Koniec roku to dla wielu z nas czas podsumowań, postanowień noworocznych, a także okres Świąt Bożego Narodzenia. Dla mnie to przede wszystkim miesiąc, w którym przypomniałem sobie o nieco zakurzonej PS Vicie. Sony zapowiedziało, że pod koniec miesiąca zamyka serwery z dwóch tytułach, które zawsze chciałem sprawdzić. Pierwszym z nich jest postapokaliptyczne Freedom Wars, przy którym bawiłem się wybornie w pierwszym tygodniu ostatniego miesiąca tego roku. Drugą produkcją pod tytułem Soul Sacrifice zajmę się w dzisiejszym wpisie.
Czym więc jest Soul Sacrifice? To historia utrzymana w klimatach dark fantasy, opowiadająca o tym, czym właściwie jest poświęcenie. W wielu grach możemy ratować członków drużyny lub innych graczy. Tutaj Japończycy posunęli się dalej, tworząc produkcję, w której opłaca się nam zniszczyć czyjeś istnienie. Ma to oczywiście przełożenie na cały system rozwoju postaci.
W tytule ekskluzywnym Sony wcielamy się w wybranego przez nas czarownika i poznajemy ich bardzo smutne losy. Jesteśmy więźniem zamkniętym w klatce, który czeka na pewną śmierć z rąk potężnego Magusara. Naszym jedynym towarzyszem jest Librom, gadająca księga oprawiona w ludzką skórę. To właśnie z niej możemy dowiedzieć się o historii całego świata, czarownikach, potworach oraz o wszystkich miejscach, które odwiedzimy.
Opowieść podzielona jest na kilka fragmentów, które przybliżą nas do prawdy. Oczywiście możemy zmierzyć się z Magusarem już na początku rozgrywki. Nie mamy jednak żadnych szans na jego pokonanie. W tym celu musimy zdobywać nowe zdolności, zwane w Soul Sacrifice ofiarami. Możemy je łączyć w potężniejsze wersje i tylko w ten sposób mamy jakieś szanse na pokonanie coraz trudniejszych adwersarzy. Zdolności dostępnych w grze jest multum. Od standardowych zdolności ofensywnych różnorakich żywiołów, poprzez zdolności defensywne, pomocnicze, aż po takie, które pozwalają nam przeistoczyć się w pokonane wcześniej potwory lub przyzwać potężnych sojuszników do pomocy. Niezwykle ważną rolę pełnią także tak zwane czarne rytuały, a więc najpotężniejsze ataki dostępne w tej mrocznej historii. Musimy jednak liczyć się z tym, że po każdorazowym użyciu takiego potężnego zaklęcia zapłacimy zań sowitą cenę. Raz jest to obniżenie obrony. Innym razem utrudnienie poruszania się i zablokowanie uniku, zaburzenie trybu widzenia, a nawet ciągła utrata zdrowia.
Ważną rolę w japońskim tytule pełnią także symbole, które możemy nanosić na naszą żądną krwi rękę. Są to zdolności bierne wpływające na nasze statystki, takie jak zwiększenie odporności na konkretne żywioły lub statusy, zwiększenie siły poszczególnych ataków lub naszej odporności, aż po liczne ułatwienia w walkach z konkretnymi typami przeciwników.
Najważniejszym jednak elementem całej zabawy jest wybór pomiędzy poświęceniem naszego przeciwnika lub uratowaniem go. W ten sposób decydujemy o tym jak rozwinąć naszą postać. Ratowanie zwiększa naszą odporność, poświęcanie zaś zwiększa siłę naszych ataków. Jeśli jesteśmy niezadowoleni z tego jak rozwijamy naszą postać, to zawsze możemy obniżyć swój poziom za pomocą lakrym otrzymywanych od Libroma.
Poza wątkiem fabularnym i historiami kilku czarowników autorzy udostępnili dla nas szereg paktów walońskich. Na upartego możemy zmierzyć się z tymi ostatnim w pojedynkę lub z pomocą uratowanych wcześniej sojuszników. Jednak prawdziwa siła Soul Sacrifice drzemie w trybie dla wielu graczy, w którym wszystkie wymienione przeze mnie kwestie mechaniki w dalszym ciągu obowiązują.
Każda próba ratunku kończy się dla nas częściową utratą zdrowia. Nic jednak nie może równać się ze świadomością celowego poświęcenia naszego towarzysza, żeby zaatakować kolejnego bossa bardzo silnym atakiem. Tracimy wtedy sojusznika do końca walki, ale nawet wtedy poświęcony gracz może nam w niej pomagać. Może on bowiem za pomocą ekranu dotykowego Vity obniżać defensywę potworów, z którymi walczymy lub zwiększyć siłę naszych ataków.
Historia Soul Sacrifice potrafi równie mocno wzruszyć w kilku momentach, co i zaskoczyć. Bardzo spodobała mi się jej książkowa forma. Gracz cały czas czuje się jakby całą tą grę po prostu czytał.
Na wielki plus zasługuje także muzyka skomponowana przez Yasunori Mitsudę, którego część z was może kojarzyć z takich tytułów jak chociażby Chrono Trigger/Cross, Xenogears, czy Xenosaga Ep.I. Melodia, którą pierwszy raz usłyszałem w rozdziale o Sortiarze zostanie w mojej głowie jeszcze na długo. Tearful Tone to zdecydowanie jedna z najciekawszych kompozycji muzycznych tego wybitnego japońskiego kompozytora. Cieszę się, że zajął się całą ściężką dźwiękową, a nie samym endingiem jak chociażby przy okazji Xenoblade Chronicles.
Z rzeczy, które mi się nie podobają wspomnę o tym, że Sony domaga się prawdziwych pieniędzy za możliwość odpalenia japońskich głosów w swojej grze.
Gra w singlu też nie jest też szczytem moich marzeń. Oczywiście npce pomogą nam od czasu do czasu. Nie mają jednak żadnego instynktu samozachowawczego, wbiegając wprost na bossów. Nie schowają się za jakąś przeszkodą przed atakiem, albo po prostu po to, żeby się uleczyć, tylko stoją jak te tępe kołki, aż zostaną zmasakrowani przez coraz silniejszych bossów. W Zapomnianych Paktach, które często są na czas czasem lepiej nie korzystać z ich usług, żeby szybciej pokonać jakiegoś nieprzyjemniaka. Zdecydowanie nie poleciłbym samodzielnej zabawy w Soul Sacrifice. Gracz potrafi przykładowo odciągnąć jednego z bossów, abyśmy mogli w spokoju walczyć z drugim. Potrafi też właściwie dobrać umiejętności pod przeciwnika, co w znaczący sposób ułatwia walkę.
Miałbym też ogromny problem z tym, żeby grac tylko i wyłącznie w Soul Sacrifice, bo niemal każda przedstawiona tutaj historia jest tragiczna lub łączy się z jakimiś ludzkimi przywarami, rozdętymi do gigantycznych rozmiarów.
W tej ponurej opowieści trafimy też na momenty, w których mechanika ratunku/poświęcenia po prostu nie działa i autorzy pozwalają nam na jedyny słusznych wybór, wybór, którego dokonali za nas samych. Nie cierpię takich rzeczy, bo kojarzą mi się z najgorszymi momentami z gier Talltale.
Mógłbym też psioczyć na to, że ofiary, których używamy podczas walki szybko się zużywają, ale wystarczy poświęcać wrogów, żeby ten problem nie istniał. O wiele gorszą rzeczą jest to, że przy każdorazowym przywołaniu broni bliskiego zasięgu, postać najpierw musi jej dobyć, co nieraz kończyło się moją śmiercią.
Nic nie jest jednak w stanie przyćmić faktu, że Soul Sacrifice to jedna z najlepszych pozycji dostępnych na PS Vitę. Może gdyby Sony postarało się bardziej o dostarczanie takich ekskluzywnych gier, to ich sprzęt nie skończyłby tak tragicznie? Szkoda, że Japończycy nie przenieśli tego tytułu na PS4, bo tak to pewnie nigdy nie doczekamy się jego kontynuacji.
Na tym zakończę swój dzisiejszy wpis. Do zobaczenia następnym razem. Jeśli nie uda mi się wrzucić jakiegoś tekstu w przyszłym tygodniu, to już teraz pozwolę sobie życzyć Wam wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się świąt.