Szwedzi mają niewątpliwie talent do tworzenia gier komputerowych. Do wojennej zawieruchy na polach bitew, napadów na banki, przeróżnych wyścigów samochodowych czy symulatora szalonej kozy, dołącza teraz przepiękna wizualnie platformówka z niezwykłą maskotką, stworzoną z kłębka czerwonej włóczki. Yarny - bo tak się właśnie nazywa - zabiera nas w niezwykłą podróż po zakamarkach Skandynawii, pełną emocji, nostalgii oraz tych lepszych i gorszych chwil, jakie są w życiu każdej rodziny.
Gdyby porównywać gry komputerowe do innych mediów, GTA V byłoby pewnie gangsterskim filmem akcji, Firewatch ze swoimi świetnymi dialogami i niewidocznymi bohaterami - książką, a czym byłoby Unravel? Chyba wierszem, dłuższym poematem w zasadzie lub może… piosenką? Przygody sympatycznej maskotki to przepięknie, ale dość oszczędnie przedstawione poszukiwania zagubionych, zapomnianych uczuć, relacji pomiędzy bliskimi, wspomnień połączonych zwykle z konkretnymi miejscami i czasem.
Pierwszą maskotkę Yarny stworzył Martin Sahlin ze studia Coldwood, podczas campingu ze swoją rodziną w północnej Szwecji. Następnie zabrał ją do lasu, układał w różnych miejscach i robił makro fotografie, które stały się inspiracją dla lokacji zawartych w grze.
Bardzo dosłownie przekonują nas o tym rozmazane fotografie, których to śladem wyrusza Yarny, by przywrócić ich obraz oraz życiowe mądrości wypisane w rodzinnym albumie. W mniej oczywisty sposób istotny jest też sam główny bohater. Włóczka, z której jest zrobiony wydaje się symbolizować nić, więzi łączące nas z ukochanymi - czasem zbyt cienkie lub zbyt kruche, by trwały odpowiednio długo. W Unravel nie znajdziemy więc niesamowitej fabuły z zaskakującym zakończeniem, a sentymentalną podróż przez rodzinne radości i troski.
W tej wycieczce towarzyszy nam wspomniany Yarny - jeden z ciekawszych i bardzo oryginalnych bohaterów gier komputerowych. Jest świetnie wykonany i animowany, a pomimo braku głosu czy mimiki twarzy, jego emocje są niezwykle łatwe do odgadnięcia, czym włóczkowa lalka z miejsca zjednuje sobie naszą sympatię. Kibicujemy mu, gdy zmaga się z okrutną naturą czy złośliwymi zwierzakami, wzruszamy, gdy cieszy się z kolejnego odnalezionego wspomnienia lub niczym dwuletnie dziecko - po prostu śledzi wzrokiem zwykłego motyla, jakby to było najcudowniejsze zjawisko na świecie.
Stworzenie własnego Yarny nie jest trudne. Twórcy zamieścili szczegółową instrukcję i zachęcają do nadsyłania zdjęć przygód maskotki z każdego zakątka świata!
Kliknij, by zobaczyć, czy dasz radę!
Nietrudno jednak podzielać zachwyt Yarnyego, gdyż oprawa graficzna Unravel stoi na rewelacyjnym poziomie. Twórcy w niesamowity sposób połączyli tutaj dwie różne rzeczy - baśń i realizm. Wszystko wygląda swojsko i autentycznie, ale jest w tym jakaś surrealistyczna bajkowość. Szwedzkie krajobrazy oglądamy oczami niewielkiego Yarnego, dlatego na pierwszy plan wysuwają się najmniejsze detale i szczegóły.
Wiemy, że jest gdzieś tam jakiś szeroki świat i wspaniałe krajobrazy, ale my koncentrujemy się na kępach trawy, kapeluszach grzybów, gałązkach, kamieniach, jabłkach. Pomaga nam w tym świetna praca głębi ostrości, zamazując wszystko to, co w danej chwili nieistotne. Yarny wędruje w okolicy rodzinnego domu, w górach, w lesie, na wybrzeżu, po złomowisku samochodów, o różnych porach roku, różnej pogodzie, i nie ma etapu, który nie wyglądałby po prostu wspaniale. Sporą rolę w budowaniu klimatu odgrywają zwierzęta, spotykane na każdym kroku. Czasem neutralne, jak ptaki czy ogromny łoś, czasem niebezpieczne - kraby, karaluchy oraz szczególnie zapadający w pamięć wściekły suseł lub świstak, broniący dostępu do pewnej łódki.
No właśnie - Yarny, pomimo tego, że jest z włóczki, może stracić życie, zabity przez wkurzonego świstaka lub po prostu utonąć. Można doszukiwać się w tym pewnej symboliki, ale bardziej zauważalnym efektem jest po prostu wydłużenie czasu rozgrywki. Unravel to platformówka urozmaicona różnymi zdolnościami Yarneygo, możliwymi do wykonania dzięki "włóczkowatości" naszego bohatera. Z przędzy zbudujemy sprężysty most, katapultujący nas do wysokich miejsc, rozhuśtamy się niczym Tarzan na lianie czy przeciągniemy obiekt w wybranym kierunku. Wszystkie te czynności często kumulują się na jednej planszy, by poprawnie wykonane w asyście nieźle działającej fizyki, umożliwić dalszą drogę.
Poziom zagadek, choć rośnie z każdym etapem, nie jest szczególnie wysoki i szybko wpadniemy na właściwe rozwiązanie. Sytuacje utrudniają nam głównie dwie rzeczy - jedna ciekawa i bardzo fajna, druga trochę chybiona. Yarny składa się ze skończonej ilości przędzy i idąc naprzód - pruje (ang. unravel!) swoje ciało. Jeśli zbytnio przekombinujemy naszą drogę po zakamarkach poziomu, okaże się, że wyraźnie chudszy stworek po prostu się „skończył” przed kolejnym zapasem włóczki i nie ma jak iść dalej - trzeba „się zwinąć” i spróbować inaczej. To rozwiązanie zmusza nas czasem do kombinowania, zwłaszcza przy docieraniu do opcjonalnych znajdziek. O wiele gorzej wypadają jednak te sekwencje, gdzie przejście danego poziomu jest zależne od żmudnej metody prób i błędów, poprzez niewidoczne od razu na ekranie miejsca do skoku czy raz mniej, raz bardziej natychmiastowe tonięcie naszego bohatera (niezbyt wygodne sterowanie klawiaturą również nie pomaga w takich przypadkach).
Unravel jako platformówka potrafi czasem zdenerwować ale dzieje się to w takim otoczeniu, że szybko wybaczamy grze te małe wady. Przyczepić mógłbym się jeszcze do oprawy dźwiękowej. Muzyka jest kwestią gustu i choć mi osobiście przez większość czasu nie wpadła ona w ucho, to w zasadzie bardzo pasuje do klimatu gry i skandynawskich scenerii. Wrażenie robiła głównie w momentach grozy, jak wspomniany atak susła. Dużo gorzej wypadły za to same efekty dźwiękowe - zbyt mało wyraźne i ubogie. Są momenty, kiedy odkrywając momenty z fotografii, przydałyby się jakieś echa tamtych chwil, olbrzymi łoś powinien swoimi krokami czy parsknięciem wręcz zagłuszyć na chwilę świat Yarnego, rowerek dziecięcy odezwać charakterystycznym dzwonkiem, tymczasem w grze panuje w takich sytuacjach cisza. Są oczywiście różne dźwięki, ale wyraźnie nie idą one w parze z oprawą graficzną.
Unravel powinien spodobać się każdemu, kto docenił mroczne Limbo. To bardzo podobna mechanika grania, ale w kompletnie innej scenerii, która swoim urokiem zawstydza niejedną grę wysokobudżetową. Szwedzki indyk może pochwalić się też dobrze dobraną długością rozgrywki - ani za krótką, ani za długą - i rozsądną ceną. Nie jest wydarzeniem na rynku gier, nie jest kandydatem do gry roku, ale na pewno jest jednym z ciekawszych doznań estetycznych i emocjonalnych w elektronicznej rozrywce. Zamiast kolejnego ratowania świata i zużywania ton pocisków, czasem dobrze jest wyciszyć się i spojrzeć z trochę innej perspektywy na to, co w życiu najważniejsze.
Zalety:
| Wady:
|