Warlords of Draenor – najlepszy dodatek i najgorszy start od lat - Antares - 15 listopada 2014

Warlords of Draenor – najlepszy dodatek i najgorszy start od lat

10 lat World of Warcraft to nie byle jaka okazja, o czym na pewno wiedział sam Blizzard przygotowując prawdopodobnie największy dodatek do gry w jej historii. Nowe modele postaci, całkowite przebalansowanie systemu gry, własne Garnizony, wielki nowy „kontynent” i znów aż 10 poziomów doświadczenia do wbicia. A wszystko w charakterystycznym dla Warcrafta klimacie, mocno przypominającym kultową vanilę. Nic dziwnego, że do gry wróciło ponad 600 tysięcy graczy, którzy opuścili ją pod koniec „cyklu życia” Mists of Pandaria. Niestety nie obyło się jednak bez zgrzytów – problemy techniczne, wielkie zainteresowanie graczy i złośliwe ataki DDoS na serwery Blizzarda spowodowały, że 3 dni od premiery dodatku nadal prawie nie da się grać.

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy wieszają psy na wydawcach, gdy podczas głośnych premier występują problemy z usługami sieciowymi. Wystarczy mieć choć minimalne pojęcie o zasadach działania sieci, by wiedzieć, że praktycznie każdy serwer da się wirtualnie „wysadzić w powietrze” jeśli wyśle się do niego zbyt dużą liczbę zapytań. A podczas premier oczekiwanych gier i dodatków, ilość połączeń jest totalnie nieproporcjonalna do normalnego stanu, więc nawet zwiększenie przepustowości łącza czy mocy serwera (choć totalnie niepotrzebne przy normalnym ruchu np. już tydzień po premierze) nie daje gwarancji że problemów nie będzie. Dlatego też cierpliwie odczekuję więc pierwsze 24 godziny po premierze. W przypadku większości gier Blizzarda, po tym czasie można już w miarę normalnie grać, choć oczywiście w przypadku Diablo III problemy trwały trochę dłużej.

Warlords of Draenor to jednak inny kaliber. Gra dostępna jest od trzech dni, a wciąż praktycznie nie da się grać. Choroba serwerów objawia się trzema objawami. Pierwszy to kosmiczne lagi, wynikające nie tylko z wielkiego zainteresowania grą, ale też faktem, że dodatek mocno obciąża same maszyny. Questy pełne są różnorakich epickich zdarzeń i bitew odbywających się w semi-instancjach tworzonych dla graczy „na gorąco” podczas rozgrywki. Gdy tysiące ludzi zaczynają tak „skakać” po świecie gry, serwery muszą być mocno obciążone. Tym samym jeden z atutów zawartości Warlords of Draenor mści się na Blizzardzie.

Druga sprawa to Garnizony – instancjonowane forty w którymi możemy sobie zarządzać jak w grze strategicznej. Świetna rzecz, oczekiwana przez fanów latami. Niestety one również obciążają serwery, a konkretniej dedykowane serwery do garnizonów i w momencie gdy tysiące graczy próbują się do nich logować wchodząc i wychodząc z odpowiedniej strefy, te odmawiają często posłuszeństwa, a w samej grze dzieją się dziwne rzeczy.

Trzeci problem to gigantyczne kolejki do gry. Sam posiadam postacie na niepopularnych raczej serwerach PvPRP (bo lubię tłuc aliantów i jednocześnie wczuwać się w swoich Orków) i nigdy nie miałem problemu z zalogowaniem się do gry. Niestety ze względu na wspomniane wyżej obciążenie serwerów, zainteresowanie i lagi, Blizzard zdecydował się zmniejszyć limity graczy dla wszystkich europejskich serwerów. Efekt jest taki, że po południu na moje mało zaludnione serwery mam kolejki po 3000 osób i muszę czekać po 3 godziny by zagrać. To chore.

Graficzne przedstawienie ruchu w sieci w trakcie ataków na serwery Blizzarda

Teraz czas na akapit w którym użyję nieprofesjonalnego słownictwa i generalnie zabrzmię mocno „blogowo”. Niemniej jednak nie umiem wyrazić swoich emocji inaczej. Problemy techniczne ze strony Blizzarda to nie jest bowiem jedyna zmora, która męczy graczy w przypadku Warlords of Draenor. Okazało się bowiem, że zeby tego było mało, jakaś grupa kretynów zechciała zepsuć nam zabawę i zaczęła wykonywać zmasowane ataki DDoS na serwery World of Warcraft. Skierowano je głównie na maszyny w USA, ale na europejskich forach ludzie piszą, że śledzili ruch i nasze światy też oberwały. Nigdy tego nie zrozumiem, jakim złośliwym trollem trzeba być, żeby psuć innym zabawę. Tylko czekam aż się przyznają do tego jacyś pseudo-hacktywiści walczący rzekomo z wielkimi, zachłannymi korporacjami, w imię dobra, tęczy i jednorożców. Tacy ludzie psują tylko zabawę tym, którzy zapłacili za produkt i chcą się nim cieszyć. Oczywiście w polskiej sieci widziałem już „wszechwiedzących”, którzy twierdzą, że Blizzard oszukuje z tymi atakami DDoS i nie chce przyznać się do tego, że sam zawalił sprawę. Otóż nie, a fani World of Warcraft są dociekliwi i znajdują się wśród nich także osoby pracujące na co dzień z internetem (np. pracownicy dostawców) i wyraźnie potwierdzono na forach Battle.net że ataki odbyły się naprawdę.

Zapytacie zapewne czemu służy niniejszy wpis. Po pierwsze wyładowaniu frustracji, ponieważ Warlords of Draenor to świetny dodatek i chciałbym sobie już w niego normalnie pograć. Po drugie, służy trochę ukojeniu nerwów, bo będę pisać recenzję dodatku dla Gry Online, a nie mogę grać czyli de facto przygotowywać się do swojej pracy. Po trzecie, piszę to wszystko po to byście nie wierzyli narzekaniom jaki to World of Warcraft jest beznadziejny, a Blizzard niedobry. Technicznie ten start to klapa, ale dodatek jest naprawdę świetny. Najsilniej fabularyzowany ze wszystkich dotychczasowych, z dobrą oprawą graficzną i ciekawą zawartością. A zarządzenie fortem jest świetne. No nic, wracam do czekania w kolejce. Gdy pisałem tę notkę nie przesunęła się prawie w ogóle. Przede mną nadal ponad 1000 ludzi…

Antares
15 listopada 2014 - 21:15