And the Oscar goes to... 85. Oscarowa gala za nami
Wróg numer jeden - kilka kartek z pamiętnika CIA
Recenzja filmu Green Book - bo chodzi o to, żeby było miło
Na pięć minut przed Blade Runnerem 2049. O talencie aktorskim Ryana Goslinga
Oscarowe nadrabianie #1 – Przełęcz ocalonych
Oscarowe nadrabianie #0 - Leony
Nominacje do Nagród Akademii Filmowej zostały przyznane. Ceremonia prowadzona przez Emmę Stone i Setha MacFarlane’a nie przyniosła większych niespodzianek, jednak obyło się również bez specjalnych kontrowersji.
Spadkobiercy swoją premierę w Stanach mieli prawie pół roku temu, do Polski film trafił ze sporym opóźnieniem – co może nie jest regułą, ale zdarza się zbyt często. W każdym razie, od niemal trzech tygodni obraz Alexandra Payne’a jest wyświetlany także w polskich kinach. Mimo pięciu nominacji do Oscara obraz ten zgarnął tylko(?) jedną statuetkę, w kategorii „najlepszy scenariusz adaptowany”. Dołożył także dwa Złote Globy (najlepszy dramat, najlepszy aktor w dramacie – George Clooney). Zaciekawiony poszedłem sprawdzić go przedwczoraj. I najlepszym filmem (ani zeszłego, ani tego roku) bym go nie nazwał, ale solidnym już jak najbardziej tak.
Oscary, jak co roku - przyszły i poszły. O wynikach trochę podyskutowano, ponarzekano na zwycięzców takich czy innych kategorii lub pogratulowano zasłużonym zwycięzcom. Jak się ma to do kategorii Najlepszy Krótkometrażonwy Film Animowany? Oceńcie sami. Na YouTube można obejrzeć pełną wersję nagrodzonej Oscarem animacji The Fantastic Flying Books of Mr. Morris Lessmore. I od razu Wam mówię - warto poświęcić te 15 minut.
Nie miałem przyjemności oglądać pozostałych nominowanych, ale mając na uwadze dwóch największych tegorocznych zwycięzców zapraszających widza w nostalgiczną podróż do początków kinematografii (Artysta i Hugo), nie powinen nikogo dziwić ten rezultat. Latające Książki to filmik stworzony z miłości do słowa pisanego i jako taki jest: a) szalenie pomysłowy i b) całkiem wzruszający (a co, nie bójmy się tego!). Wersja w wysokiej rozdzielczości dostępna jest do kupienia w iTunes, możecie też zajrzeć na oficjalną stronę produkcji. Brawo, panowie autorzy (William Joyce i Brandon Oldenburg)!
Film W ciemności Agnieszki Holland przed kilkoma dniami został nominowany do Oscara w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny”. Czy ma szansę wygrać, trudno mi wyrokować, bo pozostałych obrazów pretendujących do tego tytułu (czyli: Heavy Shulayim, Monsieur Lazhar, Rozstanie, Rundskop) nie widziałem. Po kilku dniach prób, spowodowanych przepełnieniem sal kinowych szkolnymi wycieczkami, udało mi się za to wreszcie obejrzeć W ciemności. I powiem Wam, że to dobry film jest.
Jak wygląda przeciętny film o sporcie? Najpierw pewna drużyna przegrywa. Pewnego dnia znajduje dobrego trenera, bądź zaczynają opiekować się nią anioły. Od tego momentu passa się odwraca. W ostatnim meczu na nowo przegrywa, by w końcówce zwyciężyć (np. po zobaczeniu uśmiechającego się dziecka na trybunach). Moneyball nie jest przeciętnym filmem o sporcie. To film o marzeniach, o walce z wiatrakami. Do bólu prawdziwy.
Noc oskarowa przed nami, więc pokuszę się o wytypowanie zwycięzców w kilkunastu najważniejszych kategoriach (pomijam takie arbuzy jak film zagraniczny czy montaż, na które - cytując Ricky'ego Gervaisa z gali Złotych Globów - nikt nie zwraca później uwagi). Tradycyjnie, na polską telewizję nie ma sensu liczyć, bo transmisja z najważniejszego wydarzenia filmowego roku nie wpisuje się w misję ludzi z Woronicza. Tak czy siak zapuszczę sobie cichaczem radyjko, włożę słuchawki do ucha i na dobry sen postaram się w jakimś stopniu emocjonować, tym co akurat dzieje się w Kodak Theatre. Od siebie dodam, że rok 2010 był cienki dla kinomatografii, no ale po chudych latach musza przyjść te tłuste, więc źle nie będzie.