Filmy świąteczne to już tradycja, niemal tak silna jak karp czy choinka. Jesli jednak babcia zmusi Was do oglądania, to polecam kilka filmów, od których nie dostaniecie kolki z przesytu świątecznego banału ;)
Tokyo Godfathers
Rodziny się nie wybiera. Tak mawiają i z reguły jest to prawda. Czasami jednak natura drwi z nas i naszą rodziną czyni starego bezdomnego włóczęgę, transwestytę i nastoletnią dziewczynę. Oryginalna trójka bezdomnych w wigilie bożego narodzenia natrafia na śmietniku na cud w postaci porzuconego niemowlęcia. Pomimo braku warunków do życia, zabierają ze sobą dziecko i decydują się odnaleźć jego matkę, aby dowiedzieć się, dlaczego zdecydowała się na tak okrutny i desperacki krok… Ojcowie chrzestni z Tokio to bardzo nietypowa pozycja filmowa na święta. Nie ma w niej amerykańskiego zacięcia, świętego mikołaja, wzniosłych chwil obsypanych hollywoodzkim blichtrem i wielkiej choinki z Time Square. Jest za to smutna prawda tych, w których stronę nie spoglądamy w dzień świąt. Wigilia bezdomnych, prostych ludzi z nizin społecznych, którzy nie zawsze wiedli życie społecznego śmiecia. Jednocześnie w tej niezwykłej produkcji jest wiele żartu i gorzkiej drwiny. Nie znajdziecie tego filmu w codziennej ramówce Polsatu, ale szczerze Wam polecam się wysilić i przenieść się, choć na chwilę w te święta na ulice Tokio. Ja robię to co święta.
Elf
Komedie świąteczne to jeden z tych gatunków, które pojawiają się co roku w okolicach Bożego Narodzenia. Większość z nich jest przeciętna i niknie w zalewie innych komediopodobnych produkcji klepanych na jednym kolanie. Czy w takim razie Elf jest wyjątkowy? Zaryzykuję stwierdzenie, że na swój sposób tak. Siłą filmu jest niecodzienny pomysł. Całą historię poznajemy z pozycji pomocników świętego mikołaja – elfów. Mikołaj odgrywa tu rolę marginalną, także okołoświątecznych mądrości o miłości do bliźniego, twórcy zaserwowali nam stosunkowo niewiele. Oto Buddy — jako ludzkie niemowlę zostaje przygarnięty przez elfy i wiedzie spokojnie, choć niecodzienne życie na biegunie przy wytwarzaniu prezentów. Nie zraża go fakt, że jest trzy razy większy od przeciętnego elfa i nijak nie mieści się w tutejszych standardach. Pewnego dnia odkrywa prawdę, że urodził się człowiekiem. Zdruzgotany i poruszony tą informacją wyrusza do magicznej krainy Nowy Jork, aby odnaleźć ojca... Komedia pomyłek z przymrużeniem oka serwująca nam temat Bożego Narodzenia daje się oglądać, bez większego zgrzytania zębami i pozwoli Wam nieco się uśmiechnąć w świątecznej szamotaninie.
Miasteczko Halloween The Nightmare Before Christmas
Mój osobisty faworyt. Podróż do krainy świąt w zupełnie odmiennym i bardzo szalonym klimacie. Film animowany Tima Burtona, człowieka odpowiedzialnego m.in. za odnowienie wizerunku Batmana. Nieco niepokojący styl Burtona, przeniesiony został do świata filmu gdzie w Miasteczku Halloween, króluje niepodzielnie Jack Skellington. Jest to ponure miejsce pełne umarlaków, niesamowitości rodem z koszmaru i klimatu grozy. Jack znudzony nieustanną rutyną wyrusza poza jego obrzeża i trafia do Gwiazdkowego Miasteczka. Zafascynowany zupełnie nowym zjawiskiem, decyduje się na przeniesienie klimatu świąt do swojego świata, a także samemu zasiąść za sterami mikołajowego wozu...
Jeśli nie odstrasza Was nieco pokręcona wizja Bożego Narodzenia i partie śpiewane przez głównych bohaterów śmiało, możecie sięgnąć, po "Koszmar Tuż Przed Świętami".
Opowieść wigilijna
Dickens dzięki tej opowiastce już za życia nieźle się urządził. Dziś byłby krezusem niczym autorka Zmierzchu. Jego opowiadanie co kilka lat można oglądać w nowej odsłonie. Opowieść Wigilijna Mupetów, klasycznie czy Myszki Miki.. Osobiści bardzo lubię wydanie w wersji animowanej. Przede wszystkim pięknie wykonana i pełna magii. Grafika komputerowa pozwoliła na osiągnięcie tych efektów, które w wersji filmowej nigdy nie mógłby być tak imponujące. Twarzy i głosu w wersji angielskiej Scroogowi użyczył Jim Carrey, dlatego warto obejrzeć film w oryginale. Jako ciekawostką niech będzie fakt, że Carrey także podkłada głos pod Ducha przeszłych, teraźniejszy oraz przyszłych świat, czyli obsadza niemal wszystkie role. Jednocześnie klimat całej opowieści jest niezwykle mroczny i bardzo gotycki. Nie każdemu będzie odpowiadać taka wizja Opowieści wigilijnej, ale w moim osobistym odczuciu taki właśnie było to opowiadanie, które dopiero pod koniec, rozświetla się ciepłem świąt.
Grinch , świat nie będzie
Najpierw była książka. Całkiem udana dlatego bardzo szybko powstał także film, z nie byle jaką obsadą. Paskudnego zielonego Grincha zagrał mistrz przesadzonej mimiki — Jim Carrey, po raz drugi obecny w tym zestawieniu. W miasteczku Ktosiowo WSZYSCY kochają świata Bożego narodzenia. Kiedy zbliża się wigilia, mieszkańcy dostają bzika. Jest jednak taki Ktoś, kogo święta nie cieszą - Grinch. Zielony i włochaty stwór mieszka na szczycie góry, unikając wszystkiego co związane ze świętami. Znajduje się jednak inny Ktoś, komu bardzo zależy, aby dowiedzieć się, dlaczego właściwie Grinch tak bardzo nie lubi Bożego Narodzenia... Film z tych niepoważnych, kompletnie odjechanych i wykonanych z pełną świąteczną pompą. Niesamowite miasteczko Ktosiowo, to szaleństwo dla charakteryzatorów. Tak samo Jim Carrey, który w swojej zielonej wersji nie przypomina siebie samego, ale jego twarz o tysiącu grymasów doskonale tutaj pasuje.
Zły mikołaj
Ten film już swoim początkiem zaprzecza klasycznym świątecznym filmowym klimatom. Willie T. Stokes co rok pracuje jako święty mikołaj w domach towarowych, wraz ze swoim wspólnikiem Marcusem ( człekiem nieskiej postury, albo jak wolą niektórzy - karłem ), odgrywającym rolę elfa. Jest w tej roli najgorszym możliwym aktorem. Pije na umór, przeklina i nie przykłada się do swojego zajęcia. Zależy mu tylko na ... szybkim i skutecznym skoku na zawartość wypchanych pieniędzmi kas domu towarowego, zaraz po świątecznych zakupach. Zebrane łupy przepija i przepala. Wszystko zmienia się, gdy spotyka małego Thurmana Mermana. Gdyby nie postać małego grubego chłopaczka w tym filmie, byłby to kawałek naprawdę dobrej czarnej komedii. Całość to ciekawa odmiana na święta, choć zaliczyłabym go do kategorii ciekawostek niż wybitnych osiągnięć amerykańskiej kinematografii.
Fred Claus
Trochę mniej znany film z kategorii komedii świątecznych opowiadający o czarnej owcy, jaka występuje w każdej rodzinie — czyli bracie Nicolasa Clausa - Fredzie. Podczas gdy Nicolas jest uosobieniem dobroci i miłości, Fred jest jego całkowitym przeciwieństwem. Nikt jednak nie jest zły, dla samego bycia zakałą, dlatego już niedługo zacznie działać magia świąt i ...
Kolejny świąteczny komediopodobny wyrób, który można obejrzeć, dla dobrej muzy i ślicznej długonogiej śnieżynki pracującej na biegunie ;) Ewentualnie, dla ciekawego spojrzenia na Mikołaja, nie jak na cudownego faceta z bajki, a członka zwyczajnej nieco toksycznej rodzinki.
Family men
Intrygujące kino o pewnej głębi, z jedyną rolą Nicolasa Cage, jaką jestem w stanie oglądać. Jack Campell to człowiek sukcesu. W swoim biurze na Wall Street co dzień spogląda na świat szaraczków, przesiadując na górze pieniędzy. Czasem tylko doskwiera mu samotność i wspomina kobietę, którą opuścił niegdyś na rzecz kariery. Wszystko jednak zaczyna nabierać zupełnie nowego smaku, gdy zasypiając w swoim apartamencie w Boże Nardzenie, następnego dnia budzi się jako zupełnie nowy człowiek... z żoną, dziećmi i pracą przeciętnego sprzedawcy gdzieś na przedmieściach. Z pewnością większość ludzi wolałaby całą sytuację odwrócić i przebudzić się w apartamencie Jacka, ale tym razem scenarzyści sięgnęli po wyświechtany temat rodziny i świąt w sposób nie tyle oryginalny ile błyskotliwy. Kino dojrzałe, z pogranicza komedii romantycznej i fantastyki, jednak obydwa gatunki są zmieszane w takich proporcjach, aby nie zabić widza sztampą i pozwolić, choć przez chwilę zastanowić się nad sensem świątecznego poszukiwania ciepła i ogniska domowego.
Cud na 34 ulicy
To się nazywa film trudny do opisania... Fabularnie ma się to mniej więcej tak ... Dom towarowy zatrudnia starszego pana w roli Świętego Mikołaja. Ten przemiły staruszek nie tylko wygląda niczym prawdziwy Mikołaj, ale także przedstawia się jako Kris Kringle. Jego drogi wkrótce skrzyżują się z małą Susan, która nie wierzy ze staruszka z kominka i pewną niezwykle pracowitą mamą. Co w tym takiego trudnego? Film ten pochodzi z 1994 roku, podczas gdy oryginał pokazano w 1947 i sposób prowadzenia fabuły bardzo się różni od znanych nam współczesnych komedii. Dużo bardziej stonowany rytm filmu, jego ogólna misteria, opierająca się na swego rodzaju pomyśle utrzymującym widza w niepewności przez większość fabuły, sytuacje humorystycznie unikające scen rodem z prostych komedii opartych na prostych gagach. "Cud" ma w sobie ciepło świąteczne, które wzrusza, ale nie każdemu będzie odpowiadać powolny rytm filmu. Dla mnie jest to bardzo pozytywna pozycja na świąteczny czas.
Haha myśleliście, że go nie będzie, ale oto jest!
Kevin sam w domu i Kevin sam w Nowym Jorku
Czyżbym słyszała krzyki przerażenia? Może to jednak zachwyt? Cokolwiek nie powiedzieć o tym filmie, że jest niezbyt mądry, mało realny, w dzisiejszych czasach w ogóle taka sytuacja nie miałaby miejsca, a złodzieje po tylu powtórkach znaliby na pamięć cały asortyment pułapek Kevina... to ten film jest klasyką. Święta bez "Kevina" w polskiej telewizji to trochę jak święta bez choinki, dlatego oddajmy hołd temu wypełniaczowi czasu antenowego co Święta i czekajmy na kolejny hicior na następnych 20 lat...
Gwiazdka coraz bliżej, jak i koniec naszej wyliczanki. Filmy okołobożonarodzeniowe obwarowane są tą samą klątwą, co produkcje wypuszczane z okazji Walentynek. Większość z nich jest sztampowa, nieciekawa, wypełniona morałami i klepana z matrycy niczym zabawki w chińskich fabrykach. Czasami zdarzają się perełki i jeśli już zostaniecie skazani, na familijny rodzinny seans kinowy, to obejrzyjcie coś, na co nie szkoda Wam będzie, cennego wolnego czasu...