Jest rok 1994. Moje życie składa się z klocków lego, przedszkola i dobranocek. Pewnego jesiennego dnia rodzice kupują w jednym z wrocławskich sklepów sprzedających rtv i agd tak zwaną “grę telewizyjną”. Klocki poszły w odstawkę, dobranocki przestały mnie bawić, dziwię się, że w ogóle chciałem chodzić do przedszkola. Tytułowy Pegasus zawładnął moim czasem wolnym, a ja jako dzieciak miałem go naprawdę sporo. Choć dla wielu z Was nazwa ta może być w ogóle nieznana, to mam nadzieję, że wszystko stanie się jasne, jeśli napiszę, że Pegasus był popularnym na polskim rynku klonem Nintendo Entertainment System - w skrócie - NESa.
Gry indie często podążają tam, gdzie nie odważył się jeszcze udać żaden duży deweloper. Pomysły, które rodzą się w niezależnych głowach często wprawiają w osłupienie. Mari0 to jeden z tytułów, które bez wątpienia należy przypisać do kategorii "co ja pacze?!".
Nie mam pojęcia jak wielu osobom spędzało sen z powiek pytanie: "co by było gdyby Mario i Luigi podwędzili Portal-guny z placówki Aperture Science". Pewnie nie zbyt wielu. Być może tylko sześciu. Jednak ta szóstka - grupka niezależnych twórców gier znana jako Stabyourself (co można bardzo wdzięcznie przetłumaczyć jako "Dźgnijsię") - wystarczyła, by koncepcję wprowadzić w życie. I tak oto na świat przyszło nieślubne dziecko Valve i Nintendo, którego żadne z rodziców na pewno nie uzna.
Quest „Wigilia 2011” mam już za sobą, więc w ten leniwy wieczór cierpienia z powodu epickiego obżarstwa, postanowiłem zaserwować Wam klasyczny spam typu „ja zarzucam temat, a Wy piszecie komentarze” ;) A już poważniej – złapałem się dzisiaj na tym, że kupowałem i dostałem w tym roku wyjątkowo geekowe prezenty i nie mam tu na myśli wyłącznie gier. Bycie nerdem wykracza bowiem poza wciskanie klawiszy i zbieranie na półce pudełek z kolejnymi tytułami. By nie przedłużać, zapraszam Was do rozwinięcia gdzie prezentuję i omawiam swoje prezenty i pomysły na nie.
W formie dość rozbudowanego dodatku do mojego poprzedniego wpisu poświęconego legendzie o ukrytym świecie w Super Mario Bros, chciałbym wspomnieć jeszcze nieco o samej grze, odwołując się przy tym do dalekiej już historii. Na pewno, długo można byłoby pisać o tym jak dużą rolę SMB odegrał w rozwoju platformówek i gier jako medium. Interesujące jest to, że o jego być może najważniejszej zasłudze dla branży pamięta dzisiaj stosunkowo niewiele osób. Ukazując się w 1985 roku, Mario przyczynił się bowiem w dużej mierze do ogromnego sukcesu wchodzącej właśnie na rynek konsoli Nintendo Entertainment System. Powodzenie tytułu startowego nowej platformy sprzętowej, przywitalibyśmy dzisiaj jedynie kiwnięciem głową, ale w połowie lat 80. miało ono zasadnicze znaczenie dla przyszłości większej części przemysłu elektronicznej rozrywki. To właśnie NES wraz z dziełem Shigeru Miyamoto uratował dogorywający amerykański rynek konsol, a więc wówczas praktycznie całą zachodnią branżę domowych gier wideo. Ale zaraz, zaraz. Jak to dogorywający? Czy praktycznie całe lata 80. nie były złotym okresem dla gier? Prawda niestety nie jest aż tak różowa jak ówczesna moda.
Nie tak dawno wspominałem o szykującej się na 3DS-a kolejnej olimpiadzie, w której bohaterowie serii Sonic zmierzą się z Mario i spółką. Nieco później trafiłem na ciekawe pytanie na jednym z forów dyskusyjnych. Co by się stało, gdyby Sonic został sprzedany do Nintendo?
Gdyby „Niebiescy” zdecydowali się oddać prawa do marki naddźwiękowego jeża producentowi Wii za odpowiednią sumę pieniędzy to czy oznaczałoby to koniec Sonica, czy może szansę na jego renesans? Sytuacja na pierwszy rzut oka wydaje się nierealna, ale w tym momencie niewykluczone, że tłumy fanów tej kultowej postaci o niej marzą.
Do tej pory trudno było traktować olimpijskie występy Mario i Sonica na poważnie. Każdy wiedział, że to marketingowy hit, który w prosty sposób stara się wykorzystać możliwości kontrolerów ruchowych do zachwycenia młodszych graczy i ich rodziców. Patrząc jednak na zbliżająca się produkcje o Igrzyskach Olimpijskich w Londynie na 3DS-a można zmienić zdanie.
Dzisiaj świat obiegła informacja o nowym kole ratunkowym dla konsoli 3DS. Nowe akcesorium dla japońskiego handhelda wychodzi pół roku po premierze konsoli i ma dodać funkcję, która powinna była pojawić się już na etapie projektowania sprzętu - prawą gałkę analogową. Trudno natrafić na pozytywne opinie o tym paskudztwie, ale osoby od lat śledzące działalność Nintendo wiedzą, że producent od dawien dawna stosuje podobne podstawkowe rozszerzenia dla swoich urządzeń. W rozwinięciu wpisu mała wspominkowa galeria.
Super Mario Bros, wydany w 1985 roku na konsolę NES, jest zapewne jednym z najbardziej znanych i najważniejszych tytułów w historii branży. Ponad 40 milionów sprzedanych egzemplarzy, które przez lata ukazywały się na niezliczonych platformach, świadczy o ogromnej sile przyciągania przygód włoskiego hydraulika. SMB, podobnie jak Pac-Man czy Tetris, należy do do tych gier, które rozpoznawalne są na pierwszy rzut oka nawet przez kompletnych laików, którzy nigdy nie mieli w ręku pada, a ich doświadczenie z tą formą rozrywki skończyło się na zabawie ze Snake`iem na komórce znajomego. Siłą rzeczy więc niesamowita popularność i rozpoznawalność Super Mario Bros zaowocowała narodzinami związanych z nim mitów i legend. Jedną z nich, przez wielu uznawaną z najpopularniejszą w historii gier w ogóle, jest opowieść o tajemniczym „minusowym” poziomie niedostępnym dla zwykłych graczy, z którego istnienia nie zdawali sobie sprawy również twórcy tytułu.
Infinity Ward zapowiedziało wszystkim (?) wyczekującym z niecierpliwością (??) fanom Call of Duty na Wii (???!), że Modern Warfare 3 trafi i na tę konsolę. Kogo ta wiadomość ucieszyła i kto tak naprawdę kupi tę produkcję na konsoli Nintendo?
Spokojnie możemy w tym momencie grupę posiadaczy Wii podzielić na kilka kategorii w zależności od ich upodobań i posiadanych w bibliotece tytułów. Jak zareagowali oni na wieść o premierze najnowszej strzelaniny na ich maszynie? Puśćmy może wodze fantazji.
Ciekawe wnioski wysunęli ostatnio redaktorzy vgchartz. Nie sądzicie, że takim Nintendo XXI wieku jest dla graczy Sony?
W ostatnich dwóch dekadach zeszłego stulecia to Nintendo było potentatem, który dyktował warunki. Sukcesy nie przyszły jednak bez przyczyny, bo japońscy wizjonerzy dostarczyli tysiącom graczy kilka fantastycznych serii gier. Któż z nas nie zna Mario, Zeldy, Metroida, czy Kirby’ego? Któż z nas nie spędził z nimi godzin doskonale się bawiąc? Dzięki tym bohaterom, światom i systemom zmienił się rynek wirtualnej rozrywki, a my zyskaliśmy okazję na wiele godzin rozrywki na najwyższym poziomie.