Retrospektywa: Planescape, gra w którą (wciąż) trzeba zagrać
Liege, czyli o tym co się stało z taktycznymi RPG
Jesteśmy już po premierze najważniejszego RPGa roku…
Głęboko pod ziemią: Kwestia niesprawiedliwości.
Do dwóch razy sztuka - recenzja Final Fantasy XIII-2 (PS3/X360)
Kolekcja HD, która powinna powstać
GOG.com zrobiło mi wielką niespodziankę oferując w pre-orderze Legend of Grimrock. Ten staroszkolny, świetnie zapowiadający się dungeon crawler został już pieczołowicie opisany przez niezastąpionego Hedzia (<3), więc nie będę się powtarzał po nim.
Ja się będę po prostu cieszył. Bo to dobry czas dla RPGów na PC.
Długo oczekiwałem Ys: Oath in Felgahana w wersji na PC, wersji wreszcie legalnie dostępnej na Steam. W ogóle nie przeszkadzało mi to, że grę skończyłem kilka razy w wersji na PSP, a mój głód podsycały opowieści, jakoby wersja na PC była lepsza. Niestety, nie jest. Jest natomiast ładniejsza i pomimo kilku słabości względem wersji oryginalnej to nadal jeden z najlepszych RPGów akcji w historii gatunku.
Pojawienie się Ys: Oath in Felghana na Steamie może być jedną z najważniejszych wiadomości dla fanów RPG w tym roku. Składa się bowiem tak, że na świecie są dwa ogromne kłamstwa – że wszystkie jRPG są podobne i że nie ma dobrych jRPG na PC. Gry Falcomu nie tylko udowadniają ile w tym nieprawdy, ale nawet pomimo kilku lat na karku wciąż są w ścisłej czołówce gatunku. Od action-RPG, które rozgrywką onieśmielają gry BioWare, po klasyczniejesz podejście do gatunku bijące na głowę nawet Final Fantasy VII. Od szlifowania znanych elementów, po eksperymenty. Jest na co czekać.
“The body is but a vessel for the soul, a puppet which bends to the soul's tyranny. And so, the body is not eternal, for it must feed on the flesh of others, lest it return to the dust from whence it came. Therefore must the soul deceive, despise and murder men.”
― A.J. Durai, Vagrant Story
Nie ukrywam, że jestem ogromnym fanem gier Yasumiego Matsuno. Każda z jego produkcji, z Tactics Ogre oraz Vagrant Story na czele, wniosła coś ciekawego do elektronicznej wersji RPG; Ogromne światy, wspaniałe postaci, doskonałe dialogi, mocny przekaz i tona zawartości – oto ich wspólny mianownik. Oto powód dla którego uważam jego gry za najlepsze gry.
Kolejna część gier roku by Pita przenosi nas do ostatniego zestawienia gier, które zachwyciły mnie w 2011. Gier różnorodnych, dobrych, rozsianych po kilku platformach. Nie zabraknie napadów na bank, mrocznej duszy oraz prawdziwego króla wojowników.
Kolejna z moich gier roku. Jedyna z NDSa. Zapomniana perełka, o której byłem przekonany, że osłodzi mi śmierć konsolki Nintendo. Ta nie dość, że nie umiera to wraz z Radiant Historia przykuła mnie do dwóch ekranów na długie godziny. Radiant Historia nie jest jednym z najlepszych RPGów na NDSa. Ona jest tym najlepszym.
Angielska wersja Shadow Tower: Abyss jest gotowa. Ta zaginiona perełka gier na PlayStation 2 została wreszcie przetłumaczona przez fanów gatunku. Czy jest powód się rajcować tym dziwactwem, czy jak zwykle ten Pita upadł na głowę? Upadł. Ale powód jest. Bowiem Abyss to ostatni "128-bitowy" RPG teamu który dał nam potem Dark Souls oraz Demon's Souls, a ich wcześniejsze King's Field IV oraz Eternal Ring to w dużej mierze gry nawet lepsze od obecnie ukochanych pozycji From Software.
Abyss to klimatyczna grafika, ogromny świat, wysoki poziom trudności i nietypowe realia - coś na wzór połączenia Indii z elementami Afryki, w ogromnym drzewie, we wczesnych latach XX wieku, stąd choćby obecność bronii palnej. Co ciekawe ciosy zadajemy gałkami, a system walki jest jednym z najciekawszych jakie widziałem w cRPG - dynamiczny, różnorodny, pozwalający na odcinanie kończyn. Grę ogrywałem jeszcze za czasów japońskiej premiery, ale teraz będę miał okazję ją skończyć. Hurra! Patch do pobrania tutaj. Raport z placu boju kiedyś. To gra niszowa, jednak warta uwagi. Uwierzcie.
Gry roku 2011 by Pita to seria krótkich artykulików o grach, które okazały się dla mnie najważniejsze w minionym już roku. Nie są to recenzje, a raczej kilkunastozdaniowe opisy najciekawszych moim zdaniem pozycji. W drugiej części mowa o świetnych RPGach na PSP, które w niczym nie ustępują pozycjom na konsole stacjonarne.
W środku o bohaterach, koszmarach i klasykach, które wróciły po latach.
O Planescape napisano na całym świecie już chyba wszystko co było do napisania. Nawet pomimo 12 lat na karku wciąż wielu dziennikarzy na całym świecie uważa przygody Bezimiennego za najlepszą historię opowiedzianą w grach wideo oraz cRPGa idealnego. Nawet mimo kilkuset świetnych gier wydanych w ostatniej dekadzie wciąż gro graczy najchętniej odwołuje się do Planescape jako swojego ideału narracji i grywalności w grach wideo. I nawet mimo ogromnej idealizacji gry związanej z upływem czasu, nostalgią i powszechnym malkontenctwem to wszyscy oni mają sporo cholernej racji.
Atelier Totori: The Adventurer of Arland, które od niedawna ogrywam troszkę przeniosło mnie do czasów dzieciństwa oraz fascynacji Final Fantasy VII i Harvest Moon. Od bardzo dawna chciałem spróbować gier Gusta, o których krążyły legendy, że mimo specyficznego wyglądu należą do ścisłej czołówki japońskich RPG ostatnich lat. Cóż, okazuje się, że nie ma w tym wiele przesady.