Banished – moje własne simsy. Recenzja strategii ekonomicznej - Qualltin - 24 lutego 2014

Banished – moje własne simsy. Recenzja strategii ekonomicznej

Qualltin ocenia: Banished
95

Na ten tytuł czekałem od wielu miesięcy. Nie pamiętam wprawdzie skąd dowiedziałem się o pracach nad nim, jednak przedstawiane przez autora koncepcje całkowicie mnie do siebie przekonały. Żadnych udziwnień, żadnej fantastyki, tylko całkowicie realna wizja jednej osoby, której brakowało na rynku gry, w której bez żadnych przeszkód i zagrożeń ze strony AI można by rozwinąć od podstaw własną mieścinę. Coś jak Sim City, ale osadzone w innych czasach i trochę bardziej skomplikowane. Gra porwała moje serce zanim jeszcze miałem w ogóle okazję w nią zagrać, a zakochałem się w niej jeszcze mocniej, gdy pierwszy raz poprowadziłem moją własną mieścinę. 

Banished dostępny jest na platformie Steam za 19 euro bez jednego eurocenta. Nie jest to dużo jak na grę, natomiast mam wrażenie, że jest to dość dużo jak na grę w tej fazie produkcji, w której się obecnie znajduje. Musimy jednak pamiętać, że to nasz przelicznik na złotówki sprawia, że czujemy się w jakiś sposób stratni. Przeciętny zjadacz chleba z kraju Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych musiałby co najwyżej zrezygnować z Big Maca w przerwie pomiędzy obiadem a kolacją. Dla Polaka to coś w stylu rezygnacji z zatankowania miejskiego auta do połowy baku. No ale kto nie płaci, ten nie ma. W końcu jeśli coś sprawia nam przyjemność, to powinniśmy być gotowi za to zapłacić. I wiecie co? Banished jest jedną z niewielu gier, za które naprawdę byłem gotów zapłacić. W końcu ktoś zrealizował pomysł na grę tak mocno dopasowany temu, co wyobrażałem sobie w swojej głowie po zebraniu z różnych gier ich kluczowych aspektów, które widziałbym w mojej idealistycznej wizji gry w stylu Settlersów. Teraz jeszcze tylko czekam na Knights & Merchants, mocniej rozbudowane i przystosowane do wielotygodniowej rozgrywki. No i nie można zapomnieć o tym, że „zbanowani” przebiło okupujące od wielu tygodniu pierwsze miejsce DayZ Standalone w kategorii bestselerów.

Położenie elementów HUD możemy dowolnie modyfikować.

Banished prezentuje się świetnie, żeby nie powiedzieć nawet słodko. Cały czas należy podkreślać, że jest to dzieło zaledwie jednej osoby kryjącej się pod nazwą studia Shining Rock Software. Graficznie jest to poziom wystarczający, żeby na maksymalnych ustawieniach cieszyć oko, a na minimalnych pozwolić na grę posiadaczom przeciętnych stacjonarek i podrzędnych laptopów. Jest ładnie, schludnie i czytelnie. W tej grze można było przecież łatwo „przedobrzyć” z całą wizualną osnową. Na szczęście do tego nie doszło. Nie wygląd jednak jest tutaj sercem tej gry. Jest to pomysł, zrealizowany w tak przyjemny dla gracza sposób. Autor od początku zastrzegał, że w Banished nie pojawią się żadni przeciwnicy sterowani przez komputerowe moce obliczeniowe. Nie oznacza to jednak, że trafiamy do niczym niezmąconej sielanki sandboxowej. Nie trudno tutaj o tarapaty, często wywołane przez własną głupotę czy brak doświadczenia. Zagrażać nam będą susze, kataklizmy, głód oraz, o ironio, pory roku. Wszak nie zbierzemy plonów z pól na lato/jesień, jeśli przegapimy ich zasiew na wiosnę. Wbrew wszelkiemu przekonaniu, Banished potrafi nam dokopać. Jeśli nie zadbamy o odpowiednią priorytetyzację prac i naszym podopiecznym nakażemy rozdzielać się na wiele mniejszych robót, mamy jak w banku, że któregoś razu nie zdążymy ukończyć kluczowych konstrukcji przed zimą i mieszkańcy naszej wsi wygnanych zamarzną na śmierć. Mi zdarzyło się wykarczować las, gdzie rok wcześniej umieściłem chatkę osób zajmujących się zbieractwem, do którego las, składający się ze starych drzew, jest niezbędny do poprawnego działania. A wszystko to okazało się już po fakcie. Rutyna zabija.

Pory roku silnie wpływają na życie całej osady.

Mieścina nie żyje całkowicie niezależnie od nas. Jesteśmy burmistrzem, który aktywnie i  w czasie rzeczywistym bierze udział w organizacji prac na swoim terenie. Zarządzać musimy wydzielaniem terenów pod budowę i wszelkiego rodzaju aktywnościami pozyskiwania materiałów, kolejkować je, aby najefektywniej wykorzystać dostępnych ludzi, przydzielać ich do odpowiednich prac i budynków (a szczególnie kluczowe jest dynamiczne modyfikowanie przydziału, bo czasami osoba zajmująca się produkcją narzędzi potrafi przez ¾ roku nic nie robić z racji wypełnienia swoich obowiązków, a to przecież czyste marnotrawstwo siły roboczej), a na koniec także zadbać o to, aby wszyscy byli najedzeni, zdrowi, a co za tym idzie – także szczęśliwi. I życie toczy się dalej.

Do naszej dyspozycji oddano parędziesiąt konstrukcji pogrupowanych w zależności od charakteru działalności danego budynku. Do tego doliczyć należy pola pod uprawę, sady, drogi, mosty, tunele. Warto nadmienić, że póki co nie mamy dostępu do narzędzi modyfikowania terenu, wobec czego często zmuszeni zostajemy do gruntownej analizy wygenerowanego terenu aby najefektywniej wykorzystać jego rozkład. Uwierzcie mi, każde, nawet lekkie wzniesienie, potrafi zepsuć ambitne plany rozbudowy na planie prostokątów, kwadratów. To strasznie boli, ale należy się już na starcie z tym faktem pogodzić.

Każdy z mieszkańców ma parę własnych cech, a my musimy dbać o ich samopoczucie i wykształcenie.

Brak jasno określonego przeciwnika w stylu najeżdżających nas barbarzyńców może niektórym wydać się solidnym argumentem do tego, aby Banished nie dać szansy zakładając, że będzie to zbyt nudne dla nich. Może mają rację. Jeśli ktoś szuka strategii, w której będzie mógł w 10 minut swojej rozgrywki wyszkolić armię gotową na podbój mapy, niech zajmie się innymi produkcjami. Uwierzcie mi jednak – w tej grze nie potrzeba takiego przeciwnika. Jesteśmy sami sobie wrogiem, który przez złe zarządzanie doprowadzić może do katastrofy, a swój udział mieć będzie przy tym sama natura, która zadba o to, żeby nie było nam zbyt dobrze przez długi okres czasu. W „zbanowanych” miejsce jest dla tych, którzy mają czas i serce do tego, aby zbudować mieścinę funkcjonującą w ostateczności w harmonijny, niezakłócony niczym sposób. Moim celem jest osiągnąć porządnie rozbudowaną wieś, w której nikomu niczego nie braknie. Mam jednak wrażenie, że to nie jest wykonalne, bo środowisko naturalne strasznie szybko traci swoje zasoby, co zmusza nas do kombinowania z roku na rok coraz bardziej, aby zabezpieczyć naszych podwładnych na wypadek ich całkowitego zużycia.

Teraz tylko rodzi się pytanie o to, co autor zechce jeszcze dodać do swojej produkcji i czy aby nie pójdzie drogą, którą poszło Rust zmieniając dość konkretnie ideę gry, którą dotychczas było? Taki urok wczesnego dostępu. Mimo wszystko, Banished zasłużyło na bardzo wysoką ocenę ode mnie już na tym etapie produkcji, wkupiając się w moje łaski pomysłem na siebie. Oby było już tylko lepiej i więcej!

Qualltin
24 lutego 2014 - 17:41