W związku z nową świecką tradycją na gameplay.pl, którą sam w tej chwili ogłaszam, postanowiłem co dwa tygodnie dostarczać wam nowy, świeży i pachnący „Top 10”. Mieliśmy już gry na PC, rozmawialiśmy o broniach, a dzisiaj nadszedł czas na coś zgoła innego. Gdy słyszycie zwrot cel-shading, to automatycznie w głowie macie obraz tego jak powinna wyglądać gra zrobiona w tym stylu. W związki z tym, że takich tytułów pojawiło się wiele, postanowiłem pochylić się nad problemem i wybrać 10 z nich, które mi najbardziej zapadły w pamięć.
10. Fear Effect
Szczerze mówiąc nigdy nie byłem wielkim fanem tej serii. Zapewne dlatego ta gra znalazła się dopiero na 10 miejscu. Jednak sprawiedliwości musi stać się zadość i trzeba to przyznać otwarcie. Fear Effect, pomimo tego, że do gatunku survival horrorów nie wniósł wiele, był pierwszą grą, w której zastosowano ten typ renderingu i chwała jej za to. Gdyby ten tytuł nie przetarł szlaku, to zapewne nie zobaczylibyśmy takich gier jak chociażby…
9. Prince of Persia
Wiecie jak to jest w grze, gdy grafika i mechanika rozgrywki dobrze ze sobą współgrają? Gracie w tytuł już dobrych kilka godzin i po prostu wszystko ładnie się zazębia, klei i jest cacy. W Prince of Persia tak niestety nie jest. Chociaż grafika jest cudowna, poziomy monumentalne i zapierające dech w piersiach swoją różnorodnością, to gameplayowo PoP po prostu dał ciała. Gra wyszła w 2008 roku, a ja ciągle jestem na nią zły za to, że można przejść wszystkie „skomplikowane” sekwencje akrobatyczne JEDNYM przyciskiem. Dlatego tylko 9 miejsce.
8. Jet Set Radio
Jeśli Fear Effect był jedną z pierwszych gier, które zastosowały cel shading, to Jet Set Radio było tytułem, który pokazał, co tak naprawdę można tym sposobem renderowania osiągnąć. Sporych rozmiarów miasto, po którym się poruszaliśmy, robiło wrażenie nie tylko swoim rozmiarem, ale też i tym, czego w dzisiejszych grach jest coraz mniej – kolorem. No i miała do tego wszystkiego całkiem czadowy soundtrack.
7. XIII
Jedyny FPS w zestawieniu, który w swoim czasie spowodował sporo zamieszania na rynku. Zazwyczaj gry na podstawie komiksu starają się odciąć od jego stylistyki. Na szczęście twórcy XIII nie poszli na łatwiznę i dosłownie przenieśli belgijski produkt z papieru wprost do wirtualnej rzeczywistości. Dzięki temu zabiegowi, i cudownemu wręcz zaadaptowaniu Unreal Engine 2, mieliśmy okazję zobaczyć komiksowe onomatopeje na ekranach naszych telewizorów.
6. Naruto Shippuden: Ultimate Ninja 5
Na szóstym miejscu postanowiłem wrzucić nieco prywaty. NSUN5 to chyba jedna z najlepszych growych adaptacji mangi. Pomimo tego, że tryb single player jest taki sobie, a walki w nim po jakimś czasie stają się nużące, to tryb multi po prostu wymiata. Wielopoziomowe plansze, ataki specjalne i super specjale wyglądające wprost przekozacko (to słowo chyba najlepiej odda ich charakter) sprawiają, że można w multi grać bez końca – zwłaszcza, gdy obok nas siedzi drugi fan Naruto.
6. No More Heroes
Suda51 – taka rekomendacja powinna wystarczyć fanom japońskiej szkoły tworzenia gier. Bezkompromisowy, kontrowersyjny, w niektórych kręgach kompletnie niezrozumiały – taki jest No More Heroes. Tylko w Japonii mogła powstać gra, w której otaku wygrywa na aukcji internetowej świetlówkę i następnie dzierżąc ją w ręku staje się „profesjonalnym” zabójcą. Cel-shading nie tylko przypadł graczom do gustu z powodów estetycznych, ale i pozwolił też ukryć techniczne ograniczenia Wii.
4. Street Fighter IV
Prawdziwie mistrzowskie odświeżenie serii. Zawsze był problem z bijatykami, które zaczynały w erze 2D i w końcu nadchodził czas by przenieść je w trzeci wymiar. Serii Mortal Kombat pierwsze podejście nie wyszło, więc Capcom musiał mieć się na baczności zwłaszcza, jeśli przypomnimy sobie serię EX. Na szczęście japońska firma poszła po rozum do głowy i 3D zostało użyte z rozwagą. Pozostawiono staroszkolny dwu-wymiarowy system rozgrywki, a dzięki zastosowaniu cel-shadingu zachowano komiksowy charakter poprzednich części serii.
3. The Legend of Zelda: The Wind Waker
Gdy w 2001 roku wyszło na jaw jak ma się prezentować następczyni genialnej Ocariny i mrocznej Majora’s Mask, zarówno ze strony graczy jak i dziennikarzy podniosło się wielkie larum pt.: „Jak to możliwe, że nowa Zelda na mocnym sprzęcie będzie wyglądać jak bajka dla dzieci?” Na szczęście Miyamoto-san wiedział co robi (jak zwykle z resztą). Tym samym nowa Zelda nie tylko oferowała jeden z największych otwartych światów do zwiedzania, ale również zbliżyła się do idei interaktywnego filmu animowanego.
2. Viewtiful Joe
Jedna z najciekawszych gier 2003 roku. To, co wyróżnia Viewtiful Joe na tle innych platformowek, to fakt, że jest ona w pewnym sensie połączeniem arkadowych gier beat’em up i zręcznościówek z lekką domieszką zagadek (co by nie zanudzić gracza nieustającą akcją). Niewątpliwie najważniejszym jej atutem, oprócz przepięknej oprawy graficznej, jest system walki. Nie jest to z resztą jakąś wielką niespodzianką biorąc pod uwagę fakt, że nad tytułem pracował sam Hideki Kamiya – autor Devil May Cry, Bayonetty czy naszego numeru 1...
1. Okami
Czasami dobrze jest, że konsole są zamkniętymi systemami, jeśli chodzi o hardware. Dzięki temu, Clover Studio postanowiło zrezygnować z pierwotnego planu zaprezentowania gry w bardziej fotorealistycznej i zastosować cel-shading, który fantastycznie naśladuje japoński styl Ukiyo-e. Co ciekawe – gdy studio zdecydowało się na ten rodzaj oprawy, pomyśleli sobie: „Całkiem spoko to wygląda. Może by tak dać graczom możliwość nie tylko oglądania tego pięknego świata, ale i własnoręcznego tworzenia go.” W ten właśnie sposób narodził się pomysł na najfajniejszą broń w grach wideo, czyli pędzel i atrament.