Koncepcję Dirta odrzuciłem już dawno, ale pomyślałem, że skoro nie pośmigam na rajdowych bezdrożach Skandynawii, to przynajmniej porozwalam sobie przeciwników z bananem na twarzy. Pojawiło się demo Showdown i pomyślałem „ok”, zassałem prawie 3 GB danych, odpaliłem. Z ekranu wali prawym podbródkowym reklama AMD i budzi się we mnie pierwszy niepokój, czy mój Geforce nie zostanie potraktowany jak produkt 3 kategorii. Na szczęście gra sama wykryła optymalne detale, więc szybciutko sprawdziłem jakie tryby udostępnili twórcy w wersji demonstracyjnej.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie to cykl krótkich felietonów, w których poruszam tematykę popularnych kiedyś i obecnie tytułów i ich ewentualnych kontynuacji, o których nie wiemy absolutnie nic (być może nawet deweloperzy o nich też nic nie wiedzą) albo o których jakiś czas temu słuch zaginął. Nie wiemy czy powstaną, ale z całą pewnością wielu graczy czekałoby na te pozycje z zapartym tchem. Dziś zajmiemy się GRID-em 2.
Wśród ogromnej liczby tytułów dostępnych na PlayStation 2 nie brakuje dużej grupy wyścigów zręcznościowych, które pozwalają bawić się przymrużeniem oka. Najczęściej jednak takie zmagania toczą się w miastach, na asfaltowych drogach wielkich metropolii. Na tym tle wyciągnięty jakby prosto z automatu Shox wybija się na pierwszy plan. Niestety, mało kto jest w stanie to docenić.
Produkcja EA Big była jedną z wielu znakomitych pozycji stworzonych przez to studio na popularną maszynkę Sony. Gracze dostali od tych twórców w krótkim odstępie czasu wykręcone wersje piłki nożnej, wyścigów skuterów śnieżnych, koszykówki, snowboardu, wrestlingu i futbolu amerykańskiego. Pojawiły się też wyścigi samochodowe reprezentowane przez trudne, ale i bardzo grywalne Shox.
Cóż za miła informacja dla fanów F1 na rozpoczęcie sezonu 2012 tej najbardziej prestiżowej serii wyścigowej na świecie - Codemasters oficjalnie potwierdziło, iż trwają prace nad kontynuacją marki. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że brytyjski deweloper przedłużył umowę licencyjną z F1, czego efektem jest zapowiedź F1 2012. Pojawił się też pierwszy... dziennik dewelopera:
Stephen Hood spacerując po padoku (i nie tylko) rozmawia z kierowcami, którzy próbują porównać prowadzenie prawdziwego bolidu z doznaniami, jakie oferuje gra. Wypowiadają się Jean - Eric Vergne, Sam Bird, Max Chilton, Johnny Cecotto, Fabio Leimer, Gary Paffett i Stefano Coletti.
F1 2012 będzie trzecią z kolei częścią wyścigów F1 od Codemasters (w kolejce czeka jeszcze przeglądarkowa F1 Online: The Game, zaplanowana na wiosnę tego roku). F1 2011 mogła pochwalić się poprawionymi, względem edycji 2010, błędami (legendarne pit - stopy), trybem kooperacji i wprowadzenien do gry Safety Cara. F1 2012 trafi do sklepów tradycyjnie we wrześniu i będzie dostępna na PC, Xboxie 360 i Playstation 3. Czekamy na więcej informacji.
A co Wy sądzicie o tej wiadomości? Uważacie, że Codemasters uda się wprowadzić do gry nowe elementy, które będą wartościowe i istotne? Uda im się stworzyć idealną Formułę 1?
Odkąd pamiętam, a co za tym idzie, odkąd posiadam komputer, byłem, jestem i będę zagorzałym zwolennikiem gier wyścigowych. Jest to jeden z tych rodzajów gier komputerowych, które dostarczają mi niezapomnianych wrażeń w każdej postaci, a także pozwalają w pełni zrelaksować się, przy najmniejszym nakładzie szarych komórek. Uwielbiam bezmózgie gry wyścigowe, uzależniające od ciągłego powtarzania pewnych odcinków, byle tylko uzyskać wynik lepszy od poprzedniego. Uwielbiam gry, które wyłączają mnie na jakiś czas z rzeczywistego funkcjonowania na rzecz wirtualnego ego zasiadającego za kierownicą futurytycznych maszyn. Taką grą jest właśnie Powerslide, szanowanego przeze mnie, nieistniejącego niestety już studia Ratbag Games. Gra ma swoje lata, bo miała premierę pod koniec lat '90, ale do dziś jest uznawana za jedną z niewielu, jak nie jedyną, w której idealnie zostały zespolone ze sobą najlepsze elementy gier wyścigowych z niesamowitym postapokaliptycznym klimatem zdewastowanej Ziemi, na której by przterwać, trzeba przeistoczyć się w bezwzględnego bandziora. Na przestrzeni lat gra wracała na dyski twarde moich komputerów niezliczoną ilość razy i za każdym razem bawiłem się wyśmienicie. Mimo upływu lat tytuł w ogóle się nie zestarzał, trzymając bardzo wysoki poziom wykonania i zachowując ważną, jak na dzisiejsze czasy, niewyobrażalnie wysoką grywalność.
Gdy w roku 1994 pierwszy raz uruchomiłem grę Jaguar XJ220, doznałem niemałego szoku. Nigdy przedtem nie miałem do czynienia z tak dopracowaną, jak na tamten okres, grą wyścigową. Graficznie nie powalała na kolana, bo bliźniaczy Lotus III: The Ultimate Challenge prezentował się zdecydowanie ciekawiej, jednak dzieło Core Design nadrabiało całą resztą. Była to pierwsza gra, w której podczas hamowania mogłem dostrzec zapalające się światła stop. Była to pierwsza gra, w której warunki atmosferyczne wyraźnie wpływały na charakterystykę jazdy. No i w końcu była to pierwsza gra, w której spotkałem się z elementami ekonomicznymi, związanymi z dokonywaniem napraw uszkodzonego samochodu. Do tego wszystkiego dołożyło się podróżowanie po całym globie w celu uczestniczenia w kolejnych, coraz to bardziej prestiżowych zawodach. Liczył się dosłownie każdy zarobiony wirtualny cent. Nie było dnia, w którym nie uruchomiłbym tej znakomitej gry. Oczywiście trwało to do momentu, gdy nadarzyła się okazja, by zagrać w Road & Track Presents: The Need for Speed. Od tej pamiętnej chwili na długie lata seria Need for Speed zmieniła moje postrzeganie zręcznościowych gier wyścigowych. Takie gry jak Speed Busters, Breakneck, seria Test Drive czy także znakomity eRacer, nie posiadały wystarczająco dużej siły przebicia, by zainteresować mnie na dłużej. Niedługo skończy nam się rok 2012, a Need for Speed osiągnął już chyba wszystkie poziomy zarówno kiczu, jak i perfekcji. Rodzi się zatem pytanie, czy można w tym temacie jeszcze coś wymyślić?
Tak staram się sobie w tym momencie tłumaczyć kryzys jaki dopadł mnie podczas zabawy z Shox na PlayStation 2. Te zręcznościowe wyścigi od EA Big zyskały sobie na świecie renomę bardzo wymagających i przeznaczonych tylko dla naprawdę cierpliwych graczy. Mnie skusiło do ich zdobycia stricte arcade’owe podejście do tematu rajdów, którego od wielu lat nie spotkałem na platformach do grania.
Deweloperzy ze studia Black Box mają pecha. Po raz kolejny udowodnili, że gry spod znaku Need for Speed niezbyt im wychodzą. Nie popisali się przy Undercover, o World prawie nikt już nie pamięta. The Run prezentuje sobą o wiele wyższy poziom, ale to co mogło sprawić, że zrównałby się poziomem z Hot Pursuit zostało bardzo profesjonalnie zawalone. A szkoda, bo moc w nim jest silna.
W 1997 roku studio Psygnosis przygotowało kontynuację dzisiaj zapomnianej już nieco gry Destruction Derby. Tytuł dawał okazję walki na torze z dziewiętnastoma szaleńcami. Do dzisiaj zastanawia mnie, po co w ogóle powstali Beast, Heavy Metal Hero, General lub Optician.
Wszyscy pokręceni kierowcy mieli w instrukcji krótko opisane profile wraz z grafikami. Pamiętam, że w czasach dzieciństwa robili oni niesamowite wrażenie i jeszcze bardziej wkręcali młodego posiadacza PC-ta w walkę na torze i na arenach. W trybie kariery zaczynaliśmy w czwartej dywizji i dzięki zdobywanym na kolejnych planszach punktom mogliśmy awansować wyżej. W tabelach i na torze rywalizowaliśmy właśnie z ludźmi „z instrukcji”.
Codemasters zapowiedziało właśnie nową grę spod znaku DiRT. Showdown, bo taki nosi podtytuł, ma być jeszcze bardziej zręcznościowa od pełnoprawnych części i skupiać się na rozrywkowej stronie rajdów - będą więc szutrowe wyścigi (nie OS-y), gymkhana, a nawet destruction derby! GameSpot poinformował także, że gra wyposażona zostanie w odpowiednik Autologa, a w grze pościgamy się (nie tylko sami w trybie kampanii, ale też w trybie multiplayer i na podzielonym ekranie) na kilku nowych trasach, usytuowanych m.in w Londynie i San Francisco. Nowy DiRT ukaże się na PC i konsole w maju 2012. Możemy już obejrzeć trailer produkcji:
Co sądzicie o pomyśle Codemasters na taki spin-off? Ja uważam, że ten eksperyment może się udać, ale raczej spodziewałem się w przyszłym roku następnego GRIDa...