Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Sleeping Dogs: sandbox niemal idealny w oczekiwaniu na GTA V
Gry MMO w które grałem i jak się w nich bawiłem (wersja uaktualniona 2014).
Wielka tajemnica - recenzja Kara no Shoujo
The Solus Project (PS4) - w poszukiwaniu drugiej Ziemi...
Po raz kolejny wejdziemy w dział gier niezależnych – gier indie, tym razem w produkcję Nidhogg, za którą odpowiedzialny jest ktoś o pseudonimie Messhof. Wydawałoby się zatem, że skoro to nie studio, to nie ma tutaj niczego wielkiego. I tak i nie. Nidhogg jest bardzo prostą grą zręcznościową, gdzie toczymy pojedynki, a ich wynik zależy tylko od umiejętności gracza w prostej do zrozumienia i do wykonywania mechaniki walki. Taki odrobinę SpeedRunnerowy sukces doceniony już na takich festiwalach jak Indiecade czy Eurogamer Expo.
Gods Will Be Watching jest komercyjnym podejściem studia Deconstructeam, które w 2013 wykonało poprzedniczkę tej gry w trakcie 26 edycji Ludum Dare. Otrzymaliśmy dzięki nim nieliniową grę przygodową, która jeśli po premierze potrzebowała jakiegoś doszlifowania, tak je otrzymała w ostatniej aktualizacji i to grę właśnie w tym stanie poddam ocenie. I szczerze muszę powiedzieć, Gods Will Be Watching jest grą niemal z najwyższej półki.
Freebird Games znane ze swojej gry To the Moon podjęło się kolejnej gry przygodowej, tym razem o nazwie A Bird Story. Nie jest to ani sequel do poprzedniej gry studia, ani prequel mimo tego samego uniwersum i pewnych powiązań, których doszukiwali się gracze. Można powiedzieć, ze A Bird Story zostało zrealizowane w jakiś sposób dobrze, ale czy jest w ogóle potrzebne graczom? A w szczególności tym, którzy mieli już podobne doświadczenie z To the Moon?
Jeśli pamiętacie doskonałe Psychonauts, ci sami twórcy, konkretnie studio Double Fine Productions, Inc. stworzyło interesującą grę o nazwie Hack ‘n’ Slash na platformę PC. O niezwykłym pomyśle na siebie, realizuje się w humorystycznej konwencji jako gra logiczna. To genialna idea na rozgrywkę, która nie spodoba się każdemu, ale to wcale nie znaczy, żeby cokolwiek jej ujmować.
To najbardziej innowacyjny shooter, w jaki grałem w ostatnich latach! Efektownie to brzmi, ale nie mija się z prawdą. Polski Superhot zbudowany na bazie bardzo ciekawego prototypu z 2014 roku (sprawdźcie sami) to wielki powiew świeżości w świecie gier FPP i doskonały przykład na to, że świetny pomysł może zapewnić kupę frajdy nawet w sytuacji, gdy faktycznej zawartości w grze jest niewiele.
Na pewno dobrze wiecie, co jest głównym trikiem gry. Czas porusza się tylko wtedy, gdy porusza się gracz. Zwykła kilku(nasto) sekundowa strzelanina zmienia się w pokręcony rodzaj taktycznej gry, w której omijanie pocisków, wytrącanie broni przeciwnikom, chwytanie jej w locie i oddawanie śmiertelnego strzału jest na porządku dziennym. W ruchu rzecz jest jeszcze fajniejsza, niż się to może wydawać. Dzięki Superhot można poczuć się jak bohater filmu Johna Woo, co dla wielu będzie wartością nie do przecenienia.
Tym razem przyjrzymy się typowej dla oldschoolu strzelaninie 2D, naturalnie w pixel-artcie 8-bit. Not a Hero jest grą londyńskiego studia Roll7, które wydało wcześniej już bardziej znane wszystkim OlliOlli, gdzie jeździliśmy na deskorolce. Jak więc trzyma się forma producenta? Nie najgorzej, wciąż otrzymujemy kawał dobrej roboty i kawał niezłej akcji.
Knock-knock. Kto tam? Tylko potwory, które chcą pobawić się w berka. Knock-knock to gra rosyjskiego studia Ice-Pick Lodge, odpowiedzialnego za takie tytuły jak Pathologic czy Tension. Były to tytuły, które na pewno wykształciły w twórcach odpowiednie umiejętności do stworzenia idealnej gry horror. Moim zdaniem należy się jej najwyższa ocena. Wywołała we mnie emocje, które gry tego gatunku powinny bez problemu. Knock-knock to spory sukces, aż szkoda, że tak niedoceniony.
Stworzenie gry logicznej to rzecz, która nie należy do najprostszych, a powtórzenie sukcesu poprzednika (bo The Room Two jest sequelem), która została wyróżniona między innymi nagrodą BAFTA jest jeszcze trudniejszym zadaniem. Studio Fireproof Games udowadnia jednak, że wciąż ma pomysł na grę i stworzyło The Room Two, sequel do The Room, który jest tak samo dobry i niewiele można mu zarzucić, o ile cokolwiek.
Gry z Kickstartera często wywołują wśród nas negatywne emocje, a tu proszę, kolejny naprawdę dobry tytuł sfinansowany przez ludzi. Uzbierał on aż 100 tysięcy funtów. Chodzi o tytuł Sunless Sea. Jest to steampunkowa strategia z elementami RPG, roguelike i przygodówki. Mówi się co za dużo to niezdrowo, ale w tym przypadku jest inaczej, dostaliśmy grę prawie idealną. Prawie. Ale to wciąż bardzo wiele.
Ofensywa Final Fantasy wydaje się nie mieć końca. Juz za kilka tygodni będziemy mogli zagrać w tworzone od wieków Final Fantasy XV. Na horyzoncie także kolejne spin-offy tej serii, jakieś seriale anime i filmy promujące markę powstała na NESie. FF mania trwa także na telefonach komórkowych bo otrzymaliśmy kolejną grę z cyklu stworzoną pod przenośne urządzenia. Mobius Final Fantasy ma być przeniesieniem wrażeń z konsolowej gry nowej generacji na mały ekran. Czy jest to tylko hasło reklamowe czy też w końcu doczekaliśmy się Final Fantasy z prawdziwego zdarzenia?