Czekając na Kapitan Marvel - 8 silnych babek w kinie
Zagrajmy w film - egranizacje, w które da się grać
Recenzja filmu Jupiter: kompromitacja Wachowskich
TOP 10: Najbardziej efektowne bitwy w filmach SF
Kiedyś cyberpunk, dzisiaj rzeczywistość. Przed premierą "Transcendencji"
TOP 10: Futurystyczne soundtracki rodem z "Matrixa"
Potraktujcie ten tekst jako niezobowiązującą listę typu "top", bo tym w gruncie rzeczy jest. Subiektywnym zestawieniem ośmiu kobiecych postaci, które pokazały kinomanom, że silna babka nie jest zjawiskiem niezwykłym. 8 marca, w Dzień Kobiet, do kin zawita Carol Danvers, czyli słynna Kapitan Marvel. Będzie to pierwszy film w MCU poświęcony w pełni kobiecej bohaterce. Twórcy spod znaku DC zaoferowali widzom udane przygody Wonder Woman już prawie 2 lata temu. Wtedy pojawiło się dużo tekstów, że heroina grana przez Gal Gadot to pierwsza taka twardzielka w wysokobudżetowym kinie - oczywiście wtedy była to nieprawda i teraz też jest. Więc zerknijmy, kto - obok Diany - zasługuje na tytuł silnej babki w kinie.
Gal Gadot - Wonder Woman
Zacznę więc od cudownej kobiety, która w ciele izraelskiej aktorki pojawiła się na kinowych ekranach w 2016 roku, jako jedna z lepszych części filmu Batman v Superman. Rok później jej solowy film postawił sprawę jasno - uniwersum kinowe DC działa dobrze, gdy koncertuje się na przygodach jednego herosa. W tym wypadku heroiny. Nieco naiwnej, zdecydowanie zbyt optymistycznej, ale przy tym potężnej i sprawiedliwej. Wonder Woman to całkiem niezły przykład silnej babki.
Używając słowa egranizacja narażamy się na dawkę słów, niekoniecznie cenzuralnych, od przeciętnego człowieka, który wytknąć nam musi, iż nie umiemy wypowiadać literki „k” dodając jednocześnie słowo na tęże spółgłoskę. Dla gracza jednak, nawet niedzielnego, słowo to jest już bardziej znane i budzi różne emocje. Z jednej strony kojarzy się ze stosunkowo słabymi grami wypuszczanymi na fali sławy płynącej wraz z filmem i często te produkcje wychodzą równo z premierą lub tuż przed nią, aby widz po oglądnięciu w kinie był „na świeżo” i ewentualnie nie sprawdził, czy gra do grania się nadaje. Z drugiej strony wymienić idzie też kilka tytułów, które oprócz powiązania z kinematografią, mają także swój wkład w scenę gejmingową, choć, niestety raczej nie zdarzają się perełki, na myśl o których, widzielibyśmy przede wszystkim grę zamiast filmu będącego jego pierwowzorem. Dziś przyjrzymy się kilku produkcjom pozwalającym w większym lub mniejszym stopniu zagrać w film. Czy te gry są to dobre czy złe, ciężko ocenić. Każdy ma swój gust, jednakże na pewno te, przeze mnie wymienione, są godne polecenia.
Rodzeństwo Wachowskich od kilkunastu lat zmaga się ze swoim opus magnum – Matrixem. Z każdą premierą oczekuje się od nich wiekopomnego dzieła, które podobnie jak przygody Neo wyznaczy standardy kina rozrywkowego na następną dekadę.
Nie udało się tego zrobić Speed Racerem, nie udało się również przy okazji Atlasu Chmur (który nomen omen przywrócił mi wiarę w ich talent). Czy Jupiter:Intronizacja przełamuje złą passę? Odpowiem krótko: nie i jest nawet gorzej – może to być punkt krytyczny w ich karierze. Po takim niestrawnym kotlecie każdy z producentów zastanowi się 10 razy, zanim wyłoży pieniądze na stół.
Już w piątek do kin trafi widowiskowy film science-fiction zatytułowany "Na skraju jutra". Fani militarnego kina fantastycznego powinni być usatysfakcjonowani. Przy okazji, warto sobie przypomnieć inne efektowne futurystyczne batalie.
Już w piątek do kin wchodzi "Transcendencja" - intrygujący film science fiction w reżyserii Wally'ego Pfistera (operator i współpracownik Christophera Nolana) z główną rolą Johnny'ego Deppa, który trafia w dość niecodzienny sposób do cyberprzestrzeni. Wirtualna rzeczywistość od lat dostarcza twórcom kolejnych doznań i pomysłów.
Uwielbiam, gdy w filmach bądź grach mamy do czynienia z umiejętnie dopasowaną muzyką elektroniczną. Z kolei rzygać mi się chce, gdy słyszę pompatyczną ścieżkę dźwiękową, zaś twórca próbuje być kolejnym Hansem Zimmerem. Sprawdźcie 10 najlepszych soundtracków z muzyką elektroniczną!
Od niedawna w kinach możemy oglądać film zatytułowany "Wyścig" ("Rush") przedstawiający losy rywalizacji dwóch kierowców Formuły 1, o którym więcej przeczytacie w recenzji jednego z blogerów. Jasne - mamy świetne aktorstwo i psychologiczną walkę, ale najważniejsze jednak są... samochody i olbrzymia prędkość! Dlatego z tej okazji przygotowałem małe zestawienie słynnych "scen samochodowych".
Jest pewna grupa aktorów, którzy – przez jednorazowy sukces – kojarzeni są głównie z jedną postacią filmową/serialową. Może być to zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Podchodzi fan, prosi o autograf, a zza pleców słychać wcześniej było: „Eeeej, to dr House!”. Smutne, ale prawdziwe. Nie raz i nie dwa wspominamy jakiegoś aktora, zupełnie nie pamiętając jego imienia i nazwiska. Nie brakuje takich asów. W tym tekście postaram się wskazać niektórych palcem i uzasadnić, dlaczego nazywam ich niewolnikami roli.
Filmowa, kontrolowana eksplozja to rzecz fantastyczna i wspaniała. To przepiękna, niszcząca siła, która dodaje +7 do fajności każdego filmu i +28 do męskości każdego widza (niezależnie od płci). Wszyscy lubią wybuchy, nie ma się co oszukiwać. Dlatego też postanowiłem zgromadzić w tym tu oto wpisie 10 wybuchów (eksplozji, pierdzielnięć, kaboomów i łupsów), które z różnych względów uważam za najlepsze.
Wpis został zainspirowany niedawnym seansem arcy-durnego filmu o hackerze (Kod dostępu), który jednak może pochwalić się wyjątkowo pomysłową i efektowną eksplozją na samym początku. Mimo wszystko jednak udało mi się znaleźć lepsze. Kolejność bez znaczenia. Liczy się tylko duże BUM!
Z książkami Stanisława Lema zetknąłem się bardzo wcześnie. W domowej biblioteczne wygrzebałem dziwną książkę: kusiła rysunkiem rakiety i sensacyjnymi napisami. Był to "Eden" w wydaniu którego okładka wyglądała bardzo pulpowo i nietypowo jak na PRL. Jak się wydaje, wydawca postanowił trochę ubarwić tą książkę i zachęcić czytelnika do zakupu. Niestety, nie mam już tego wydania.