Serie anime emitowane w polskiej telewizji to – niestety – rzadkość. Dobrze wykonane anime (pod względem tłumaczenia i udźwiękowienia) to już niemalże wołanie na puszczy. Całe szczęście, kilka lat temu udało się w Polsce wyemitować bardzo fajny shonen Seji'ego Mizushimy Shaman King, który w polskiej wersji brzmi nawet lepiej, niż w oryginale.
Niedawno zakończył się pierwszy sezon Attack on Titan. Wygląda na to, że długo będziemy musieli czekać na ciąg dalszy serii. Fanom pozostaje zatem ponowne obejrzenie sezonu lub śledzenie mangi, ale czy tylko tyle? Otóż nie, zachęcam Was do zapoznania się z pewną grą.
Z nowym filmem Dragon Ball Z wiązałem duże nadzieje. Jest to przecież pierwsza kinówka od wielu lat, która może zadecydować o rozwoju marki w najbliższym czasie. We wrześniu w końcu nastąpiła premiera płytowa tej produkcji, co pozwoliło mi na jej obejrzenie. Czy film godnie kontynuuje tradycję serii, czy wychodzi naprzeciw oczekiwaniom fanów, szczególnie tych pamiętających emisję serialu w RTL 7? O tym w poniższej recenzji.
*ArigatoR to przegląd wiadomości dotyczących japońskich gier, często takich które nie mają szansy na premierę na Zachodzie (ew. nie mają u nas szansy na sukces). Jeżeli chcesz zobaczyć kilka ciekawostek i pozycji, które nikogo nie obchodzą to jesteś w dobrym miejscu.
Zapraszam do jedenastego "wydania":
Może nie każdego to zainteresowało, a już na pewno nie każdy miał okazję tego doświadczyć, ale nie tak dawno sieć ogarnął straszny hype na pewną "odcinkową" produkcję. I nie mam na myśli jednego z tych serialowych tytanów ostatnich miesięcy – Gry o Tron czy też Breaking Bad… Co nie zmienia faktu, że wokół pojęcia „tytan” całość się kręci. Większość entuzjastów japońszczyzny pewnie już zorientowała się, o czym piszę. Anime Attack on Titan lub, jakby woleli puryści, Shingeki no Kyojin bardzo szybko zdobyło sobie spore grono fanów, wliczając niżej podpisanego. Jako że niedawno skończyła się nam pierwsza seria, chyba nie będę miał lepszego momentu, by podsumować swoje wrażenia z cotygodniowych seansów z tytanami.
Kto w miarę uważnie śledzi mojego bloga, ten wie, że "Yu-Gi-Oh" to jedno z moich ulubionych anime. Ta dość dziwna sympatia bierze się u mnie pewnie z dość słabej znajomości japońskich seriali, niemniej swego czasu przebrnąłem przez wszystkie odcinki tego tasiemca i przez większość czasu nawet się nie nudziłem. Nic więc dziwnego, że gdy półtora roku temu trafiłem na możliwość kupna na Allegro gry Yu-Gi-Oh: Forbidden Memories za przysłowiową złotówkę, nie wahałem się ani chwili.
Jeśli akurat mam lenia (ostatno dość często) to zdarza mi się włóczyć się po youtubie wklepując różne, mniej lub bardziej losowe, hasła i magiczny skrót "amv". Tytuły anime, pojedyncze słowa, nazwy znanych mi zespołów itd. Zawsze się coś znajdzie, ale w większości przypadków owe "znaleziska" nie porywają. Czasem są zbyt przekombinowane i ilość efektów specjalnych przyprawia o oczopląs, innym razem to kawałek anime z przyklejoną byle jak piosenką... żeby wygrzebać coś ciekawego trzeba być w czepku urodzonym szczęściarzem albo poświęcić mnóstwo czasu. Dzisiaj chciałbym podzielić się z wami kilkoma takimi cudeńkami, może nie wszystkie są elitą w swoim gatunku, ale wszystkie mają w sobie to "coś". Zapraszam.
W jednym z komentarzy sprzed kilku miesięcy zostałem poproszony o napisanie recenzji "Neon Genesis Evangelion". Dzisiaj – przynajmniej częściowo - spełniam zadość tej prośbie. Sam tekst nie będzie jednak recenzją, a raczej nieco wybiórczym spojrzeniem na serial, który w ciągu ośmiu lat obejrzałem ponad dwadzieścia razy.
Przeglądając ostatnio pewną stronę z ROMami, natknąłem się na grę Duel Masters: Shadow of the Code i z miejsca dopadła mnie nostalgia. Przypomniałem sobie, jak będąc jeszcze małym Rasgulem, spędzałem wiele czasu w uniwersum tej karcianki. Chłonąłem wszystko, co Wizards of the Coast podrzucili mi pod nos. Na DM w Polsce był swojego czasu mały bum, co zresztą skrzętnie wykorzystali wówczas producenci chrupek i chipsów. Nie pamiętam wszystkiego super dokładnie, ale wiem jedno – przy Mistrzach Pojedynków bawiłem się świetnie.