Najlepsza muzyka w grach: The Elder Scrolls IV: Oblivion
Jak wydawane są soundtracki z gier (dyskusja) - Słowo na niedzielę(44)
Hej zagrajcie muzykanty! O bardach, skaldach i kapelach w grach RPG
#2 StarCraft 2 - Soundtracki
Ori and the Blind Forest - recenzja ścieżki dźwiękowej
Child of Light - recenzja ścieżki dźwiękowej
Niedawno wspominałem filmy akcji z jedną, charakterystyczną piosenką. Dziś pora na kolejną sentymentalną podróż - tym razem z trochę szerszym zakresem filmów, ze ścieżką dźwiękową złożoną z wielu świetnych, dobrze dobranych piosenek.
Oglądając sztandarowe filmy akcji czy karate z lat 80-tych, można łatwo zauważyć pewien utarty schemat. Główny bohater przeżywa jakąś porażkę, ma problemy, potem przechodzi jednak wielką przemianę i na końcu okazuje się zwycięzcą! W tym schemacie obecna była też piosenka - czasem podczas jakiś scen w środku filmu, czasem na napisach końcowych, zwykle rockowa - ale wypełniona syntezatorami. Utwory te nie były najwyższych lotów, często mało znanych wykonawców, ale z reguły bardzo dobrze dobrane do danego filmu i świetnie podkreślające jego klimat. Dziś wspomina się je równie ciepło co tamte filmy, internet pełen jest różnych list i składanek najlepszych przebojów z filmu akcji. Oto mały przegląd świetnego kiczu!
Pisałem już o muzyce filmowej oraz elektronicznej w kilku różnych wpisach – zdarzyło się nawet połączenie tych dwóch gatunków, nie tak bardzo przecież od siebie odległych, jeżeli dokładniej się im przyjrzymy. Tę „przepaść” sukcesywnie zaczęto zmniejszać już kilka lat temu, kiedy do kanonu instrumentów na stałe weszły elektroniczne perkusje, gitary, skrzypce; syntezatory, keyboardy czy mixery znacząco poszerzające możliwości kompozytorów. Nawet w przypadkach, w których teoretycznie nie wyobrażamy sobie dopasowania takiej muzyki, udało się ją „wcisnąć” i zachwycić odbiorców, czego świetnym przykładem jest Hitman: Contracts – ze ścieżką dźwiękową stworzoną przez Jespera Kyda.
Maski. Pełno strasznych i mrożących krew w żyłach masek przypominających przerośnięte i przerysowane zwierzęta. Hektolitry krwi i masa trudnych do wyjaśnienia morderstw. Dziesiątki wykorzystanych broni, od pałek, kijów i noży, po karabiny maszynowe i profesjonalne strzelby. To wszystko z pewnością składa się na udany thriller, lecz w tym wypadku zostało wykorzystane w dwuwymiarowej grze, która wywalczyła sobie miejsce w sercach graczy poziomem trudności, historią, niezwykłym klimatem, nietypową, pikselowatą grafika oraz ośmiobitowymi hitami. Niezależne Hotline Miami pobiło wiele wysokobudżetowych produkcji, a my, w oczekiwaniu na drugą część, przyjrzymy się bliżej muzyce z części pierwszej.
Do nietypowych gier potrzebni są nietypowi kompozytorzy. Albo ogółem muzycy, ponieważ użycie w tym wypadku słowa „kompozytor” pewnie będzie według wielu osób nadużyciem. Czasem, wśród standardowej kadry, pojawi się ktoś całkowicie niezwiązany ze ścieżkami dźwiękowymi i wykona kawał dobrej roboty, który z pewnością jest wart odnotowania. Dzisiejsze Niech gra muzyka! (w sumie zeszłotygodniowe, ale do tego wrócę na koniec tekstu) spędzimy pod banderą jednej gry – restartu znanej i poważanej marki, jaką z pewnością jest Devil May Cry.
Każdy gracz, prędzej czy później, ląduje przy grze MMO. Czy to darmowej, czy z abonamentem, zawsze jednak znajdzie się coś, co nakłoni nas do ściągnięcia lub zakupu i wsiąknięcia na długie godziny w wirtualny świat, wypełniony setkami innych graczy walczących o lepszy ekwipunek i kolejne osiągnięcia. Jeśli niekoniecznie mamy ochotę na comiesięczne wydawanie pieniędzy, zawsze możemy wybrać jedną z licznych darmowych ofert albo znaleźć coś, za co można zapłacić raz i cieszyć się bez końca. Takich MMO jest jednak dość mało, a chyba najbardziej znanym przedstawicielem jest Guild Wars 2. Od pierwszej części Wojnom towarzyszy Jeremy Soule – kompozytor pracujący przy niektórych grach z serii Gwiezdnych Wojen czy też The Elder Scrolls.
Od niedawna twórcy gier komputerowych pochodzący z Polski stawali się coraz bardziej popularni. W 2007 roku, po wielu wzlotach i upadkach składających się na masę zmian, na świat przyszła gra pod tytułem Wiedźmin, współdzieląca świat i postacie z książką autorstwa Andrzeja Sapkowskiego. Zebrała bardzo dobre noty i pokazała wszystkim, że środkowa Europa również potrafi tworzyć gry na skalę światową. Jej druga część (przez jednych uznawana za lepszą, przez innych za gorszą) powtórzyła sukces, a zakończenie trylogii zapowiada się fenomenalnie. Czymże jednak byłby Wiedźmin w wersji obrazowej, gdyby nie świetna muzyka nawiązująca do słowiańskich klimatów oraz tradycyjnych instrumentów?
Zostawiliśmy za sobą przerażenie wywoływane przez Deriviere’a i wyszliśmy z krainy baśni Pulkkinena, aby w końcu udać się do świata bardzo dobrze znanego praktycznie wszystkim. Jeden z najbardziej cenionych erpegów, cieszący się niegasnącą popularnością w Europie (a szczególnie w krajach słowiańskich), jest wyposażony w równie piękną i czarodziejską muzykę, na zawsze pozostałą w pamięci graczy. Panie i panowie, dziś chciałbym przedstawić kompozytora o imieniu Kai Rosenkranz – Niemca, który stworzył ścieżkę dźwiękową do uwielbianych Gothiców oraz pierwszej części mniej cenionej sagi Risen. Ale zacznijmy od początku.
Po wydostaniu się z mrocznych czeluści mrożącej krew w żyłach muzyki pana Deriviere, nadszedł czas na pewien kontrast w postaci baśniowej atmosfery i bajecznego klimatu. Muzyka w grach przecież nie musi trzymać nas cały czas w napięciu i motywować do działania. Nieraz wystarczy, żeby była tłem naszych starań – przyjemnym i nieszkodliwym, ale jednak potrzebnym.
W każdym filmie, tak jak i w każdej grze towarzyszy nam muzyka – nic nowego. W dzisiejszych czasach jednak z pomocy profesjonalnych kompozytorów korzystają również twórcy reklam oraz montażyści zajmujący się trailerami. A co, jeśli artyści zajmujący się wysokobudżetową ścieżką dźwiękową nie mają czasu na komponowanie dodatkowych, krótkich i jednorazowych utworów? Wtedy do akcji wkraczają ludzie zajmujący się szeroko pojętym gatunkiem pod nazwą Trailer music.