Nintendo DS za 30 złotych sprawił mi więcej frajdy niż PS3 za 40 razy tyle
Cenisz dobrą fabułę w grach? Koniecznie sprawdź “999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors”
Inazuma Eleven – gra na której powinno Ci zależeć
Mangowy krasnolud (w generatorze historii)
Polska przenośna rzeczywistość, czyli smutny los handhelda
everyday Zen: Phoenix Wright: Ace Attorney
„Zielone piekło nie zwróciło uwagi na krzyki piątki wędrowców. Kto wchodzi do lochów powstałych na zgliszczach zatopionej cywilizacji musi radzić sobie sam. To podstawowa zasada, jakiej trzymają się wszyscy wędrowcy, kupcy, żołnierze, czy padlinożercy, a nawet dziwki. Umiesz liczyć – licz na swoją drużynę, bo jedyne co może interesować inne gildie, to obrabowanie twoich zwłok, czy cena wyznaczona za stwora, który zabił cie, jeżeli byłeś kimś ważnym. Dlatego nikogo nie obchodziły krzyki, szczególnie, że nie należy do kogokolwiek ważnego.
Zdecydowana większość graczy, których znam ma/miało konsolę przenośną. Posiadanie urządzenia do odpalania małych, wciągających pozycji zwyczajnie kusi. Handheldy mają swój własny świat i własne marki, które różnią się od tych ze sprzętów stacjonarnych bradziej niż wielu z nas się to wydaje. Spotkamy na nich większy nacisk na czystą rozgrywkę, sporo „simowych” elementów, ciekawe sterowanie i RPGi z toną walk, i świetnych dialogów. Z tym i wieloma innymi pozytywnymi zjawiskami kojarzy mi się Game Boy, NDS czy PSP... Tym bardziej szkoda, że najczęściej lądują one na kanapie, fotelu, czy łóżku, tuż obok telewizora pod którym błyszczy się jakiś mocarz z bezprzewodowym padem.
To taka nierówna walka.
Tylko co począć będąc młodym, upartym mieszkańcem Polski i chcąc w pełni doświadczyć handheldowej gorączki, która wbrew pozorom wciąż jeszcze nie minęła?
Everyday Zen, nieregularny cykl o grach wspomagających luzowanie się (mam słabość do takich niepoprawnych określeń) wraca. Drugą serią, którą chcę wyróżnić jest Ace Attorney, a w szczególności części tego cyklu związane Phoenixem Wrightem, czyli charakterystycznym adwokatem w niebieskim garniturze od którego Tomasz Lis podpatrzył uczesanie.
Po dobrych 2 latach od kupienia, wreszcie skończyłem ostatecznie Devil Survivora. Wszystkie zakończenia, wszystkie dodatki, cały system rozpracowany. Chociaż niedawno pojawiła się druga cześć na NDS oraz rozszerzona edycja na 3DSa, to i tak czuję, że takich gier powinno być więcej. Oryginalnych, ładnych, pomysłowych, niesamowicie nieliniowych i z własnym stylem.
Kolejna z moich gier roku. Jedyna z NDSa. Zapomniana perełka, o której byłem przekonany, że osłodzi mi śmierć konsolki Nintendo. Ta nie dość, że nie umiera to wraz z Radiant Historia przykuła mnie do dwóch ekranów na długie godziny. Radiant Historia nie jest jednym z najlepszych RPGów na NDSa. Ona jest tym najlepszym.
Kieszonkowa ofensywa Atlusa naprawdę mi się podoba. Firma, znana ostatnio przede wszystkim z Catherine nie zapomina o swoich korzeniach oferując sporo zarówno dawnym jak i nowym fanom swoich serii, i to bez rozmieniania się na drobne jak w przypadku nieszczęsnego Square-Enixu. Pomimo wielu spekulacji o złej kondycji artystycznej jRPGowego giganta to tak naprawdę wszystko co zapowiadają w gatunku na konsole przenośne od razu staje się obowiązkowym zakupem (jeżeli nas stać).
Obcy, Obcy, Obcy. Uwielbiam Aliens, uwielbiam gry z tego uniwersum, czy gry które nim się inspirowały - żeby wspomnieć choćby Metroida i Contrę. Ale wcale nie uważam, że którekolwiek AvP to najlepsza gra na licencji zakwaszonych stworów. Ten tytuł należy się w moim przekonaniu Alien: T.E na GBC.
I choć bardzo czekam na Colonial Marines jest jeszcze jedna gra, która interesuje mnie bardziej - Aliens: Infestation na NDSa od WayForward.
Coraz częściej gracze narzekają na żywotność baterii nowych konsol przenośnych. Tymczasem, czy w ogóle w Polsce korzystamy z możliwości grania poza domem?
Studenci i pracujący dorośli poświęcają często w tygodniu po kilkanaście godzin na podróże. Czas spędzany w komunikacji miejskiej i pociągach spędzają na czytaniu, wykonywaniu określonych obowiązków na laptopach lub właśnie graniu. Na ile jednak w tym ostatnim zajęciu pomagają nam popularne „handheldy”?
Dla wielu z nas postęp technologiczny ma same atuty. Gry są coraz lepsze, ciekawiej opowiadają historię, prezentują fantastyczne światy, oddają rzeczywistość, dają więcej możliwości. Czasami jednak są momenty, gdy człowiek widzi, że ten cały rozwój coś też jednak odbiera.
Do takich wniosków doszedłem po zobaczeniu trailera japońskiego RPG-a wydanego już w Japonii , a który niedługo zyska tłumaczenie i trafi do zachodniej części cywilizacji. Mowa o Solatorobo: The Red Hunter na NDS-a.
Przyznaję się bez bicia, że ten news jest mocno spóźniony. Wcześniej jednak nie wiedziałem, że kultowa Pegasusowa produkcja Goal!3 doczekała się remake’a zatytułowanego River City Soccer Hooligans. Sympatyczna niespodzianka? No jednak niekoniecznie.