It’s shoveling time! - słów kilka o Shovel Knight - myrmekochoria - 3 marca 2015

It’s shoveling time! - słów kilka o Shovel Knight

“What, is there some kind of virus that attacks creativity going around or something? Twenty years ago, in the 8-bit era, games could be about French chefs riding giant stick insects while wielding a gun that shoots velociraptors. These days a game's considered original if the gritty, well-armoured soldier protagonist has a mustache.” Ben "Yahtzee" Croshaw

Któż nie kocha NES? Oczywiście, w naszym kraju ta japońska konsola jest znana szerzej pod nazwą Pegasus. Kiedyś złożyłem hołd tej wspaniałej maszynie. Do tej pory uważam, że to najlepsza konsola do gier, jaką stworzono. Nie chodzi tylko o taplanie się w złotym świetle nostalgii, przypominającej nam o dawnych czasach bez obowiązków i zmartwień. Nintendo miało bardzo nowatorskie i szalone pomysły już w latach 80. . U-Force, Power Glove, Zapper, Laser Scop, mata do Olimpiady – po latach te doświadczenia zleją się Wii U. No dobra, ale NES jest znany przede wszystkim z cudownych gier słynących z grywalności; Mario, Contra, Darkwing Duck, Mega Man, Duck Tales, Castelvania, Chip 'n Dale Rescue Rangers, Dizzy można wymieniać dalej. Poza tym NES stworzył pierwszą skodyfikowaną kulturę graczy – czasopisma, merchandise, strategie rozwojowe (późniejsze „Bit Wars”). Era 8-bitowców jednak nie musi się kończyć, jak pokazuje nam Shovel Knight!

Shovel Knight jest doskonałym powrotem do złotego wieku platformówek. Gra studia Yacht Club Games czerpie łopatami z wyżej wymienionych klasyków. Odrzucanie do tyłu przy uderzeniu (Castelvania), podskakiwanie na łopacie (Duck Tales), mapa (Mario 3 i Flinstonowie), sklep (w wielu wypadkach, ale niech będzie Zelda), design bossów i poziomów (Mega Man). Nawet fabuła ma w sobie przebłyski klasyki – po prostu mamy uratować naszą partnerkę. Nie jest to w żadnym wypadku plagiat, ale hołd dla minionej ery i próba wymieszania ze sobą wszystkich klasycznych składników w jednej grze. Udana próba dodajmy, bo Shovel Knight jest świetny – co tu dużo mówić. Gra wygląda olśniewająco, ale w starym, dobrym stylu. Kwaśny deszcz podczas wspinania się na Wieżę Zguby, szkarłatna zorza polarna, magiczna i gigantyczna ryba ładująca nasze relikwie, łańcuchy górskie zatopione w złotym świetle zachodzącego i rozpikselowanego słońca. Tła i panoramy robią wrażenie. 8 bitowa magia unosi się tu w powietrzu i urzeka na każdym kroku. Poziomy bardzo często są budowane wokół bossa i motywu związanego z nim (jak w Mega Man). Polar Knight (zima), Propeller Knight (powietrze), Tinker Knight (tryby, technologia), Specter Knight (obligatoryjny poziom a la horror) itd. . Na plus można zaliczyć abstrakcyjnych wrogów, którzy zawsze byli obecni w NES: nakręcane mechaniczne myszy przytwierdzone do wirnika, seledynowe duchy ze szpiczastymi czapkami a la czarnoksiężnik, różowe macki z oczami – same dobre rzeczy. W eksterminacji pomoże nam nie tylko wierna łopata, ale także ciekawe znajdźki (kula ognia, młotki w stylu Mario, odbijające się kulki – skoro jesteśmy przy nostalgii, to kto pamięta jeszcze kangurki?). Rozwój postaci jest szczątkowy i ogranicza się do podnoszenia atrybutu życia i magii, ale po co komu skomplikowany rozwój postaci, gdy można przyłożyć w dosłowny dziób łopatą złemu bossowi przebranemu za średniowiecznego lekarza z czasów Czarnej Śmierci?  Chyba nie musze mówić, że temu wszystkiemu przygrywa klimatyczny soundtrack? Produkcja błyszczy jeszcze w innej kategorii – jest bardzo grywalna i ciężko będzie jej Wam nie skończyć, bo gra się w przyjemnie. Shovel Knight nie jest bardzo trudny, co odróżnia go nieco od NESowych poprzedników (gdzie mogliśmy zobaczyć co oznacza legendarny poziom trudności i jakby powiedział AVGN klasyk – „these fuckers got no mercy, this game is just for kids”), ale nie oznacza to, że będzie łatwo. Dużo skakania (czasem na łopacie), odpychanie przez wrogów, spadające żyrandole, odrzutowe platformy, pułapki i niespodzianki, jak to zazwyczaj bywa. Dla weteranów NES gra może być łatwa, ale dochodzi do tego jeszcze inny aspekt. W produkcji Yacht Club Games nie uświadczycie gliczów i błędów, które prześladowały gry tamtej epoki; niewykrywanie platform podczas skoku, absurdalne rozmieszczenie wrogów, losowe trajektorie pocisków itd. . Jak się domyślacie pomaga, to bardzo w płynności rozgrywki i powstrzymuje przed szałem. Można pochwalić studio za kilka pobocznych aktywności i walki z minibossami, które są całkiem satysfakcjonujące i urastają do rangi fechtunku łopatą.

Jeżeli ostatnim czasem myśleliście nad powrotem do klasyki NES, to Shovel Knight jest idealnym wyborem. Produkcja Yacht Club Games łączy w sobie wiele wspaniałych i sprawdzonych pomysłów z przeszłości i w pewnym sensie tworzy nową jakość. Miejmy nadzieję, że otrzymamy więcej takich wehikułów czasu. A Shovel Knight 2? Jak najbardziej! Jeżeli poniższy film nie przekona Was do Shovel Knight, to ja się poddaję.

myrmekochoria
3 marca 2015 - 15:15