„Prison Break”, lub jak ktoś woli nieudolne polskie tłumaczenie „Skazany na śmierć”, jest jednym z moich ulubionych seriali. Uwielbiam klimaty więzienia, więc zapowiedzi tego tytułu na Polsacie przyprawiły mnie o dreszcze. Wtedy byłem jeszcze młody i głupi, teraz natomiast jestem starszy i... dalej głupi, ale widzę pewne sprawy w innym świetle.
Amerykańska telewizja to kopalnia komediowych (i nie tylko) talentów, które często efektownie wkraczają na wielki ekran. Jakiś czas temu napisałem o znanym z Kac Vegas Zachu Galifianakisie, który wcześniej brylował jako komik (m.in. w Saturday Night Live), a dodatkowo prowadzi serię dramatycznie durnowatych wywiadów z gwiazdami. Dzisiaj przyszła kolej na Steve'a Carella - obecnie gwiazdę filmową, aktora komediowego, okazjonalnie dramatycznego, który początkowo dał się poznać jako jeden z prowadzących w programie The Daily Show. Słyszeliście o takim śmiesznym tworze, jak Even Stepvhen?
O właśnie. To są chłopaki. Ten z lewej to Stephen Colbert (szalenie zabawny facet, który opuścił The Daily Show by rozbawiać lud w swoim autorskim programie), a ten z prawej to oczywiście Steve(n) Carell (szalenie zabawny facet, którego większość z nas zapewne zobaczyła po raz pierwszy w filmie Bruce Wszechmogący). Różne zapisy ich imion dały nazwę kilkuminutowemu segmentowi puszczanemu w trakcie The Daily Show. Założenie: dwóch dojrzałych analityków dyskutuje na jakiś bardzo aktualny temat. Ale tak naprawdę szczerze się nienawidzą i szybko przechodzą do obrzucania się wyzwiskami. Urocze :)
Poczucie humoru jest jak odcisk palca - każdy ma inne. Śmiejesz się razem z dziewczyną, oglądając komedię w TV, by zaraz potem dziwić się jej „śmiechawce”, gdy ta zobaczyła jak dziecko w reklamie robi dziwną minę. Czy jednak są rzeczy, z których śmiać się nie powinniśmy? Dlaczego u nas ściga się po sądach za żarty, a w stanach wypuszcza się co tydzień kolejne odcinki, kreskówek, które potrafią wyśmiać w ciągu 20 minut 20 osób?
Dzisiaj miałem zająć się kontynuacją cyklu poświęconego nieobliczalnym graczom, ale ze względu na wydarzenia minionego tygodnia postanowiłem na chwilę powrócić do tematu kontrowersyjnych kampanii marketingowych gier. Powodem poruszenia tej kwestii była decyzja brytyjskiej organizacji ASA zajmującej się oceną zawartości reklam prezentowanych w środkach masowego przekazu. Postanowiła ona zaostrzyć warunki emisji spotów zachęcających do zakupu strzelanki Duke Nukem Forever.
Nikt z nas nie lubi być nabity w przysłowiową butelkę i robimy wszystko by nie dopuścić do przepłacania za wszelkiego typu produkty, począwszy od żarcia, a na sprzęcie elektronicznym i samochodach skończywszy. Widać to na każdym rogu, temu też zawdzięczamy powstanie takich serwisów jak Ceneo, Allegro czy ebay. Ale zadziwiające jest to jak łatwo ulegamy (i to w kontekście światowym) marketingowemu i PR-owemu bełkotowi jakim raczą nas przeróżne firmy. W tym przypadku skupię się szczególnie na wszelakich producentach telewizorów i ogólnie sprzętu z pięknym znaczkiem 1080p.