Równo 10 lat temu Capcom wydał grę Dead Rising, nawiązującą mocno do kultowego filmu Świt Żywych Trupów. Od tego czasu temat zombie znacznie spopularyzował się w grach wideo. Skąd się to wzięło i czy moda na żywe trupy nadal powinna trwać?
Żywe trupy od zawsze fascynują, chociaż ich powszechnie znana forma odbiega mocno od tego, co powiązane jest z pochodzeniem ich nazwy. Słowo zombie pochodzi bowiem najprawdopodobniej od afrykańskiego zumbi (fetysz w języku kikongo) lub od nzambi (bóg w języku kimbundu), a termin ten rozpowszechnił William Seabrook, w książce The Magic Island, wydanej pod koniec lat 20. XX wieku.
Określenie zombie pochodzi z kultu voodoo, w którym oznacza człowieka silnie zniewolonego i ślepo, albo po prostu nieświadomie, wykonującego polecenia osoby kontrolującej go. Najczęściej taką rolę właściciela zombie pełnił szaman voodoo, a niewolnik pomagał mu w różnorakich pracach i rytuałach, będąc najczęściej pod ciągłym wpływem środków odurzających. Stąd też prawdopodobnie wzięło się kojarzenie zombie z żywymi trupami. Na Haiti wiąże się z tym legenda, mówiąca o tym, że kapłani, znani jako houngan, mambo lub bokor, mogą uśmiercić człowieka, a następnie kilka dni po jego pogrzebie znowu przywrócić go do pozornego życia. Tak powstały zombie używany był do pracy w polu i gospodarstwie, a żeby się go pozbyć trzeba było podać mu sól lub słoną potrawę. Wówczas istota przypomina sobie, że jest martwa i powraca na cmentarz. Co ciekawe, wiara w żywe trupy bywa na Haiti tak silna, że niektórzy przebijają serca zmarłych kołkiem, lub odcinają im nogi, by nie mogli wstać.
Obecny wizerunek zombie pochodzi jednak z kinematografii, a dokładniej z kultowego filmu Noc żywych trupów z 1968 roku, w którym reżyser George Romero przedstawił te istoty jako ożywione zwłoki, żądne świeżego, ludzkiego mięsa. Ten obraz przyjął się najsilniej i dziś już mało kto kojarzy nazwę zombie z oryginalnym, religijnym znaczeniem voodoo. Chodzące zwłoki są ponadto obecnie jednym z najpopularniejszych motywów w grach wideo. Co prawda pojawiały się w elektronicznej rozrywce w miarę regularnie, lecz jeszcze nigdy nie były tak bardzo eksploatowane, jak przez ostatnie lata.
Pierwsza odnotowana produkcja zawierająca żywe trupy jako przeciwników, pojawiła się już w 1983 roku na komputerze ZX Spectrum i nosiła tytuł Zombie Zombie. Rok później ożywione zwłoki pojawiły się w grze Ghosts 'N Goblins wydanej przez japoński Capcom. W 1986 roku nieznana jeszcze w branży mała francuska firma Ubisoft wydała natomiast grę Zombi, opartą na kolejnym filmie Romero, czyli Świcie żywych trupów z 1978 roku. Od tego czasu zombie w grach pojawiały się dość regularnie, a jako przykłady najpopularniejszych produkcji z żywymi trupami można podać choćby Alone in the Dark czy serie Resident Evil i House of the Dead. Na prawdziwe zombie-szaleństwo, które trwa nieprzerwanie do dziś, musieliśmy jednak trochę poczekać.
Gdy w 2006 roku wychodził Dead Rising, motyw zombie nie był specjalnie eksploatowany. Co więcej, powiązana z tematem marka Resident Evil zmieniła odrobinę klimat, rzucając przeciwko bohaterom zarażonych pasożytem, inteligentnych i ruchliwych przeciwników, zamiast tradycyjnych żywych trupów. Nowa gra Capcomu została więc ciepło przyjęta przez miłośników zombie, zwłaszcza że pozwalała na beztroskie i wymyślne masakrowanie snujących się powoli pokrak. Miłośnicy tematu docenili także miejsce akcji gry – centrum handlowe było oczywiście nawiązaniem do Świtu Żywych Trupów. Gra nie przyczyniła się jednak do rozkwitu zombie-szaleństwa w branży gier wideo, co nastąpiło wyraźnie dwa lata później, po premierze dwóch konkretnych tytułów.
Powyższy wykres, przedstawiających liczbę wyszukiwań hasła "zombie" w wyszukiwarce Google, jasno pokazuje, że pod koniec 2008 roku nastąpił zdecydowany wzrost poszukiwania informacji o żywych trupach. Wyraźnie zbiega się to z premierami dwóch gier wideo, w których możemy radośnie masakrować martwiaki. Pierwsza z nich to wydana w listopadzie pierwszoosobowa, wojenna strzelanina Call of Duty: World at War, która wprowadziła po raz pierwszy w historii serii tryb Nazi Zombies, polegający na bronieniu się przed kolejnymi falami nacierających truposzy. Tryb ten spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem fanów, dlatego też zagościł na stałe w kolejnych odsłonach gry. Jeszcze w tym samym miesiącu na rynku pojawił się Left 4 Dead, oferujący sieciową, kooperacyjną rozgrywkę, w której czterech śmiałków próbuje przetrwać epidemię zombie, przebijając się przez hordy nieumarłych, podróżując z punktu A do B. Wykres wyszukiwań z Google pokazuje jasno, że to właśnie te dwie produkcje były kamyczkami, które poruszyły lawinę.
Kolejne lata przyniosły wiele produkcji spod znaku żywych trupów. W 2009 roku na iOS wydano samodzielną wersję Call of Duty: World at War – Zombies, na PC, iOS i konsolach kultowy Plants vs. Zombies. Na konsolach i komputerach pojawił się także Shellshock 2: Blood Trails umiejscawiający motyw zombie w realiach wojny w Wietnamie. W 2010 roku wydano kolejną, bestsellerową odsłonę serii wojennych strzelanin, czyli Call of Duty: Black Ops, która ponownie zawierała Zombie Mode. Na PlayStation 3 pojawiło się także świetne Dead Nation – kooperacyjna strzelanina przedstawiająca akcję z lotu ptaka. Gra doczekała się później konwersji na PlayStation Vita i PlayStation 4, a w tym roku jej twórcy wydali popularny Alienation, oparty na podobnej formule rozgrywki, jednak traktujący o walce z kosmitami, a nie żywymi trupami.
W 2010 roku rozpoczęto także emisję serialu The Walking Dead (opartego na popularnym komiksie), który z miejsca stał się olbrzymim hitem i jeszcze bardziej nakręcił zombie-szaleństwo. Zombiaki zaczęły się pojawiać w niezliczonej liczbie gier mobilnych i niezależnych, a polski Techland pracował w pocie czoła nad Dead Island. O grze zrobiło się bardzo głośno ze względu na fantastyczny, animowany zwiastun, który otrzymał nawet złotą nagrodę na festiwalu w Cannes. Gra ukazała się na rynku w 2011 roku, będąc kolejną, popularną wysokobudżetową produkcją zawierającą walkę z zombie. Kolejny rok przyniósł natomiast rozpoczęcie serii przygodówek The Walking Dead od Telltale Games (ukazała się niemalże na wszystkich platformach), na PC popularny mod DayZ do sieciowej gry Arma, a na konsolach grę Lollipop Chainsaw, w której wcielaliśmy się w seksowną blondynkę masakrującą zombie przy pomocy piły łańcuchowej. Ponadto, jeszcze w tamtym roku ukazała się gra ZombiU na nowowydanej konsoli Nintendo Wii U, a na urządzeniach mobilnych Zombies, Run!, czyli połączenie aplikacji sportowej i gry, które okazało się wielkim hitem.
Poza mnóstwem pomniejszych produkcji, 2013 rok przyniósł fantastyczny The Last of Us na PlayStation 3, zmieniających odrobinę genezę zombie (zarodniki trującego grzyba zamiast typowego wirusa) i skupiający się na połączeniu survivalu, z opowieścią drogi akcentującą relacje międzyludzkie. W tym roku wydano też drugą odsłonę serii Dead Island, czyli Dead Island Riptide, ponownie przygotowaną przez polski Techland. Od tego czasu regularnie pojawiają się gry o zombie, lecz z największych produkcji należy wymienić przede wszystkim kolejną, trzecią odsłonę Dead Rising, fantastyczną, samodzielną produkcję Techlandu, czyli wydany w zeszłym roku Dying Light, oraz tworzony wciąż H1Z1: Just Survive, który powiela w pewien sposób formułę DayZ. Temat zombie trochę spowolnił, jednak nic nie wskazuje na to, że miałby odejść w niebyt.
Skąd się jednak wzięła tak duża fascynacja żywymi trupami? Odpowiedź przyniósł panel dyskusyjny, zorganizowany podczas Comicon 2011 przez amerykańską organizację Zombie Research Society (tak, istnieje coś takiego!) z Maxem Brooksem, czyli autorem książki World War Z, na której podstawie nakręcono film, który wszedł do kin w 2013 roku. W czasie panelu ustalono, że żywe trupy stanowią odpowiedź na liczne problemy społeczne i gospodarcze, o których nie mówi się bez przerwy w mediach, jednak dają powody do niepokoju. Zombie stają się więc swoistą wizualizacją i projekcją tych ukrytych lęków.
Wymienione społeczne problemy to:
Jeśli przyjrzymy się filmom i grom wideo zawierających motywy żywych trupów, łatwo odnajdziemy większość wymienionych powyżej tematów. W serialu The Walking Dead typowe animozje międzyludzkie pojawiają się nawet w ekstremalnych sytuacjach, gdy powinna liczyć się tylko i wyłącznie solidarność wobec zagrożenia. W wywiadzie dla CNN Max Brooks zauważył także, że takie problemy jak globalne ocieplenie czy kryzys finansowy ciężko zobrazować w filmie, a maszerujące tłumy zombie przemawiają ludziom do wyobraźni. Ostatecznie efekt jest ten sam – kryzys, upadek wszelkich wartości, chaos w społeczeństwie.
Jeśli więc spojrzymy na temat zombie w ten sposób, okazuje się, że niesie on ze sobą spore przesłanie. Niestety w grach wideo motyw ten rzadko jest przedstawiany w ten sposób. Z wymienionych powyżej produkcji na pewno warto wymienić przygodówki The Walking Dead, The Last of Us czy Dying Light – wszystkie te gry w bardzo interesujący sposób pokazują ludzkie zachowania w obliczu rozpadu społeczeństwa. Produkcja Techlandu skupia się wprawdzie mocno na akcji, jednak w interesujący sposób przedstawia przeobrażenie normalnego człowieka, w lokalnego, okrutnego watażkę, wykorzystującego powstały przez zombie chaos do budowania swojej potęgi. Jeśli więc spojrzymy na motyw żywych trupów z tej perspektywy, okazuje się, że można jeszcze wiele za jego pomocą opowiedzieć. Z drugiej strony, postapokalipsa nie zawsze musi oznaczać zombie, co idealnie obrazują gry takie jak Mad Max czy Fallout. Myślicie więc, że zombiaki powinny udać się na emeryturę?