Call of Duty w futurystycznym potrzasku - AleX One X - 17 maja 2016

Call of Duty w futurystycznym potrzasku

W tym roku nie będzie Ghosts 2! Tryb wydawniczy kolejnych części znanej serii jest na tyle specyficzny, że niemal gwarantował nam bardziej przyziemną produkcję, wyróżniającą się od tych wszystkich Blopsów i Adwensów, w co najmniej dwóch następnych odsłonach. A tu figa - Infinity Ward, Treyarch i Sledgehammer uprawiają futurystyczny wyścig zbrojeń, bo od czasów Black Ops II każdy kolejny CoD coraz bardziej wyskakuje w przyszłość (nawet jeśli BO2 i Ghosts dzielą tylko dwa lata). Mając trzy ekipy, pracujące nad niezwiązanymi ze sobą podseriami, Activision decyduje się na coraz odważniejsze kroki ku klimatom SF. Czy nadużyciem będzie stwierdzenie, że “zajadą” te realia dużo szybciej niż to zrobili ze współczesnością?

Sam naskrobałem parę słów o Call of Duty: Ghosts 2, widząc w tym projekcie spory potencjał na nieoczywistą fabułę i moralnie dyskusyjną rolę protagonisty. Zgodnie z obawami, jakim dałem wtedy wyraz, Acti na to nie poszło i ciekawy pomysł, który mógł się wyróżnić na rynku został porzucony… a z nim cała odnoga przedstawiona w 2013 roku. Decyzja w miarę zrozumiała, biorąc pod uwagę, że była to najgorzej przyjęta podmarka w całej serii. Najlepiej porzucać niechciane koncepty zaraz po pierwszej wtopie. Przecież to prostsze niż wyprowadzenie całego pomysłu na prostą. Oczywiście niezwykle zabawny jest fakt, że to chyba jedyna produkcja z całej serii, która zakończyła się cliffhangerem…

Mimo iż Ghosts działo się dwa lata po Black Ops II to produkcja była dużo bliższa trylogii Modern Warfare - brak gadżetów, nowoczesnego sprzętu, uzbrojenie było mocno przyziemne, a wszystko przez prosty zabieg zrównania USA z ziemią i zatrzymania Amerykanów w rozwoju. Wymusiło to bardziej tradycyjną rozgrywkę, która w 2013 roku była wtórna, ale dziś (po exosuitach i cyberwszczepach z dwóch ostatnich części serii) mogłaby przynieść upragnioną chwilę wytchnienia. Uważam, że Infinity Ward tworzyło gry, które były najbliższe kwintesencji serii - dynamiczny scenariusz, zapierające dech w piersiach sceny, adrenalina pompowana kolejnymi akcjami… było tego sporo w Modern Warfare 3 i nawet w Ghosts, a dość niewiele w dwóch ostatnich odsłonach. Potężniejsza postać w Advanced Warfare, czy szersze poziomy w Black Ops III były fajnym sposobem na wybicie się wśród corocznego zalewu CoDów, ale uważam, że utraciły tę “iskrę”, którą Treyarch w 2010 jeszcze całkiem nieźle czuło. Infinity Ward było taką moją nadzieją na nie najlepszą grę, ale na świetne Call of Duty.

Obecnie mamy Black Opsa III, który budzi skojarzenia z Deus Exem. W tym roku nadchodzi Infinite Warfare, czyli takie Call of Duty: Star Wars. A następny w kolejce jest Advanced Warfare 2 (chyba, że twórcy znów nas czymś zaskoczą), który raczej nie będzie się cofał w czasie. A to oznacza więcej exoszkieletów, więcej mechów, statków kosmicznych, oraz double jumpów. I tak do us… no, długo.

Zmierzam do tego, że fascynuje mnie monotonia w jaką pakuje się Activision ze swoją najbardziej rozpoznawalną marką. Seria Call of Duty ma niezwykle barwną i różnorodną historię.WWII, zimna wojna, współczesność, bliższa i dalsza przyszłość… a wszyscy zaangażowani w projekt z literkami c, o i d skupiają się obecnie na “działaniach wojennych” jakich dopiero doczekamy się w naszej rzeczywistości.

Model produkcji kolejnych odsłon tej bogatej serii (wciąż unikalny dla branży) sprzyja zróżnicowaniu corocznych części. W moich marzeniach Infinity Ward produkowałoby kolejne pochodne Modern Warfare, Treyarch produkcje osadzone w przeszłości (jak to było w ich pierwotnym kontrakcie), a Sledgehammer zajęłoby się czasami w stylu Advanced Warfare i stąd mogliby iść naprzód. To bardzo wybujałe marzenia gracza, kompletnie nieprzystające do brutalnej rzeczywistości, ale nie mogę wyrzucić z głowy myśli, że w 2016 Activision rzuca na FPSowy front Infinite Warfare, gdzie stanie im na drodze Battlefield 1 (wciąż mi się dziwnie to pisze). Mając na horyzoncie kontynuację Advanced Warfare, później grę będącą spadkobiercą Black Opsów, a jeszcze później wszelkie pochodne tych futurystycznych odnóg, Call od Duty nie może sobie pozwolić na porażkę z jakąś “podrzędną” strzelaniną oparta na konflikcie o którym “nikt nie słyszał”. Bo jeśli niespodziewanie moda na “przestarzałe” realia powróci, to Activision może nie dać rady wyhamować z tą całym rozpędzoną, futurystyczną lokomotywą.


AleX One X
17 maja 2016 - 08:19