Koreańczycy planują zdominować WCS. Nie tylko w swoim kraju
Jagten czyli Polowanie - wielkie kino z małego kraju
Blizzard budzi się z zimowego snu. Teraźniejszość i przyszłość StarCrafta II
Recenzja BioShock: Infinite - kandydat na najbardziej przecenioną grę roku?
The Free Bundle #5 - kolejna paczka darmowych gier indie
Pierwszy zwiastun The Wolverine nie przyspiesza mi tętna
Polski e-sport jest trochę jak polska ekstraklasa w piłce nożnej. Jest trochę ekscytacji, emocje niby wielkie, mamy lokalne gwiazdy i gwiazdeczki, nie ma jednak porównania do np. Ligi Mistrzów. Stąd wszelkie lokalne imprezy i turnieje traktuję z przymrużeniem oka. Nie można nie zauważyć naszych osiągnięć świecie, tym bardziej nie rozumiem śledzenia z zapartym tchem naszego podwórka, skoro za zagrodą dzieją się rzeczy zupełnie innego kalibru.
Dawno, dawno temu, za siedmioma żałobami, za siedmioma aferami, było sobie Ministerstwo Administacji i Cyfryzacji. Cóż to takiego? Ministerstwo, drogie dzieci, to taka instytucja, która zajmuje się danym działem administracji rządowej. W tym przypadku, było to nowe ministerstwo, a stojący na czele minister był „bez teki”, co oznacza, że taki trochę nie teges, na razie eksperymentalny, na próbę. Boni się nazywał, Michał Boni. Pan Michał Boni, drogie dzieci, wyszedł na mównice i powiedział:
„Będzie nowocześnie, a państwo chce nawiązać dialog” – ale Michał Boni kłamał, chociaż raczej o tym nie wiedział. Bo nie było ani nowoczesności, ani dialogu.
Od takiego ważnego pana, który był szefem wszystkich szefów (i wcale nie chodzi o Krzysztofa Jarzynę ze Szczecina), dostał ten minister polecenie, żeby matkę, tudzież macochę, czyli państwo, nauczyć rozmawiać z córką, tudzież pasierbicą, czyli społeczeństwem doby cyfryzacji. Inaczej mówiąc – żeby znaleźć wspólny język, bo państwo i społeczeństwo bardzo się od siebie oddaliły. Wszyscy bardzo liczyli na Boniego.
Postanowiłem wrócić do swojej nieco zakurzonej i zaniedbanej pasji - e-sportu. W związku z tym stopniowo zwiększam swoje zainteresowanie aktualnymi wydarzeniami i nadrabiam zaległości. Pigułka tygodnia w e-sporcie w jednym miejscu, okraszona moimi komentarzami. Przecz z suchymi informacjami.
Wielki sukces MaNy
Zaczynamy od wielkiej i wesołej nowiny. Grzegorz "MaNa" Komincz (Protoss) wygrał największą imprezę LANową w Europie w kategorii Starcraft II, inkasując tym samym około 15 000$. Podczas potyczek w ramach DreamHack: Summer 2012 pokonał on w półfinale 2:0, Francuza - Stephano (Zerg) - którego nie udało mu się do tej pory zagiąć ani razu. Problemy MaNy z matchupem PvP są znane od dawna. Jednak w ostatnim czasie wiele się mówiło o treningach Polaka, który pragnął przezwyciężyć swoją słabość. Wszystko wskazuje na to, że się udało, bo w wielkim finale pokonał on 3:1 DIMAGĘ, jednego z najlepszych Zergów na świecie.
Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy Matthew Inman, właściciel i twórca strony internetowaj The Oatmeal, opublikował wpis na blogu, w którym wytknął właścicielowi FunnyJunk.com, brzydko mówiąc, kradzież jego komiksów i czerpanie z tego korzyści, poprzez zamieszczanie na swojej stronie reklam. Jakby tego było mało usuwano podpis Inmana.
Po upomnieniu właściciel rzeczonej strony część obrazków usunął, ale podburzył społeczność FunnyJunk przeciwko Oatmeal, co skutkowało zaspamowaniem Facebooka twórcy komiksów. Ostatecznie skończyło się na smrodzie, który pozostał po całej awanturze. Do czasu...
Mam słabość do serialowej Gry o Tron. Jestem na bieżąco ze wszystkimi książkami, i uważam, że pod pewnymi względami telewizyjna produkcja przerasta działo R.R. Martina (chwytać za widły chopy!!!).
Serial święci sukcesy (W USA na HBO ostatni odcinek obejrzało ponad 4 miliony ludzi). Za nami koniec drugiego sezonu. Mamy więc sporo czasu, żeby powspominać minione wydarzenia. Moje wrażenia?
Macie Facebooka. Jeżeli nie macie, to załóżcie. Upieranie się przy nie ułatwianiu sobie życia, to czysta głupota, którą może usprawiedliwić chyba jedynie chorobliwa obawa przed inwigilacją ze strony bliżej niesprecyzowanych służb. Facebook ułatwia życie, bawi, informuje i uczy.
Twór Zuckenberga jest przede wszystkim jest kanałem informacji, a jego zawartość zależy od nas. Ostatnimi miesiącami coraz cześciej, przynajmniej dla mnie, jest źródłem informacji pochodzących rozmaitych fanpage'y, niż z profili znajomych, które w dużej większości poblokowałem. Poniżej znajdziecie krótki wybór najlepszych, moim zdaniem, Facebookowych stron.