają tysiące na skin broni, który nie dość, że paskudny to nie daje jeszcze nic oprócz oczywistego lansu na dzielni. Aktualnie mamy takie czasy, kiedy to nastolatkowie nie rozmawiają o grach, czy dziewczynach, a o unikalnym factory new skinie do AK-47 lub Morgany.

Innym przykładem e-penisa w świecie gier są osiągnięcia/trofea w grach single player. Wydaje mi się, iż początkowo głównie na konsolach uruchomiono tą funkcję nagradzania za określone rzeczy, jednakże platforma Steam również zaczęła oferować to samo. Sam miałem do czynienia z osiągnięciami na Xboxie, zatem postaram się to przybliżyć. Wiele z tych wyzwań tyczy się rzeczy takich jak przejście etapu, czy odkrycie jakiejś fabularnej tajemnicy, co w ogólnym zarysie jest całkiem przyjemne, ponieważ oprócz przeżywania fabuły, dodatkowo cieszy nas otrzymanie nic nieznaczącego kwadracika. Oczywiście idą za tym śmieszne punkty, za które nie można nic kupić, mieć obniżkę w sklepie internetowym, czy cokolwiek zrobić. One po prostu są. Ale jak na razie nie ma się czego do końca czepiać. Zabawa to zabawa. Niestety rozrywka się kończy, kiedy to zaczynamy patrzeć na inne wyzwania jak: traf w głowę sześciu przeciwników zjeżdżając po linie z wieży. To są te niewykonalne. Niektórzy gracze biorą sobie za punkt honoru wykonanie tego, a więc ciągle i w kółko robią trudne, ciężkie, graniczące z cudem achieve'y, aby powiększyć sobie elektronicznego penisa. Co najbardziej mnie śmieszy to to, iż takich ludzi często nazywa się achievementowymi dziwkami, co w połączeniu z powiększaniem przyrodzenia daje żartobliwy efekt. Nieważne jak wielkiego e-penisa będziesz miał, zawsze będziesz achievementową dziwką. Oczywiście pamiętajcie o tym, aby pochwalić się w internetach pod każdym filmikiem na YouTube'ie, każdym forum, czy komentarzu pod produktem, iż Wam udało się zdobyć 100% osiągnięć w Skyrimie.

Niektórzy twierdzą jednak, że robią to dla siebie, nie po to by inni ich widzieli. No i wszystko jest fajnie dopóki takie granie przynosi ci rozrywkę (bo po to są gry tak nawiasem mówiąc), ale szczerze nigdy nie widziałem, żeby przechodzenie produkcji na najwyższym poziomie z jednoczesnym strzelaniem w głowy przeciwników podczas wykonywania akrobacji powietrznych na linie z dwukrotnie silniejszą grawitacją niż ziemska, przynosiło coś innego oprócz poszarpanych nerwów oraz powyrywanych włosów. W tym momencie mamy tutaj do czynienia z czymś o czym kiedyś napisałem, czyli z Wirtualnym Zaspokajaniem Ambicji.

Następny przykład e-penisa jest zdecydowanie najbardziej widoczny grach opartych głównie na kampanii/przygodzie dla pojedynczego gracza. Dokładniej rzecz ujmując, łączy się to najczęściej z grami RPG, gdzie to możliwości rozwoju jest wiele, a jeżeli mamy jeszcze otwarty świat to … Pole do popisu jest ogromne. Ten e-penis dotyczy produkcji takich jak Fallout 4, Skyrim (czy inne części TES), czy innych, podobnych grach. To tutaj możemy wbijać niezliczone poziomy, specjalizować się w różnych umiejętnościach, penetrować jaskinie oraz eksplorować całą dostępną mapę. Najczęstsze przechwałki i porównywanie elektronicznych penisów polega na wbitym levelu, odkryciu wszystkich lokacji na mapie, ilości przegranych godzin, czy jakości zdobytego (bądź stworzonego) opancerzenia. Często wśród kolegów graczy słyszy się: „A ja zdobyłem całe uzbrojenie Złotego Smoka Wolności i do tego mam świecący w ciemności Miecz Zagłady. Wyekspiłem 128 level, odkryłem każdą lokację i mam ponad 250 godzin przegranych. A ty tylko 120. Looool.”

Tak naprawdę porównywanie e-penisów można znaleźć kompletnie wszędzie, w każdej grze, a także poza nimi. Oczywiście w mojej opinii wszystko zaczęło się, dzięki boostom do produkcji MMO oraz zainstalowaniu poronionych osiągnięć. E-penisa można też zauważyć przy chociażby zdobywaniu popularności w internecie, czy to YouTube, czy Instagram albo ilość like'ów na Facebooku. Dlatego też ja zapraszam Was na mojego fanpage'a, do którego link znajdziecie poniżej artykułu. Wiecie, tak w ramach powiększania e-penisa.

W tym całym temacie również i ja nie jestem nieskalany. Jakkolwiek gry MMO nigdy mnie nie pociągały, unikałem ich i często się brzydziłem (więc nie było mowy o wydawaniu na nie pieniędzy) to maksowanie osiągnięć zawsze siedziało mi z tyłu głowy, a odkrywanie mapy traktowałem po prostu jako wyciśnięcie z gry wszystkiego. Szeroko pojęte eksplorowanie jest naprawdę świetne i nawet w liniowych grach muszę zajrzeć dosłownie wszędzie. Spędziłem niezliczone godziny w wirtualnym świecie, po to by tylko system Xboxa wyświetlił mi osiągnięcie na dwie sekundy. Często starałem się z całych sił, podchodziłem wiele razy, przerywałem rage quitami, a potem wracałem i zaczynałem od początku. W pewnym okresie każda moja gra była maksowana oraz przechodzona co najmniej trzykrotnie. Wracałem do pewnych poziomów, szukałem poradników w internecie jak znaleźć jakąś np. szklaną wazę, w której nic nie było, ale wskakiwała dana do statystyki. Nawet obecnie czuję chęć do powrotu do genialnego RPG Skyrim, aby na nowo eksplorować, czyścić mapy i zdobywać najlepsze uzbrojenie. Z czego to wynika? Dobre pytanie.

Podsumowując, e-penis to znane ogólnie zjawisko, jednakże rzadko nim nazywane. Dlaczego? Często przyjmujemy za normalną sytuację kupno wszelakich skinów, wirtualnego złota, czy boostów do rankingu. Ja osobiście uważam takie sytuacje za nieco chore i pozbawione sensu. A Wy? Jakie macie zdanie na ten temat? Przy jakiś sytuacjach macie styczność z tym zjawiskiem?

Jak duży jest Twój e-penis? Jakie masz grzechy na swoim koncie? Pochwal się w komentarzu.

Ktoś przeszedł Duke'a na poziomie Nightmare?

GeneticsD
6 grudnia 2015 - 12:20