Sleeping Dogs powstało niczym feniks z popiołów po wypalonej serii True Crime. Niechciany przez Activision koncept na trzecią część pt. True Crime: Hong Kong wzięło pod swe prężne skrzydła Square Enix, wydając jednak grę pod nowym tytułem. Wolna od uprzedzeń i mieszanych skojarzeń po swych poprzednikach marka zyskała świeży start, który wykorzystała więcej niż dobrze. Sleeping Dogs to jeden z najciekawszych sandboxów ostatnich lat, kuszący Orientem, niezłą, choć klasyczną historią oraz przede wszystkim świetnie pomyślanym systemem walki.
Gdy w 2011 roku na targach E3 pokazano pierwszy trailer promujący nową Larę Croft oniemiałem z wrażenia. Ociekał gęstym, mrocznym i ciężkim klimatem, pokazując wyraźnie, w którym kierunku będzie zmierzać seria. Dość już przesadnie dużych krągłości, przez które seksapil aż wyciekał z ekranu. Kiedyś to bawiło i się podobało, jednak gusta graczy się zmieniły, stały się bardziej dojrzałe i oczekują czegoś więcej niż obfitych piersi!
Znacie pewnie ten typ misji. Przeważające siły wroga, często też ograniczony limit czasowy i krótkie polecenie „zabij XYZ”. Po wyeliminowaniu dowódcy jego współpracownicy, podopieczni, słudzy nagle znikają, dezerterują, tracą ochotę do walki, a nam przyznawane jest chwalebne zwycięstwo. Czemu w większości przypadków tylko na papierze wygląda to dobrze?
Twórcy Borderlands 2 chwalą się oddaniem w ręce gracza arsenału, jakiego jeszcze nigdy nie widział w żadnej produkcji na jakiejkolwiek platformie. Nie mogę tego zweryfikować, bo jeszcze na Pandorię nie trafiłem i nie zebrałem nawet jednego z walających się tam tonami pistoletów lub karabinów. Domyślam się jednak, że tak samo jak w pierwszej części, tak i w kontynuacji balans został zachowany i każdy gnat ma jakieś swoje zalety. Wiem też, że zdecydowanie łatwiej jest w wielu innych grach znaleźć przypadki broni, które są zupełnie zbędne. Ot choćby, w takiej produkcji Squaresoftu.
Filmowe potyczki z silnymi oponentami lub przeważającymi siłami wroga są czymś, czego wielu z nas szuka w grach. Nie ma w końcu nic przyjemniejszego niż okupione potem, krwią i łzami zwycięstwo nad wrogiem, który kilka minut wcześniej z przekonaniem obrażał nas i naszych towarzyszy. Rangę takiego starcia i jego szanse na zapisanie się w pamięci zwiększa zdecydowanie liczba rannych lub ofiar po stronie dobra/bohaterów/zwycięzców.
Uwaga, spojlery na temat Final Fantasy Tactics!
Wielokrotnie zdarza mi się niektóre tytuły pozostawić bez wisienki na torcie, czyli wykończenia głównej fabuły. Są gry, które nigdy nie miały przyjemności oświecić mnie swoim zakończeniem i nieprędko pewnie zostanie dana im taka szansa. Sleeping Dogs jest grą, która jako jedna z niewielu mogła na mojej konsoli zagościć na dłużej. Przeszedłem, a teraz podzielę się swoją opinią.
Wydane na PSX-a Final Fantasy Tactics jest przez wielu graczy otoczone kultem. Trudno dostępna, niesamowicie rozbudowana, wciągająca, dopracowana i poruszająca trudne tematy produkcja trafiła do nielicznych, ale i tak zyskała opinię jednego z najlepszych tytułów swojego gatunku. U mnie po raz pierwszy główny bohater, Ramza, zawitał dopiero w XXI wieku, gdy wśród platform do zabawy były nie tylko PC i PSX, ale też oferująca wiele PlayStation 2.
Sleeping Dogs to kawał świetnej gry pozwalającej poszaleć w Hong Kongu. By poczuć się w tym mieście jak szef potrzeba nieco umiejętności i sprytu. Jeśli chcecie czerpać z gry garściami to warto pamiętać o kilku sprawach, które zarówno ułatwiają życie jak i zdobywanie osiągnięć.
Żeby nieco pomóc tym, którzy mają jeszcze produkcję United Front Games przed sobą, przygotowałem ten mały poradnik pozbawiony spoilerów.
Zabójca GTA czy kolejna byle jaka gra w miejsko-gangsterskich klimatach? Odpowiedź jak zwykle leży gdzieś pośrodku.
Kodeks samurajów – Bushido w pełni rozumieją jedynie Japończycy, potomkowie tych legendarnych wojowników. Dawno temu Squaresoft pokosiło się o stworzenie gry w której starano się przemycić ducha dawnych zasad, etyki i honoru, dostarczając przy okazji widowiskowe i emocjonujące pojedynki na miecze.
Efektem tych starań jest Bushido Blade. Ta, w pewnych kręgach kultowa, produkcja pokazuje, że do stworzenia grywalnej pozycji wystarczą czasem najbardziej oczywiste rozwiązania. Zapraszam do drugiej odsłony cyklu Squaresoft – legenda PlayStation.