Kilka tygodni temu Avalanche Studios zapowiedziało trzecią odsłonę swojej flagowej serii Just Cause. W związku z tym zacząłem się zastanawiać czy twórcy w ciągu pięcioletniej przerwy zdołają mnie zaskoczyć. Bardzo bym chciał, aby omawiana marka choć trochę przybliżyła się do Grand Theft Auto, ponieważ widzę w niej ogromny potencjał. Potencjał, który po dzień dzisiejszy nie został nawet w połowie wykorzystany.
Just Cause słynie z ogromnego obszaru, po którym możemy się przemieszczać. Za pomocą nóg głównego bohatera, czy przy udziale wszelkich modeli samochodów, motocykli, tudzież helikopterów oraz samolotów. Gra posiadająca tak duży teren zmagań powinna zawierać równie dużo zawartości. A tak w istocie niestety nie było. Co prawda główne misje bawiły i cieszyły swoim rozmachem oraz urozmaiceniem, ale pobocznych atrakcji zdecydowanie mi brakowało. A te, które się pojawiały często powielały jeden i ten sam schemat. W dodatku ich ilość była znikoma. W jedynce poza wyścigami z czasem, szukaniem sekretów oraz przejmowaniem terenu nie było za bardzo co robić. No może poza kilkoma krótkimi zadaniami... powtarzającymi się swoją drogą w nieskończoność.
Ponadto wiele miejsce pozostawało pustych. Pustych, ponieważ nic się na nich nie znajdowało. Mogliśmy je jedynie eksplorować, podziwiać i nic poza tym. Brakowało tam misji, czegokolwiek, co wydłużyłoby w ciekawy sposób rozgrywkę. Niestety podobnie jest i w drugiej części. Tyle, że tam producent zaoferował nam zróżnicowany świat. Szkoda tylko, że same zabudowania, architektura miast zostały potraktowane po macoszemu. Podobnie jak fizyka jazdy, scenariusz oraz strona audio.
W Just Cause od zawsze brakowało mi stacji radiowych, porządnego modelu jazdy oraz zniszczeń naszych środków lokomocji, wciągającej fabuły, intrygujących postaci oraz wielu zróżnicowanych i sensownych zadań pobocznych. Bo poza tym gra trzymała przyzwoity poziom. Nie wspominając o oryginalnym pomyśle z linką, którą można wykorzystać na wiele sposobów. Just Cause 3, aż się prosi o idealne wykorzystanie wszystkich zalet serii. Poczynając przede wszystkim od różnorakich misji.
W gruncie rzeczy mam nadzieję, że twórcy wezmą sobie do serca potrzeby graczy. W końcu nie można stać w miejscu. Szczególnie, że poszczególne odsłony debiutują raz na kilka lat. Między jedynką, a dwójką mamy 4 lata różnicy. Natomiast pomiędzy drugą częścią, a trzecią różnica ta będzie wynosić w najlepszym wypadku 5 lat. Przez tak długi okres oczekiwania - wypadałoby wypełnić swój flagowy produkt bogatym contentem.