Druga Wojna Światowa nigdy nie dobiegła końca - Antares - 23 maja 2011

Druga Wojna Światowa nigdy nie dobiegła końca

Fikcja historyczna to jeden z moich ulubionych motywów w kulturze. Jest ona masowo wykorzystywana w książkach, komiksach, filmach, czy wreszcie grach wideo a my, jako odbiorcy często nawet nie zdajemy sobie sprawy z jej istnienia. Począwszy od fabuły „Call of Duty: Black Ops”, poprzez historię Big Bossa z „Metal Gear Solid” zazębiającą się o lata Zimnej Wojny, na poczciwym „Wolfensteinie 3D” kończąc. O prawdziwym Historical-Fiction, zwykło się jednak mówić, gdy dane dzieło głośno i wyraźnie kłóci się z podręcznikowymi prawidłami. Taki przypadek, będzie tematem mojego wpisu. Zapraszam Was w, utrzymaną w klimatach Dieselpunk, kosmiczną podróż, która gra na nosie porządkowi współczesnego świata. Konflikty na Bliskim Wschodzie to nic w porównaniu z tym, co czeka nas w 2018 roku...

Inwazja nastąpi już niedługo...

„Druga Wojna Światowa zbliża się ku końcowi. Wokół hitlerowskich Niemiec zaciska się pętla sił alianckich i radzieckich. Przegrana jest pewna. Grupie naukowców SS pod wodzą oficera Hansa Kammlera, udaje się dokonać przełomowego odkrycia w dziedzinie napędów- konstruują napęd antygrawitacyjny. Pod koniec 1945 roku, z tajnej bazy na Antarktydzie odlatują niemieckie statki kosmiczne, których celem jest niewidoczna z Ziemi połowa księżyca. Tam naziście zakładają bazę Schwarze Sonne (Czarne Słońce) po to, by powrócić w przyszłości i ostatecznie zrealizować wizje Hitlera.”

Ta jednocześnie absurdalna i fascynująca fikcja historyczna jest podstawą fabuły fińskiego filmu „Iron Sky”, którego światową premierę zaplanowano na kwiecień przyszłego roku. Z racji dużego budżetu, produkcja ta powstaje przy współpracy „Energia Productions”, „Blind Spot Pictures”, „New Holland Pictures” oraz 27 innych niezależnych wytwórni filmowych. W „Iron Sky” ujrzymy głównie niemieckich aktorów, na czele z Julią Dietze, mającą się wcielić w postać „najseksowniejszej nazistki wszechczasów” i Götzem Otto, znanym z roli oficera w głośnym filmie „Upadek”. Co ciekawe, producenci byli w stanie wyłożyć jedynie 86% potrzebnego reżyserowi budżetu, a brakującą kwotę uzupełnia się poprzez dostępny na stronie projektu sklepik z gadżetami oraz dzięki dotacjom fanów. Miłośników Dieselpunka jak widać nie brakuje, co mnie cieszy, gdyż niecodziennie możemy się delektować historiami utrzymanymi w tej konwencji. Szczerze wierzę też w możliwości fińskiej kinematografii, która zachwyciła mnie niezwykle sugestywnym filmem wojennym „Talvisota: The Winter Wars”.

„Space Nazi”, bo tak nazywa się typ historycznej fikcji, do której zalicza się „Iron Sky”, dotychczas obecny był w tworach kultury jedynie pośrednio. Wprawdzie Galaktyczne Imperium z gwiezdnej sagi George’a Lucasa, czy siły Helghastów z gier z serii „Killzone” kojarzą się z hitlerowskimi Niemcami, lecz dopiero teraz pokuszono się o tak jawne pogwałcenie tego, czego uczono nas w szkole. Swoją drogą, teorie na temat tajnych niemieckich laboratoriów umiejscowionych na biegunie północnym nie są wyssane z palca, gdyż flaga ze swastyką w tamtych rejonach faktycznie powiewała. Do dziś część Antarktydy nosi nazwę Nowej Szwabii, która to została nadana przez jej nazistowskich odkrywców. Motyw tajnej niemieckiej bazy, umiejscowionej na terenie jedynego niezamieszkanego przez człowieka kontynentu, wykorzystano dotychczas np. w luźno opartej na opowiadaniach H.P. Lovecrafta grze „Prisoner of Ice”.

Warto wspomnieć, że wraz z premierą filmu planowane jest wydanie gry „Iron Sky: Operation HighJump”. Zdaję sobie sprawę, że „egranizacje” są najczęściej produktami niskiej jakości, lecz żywię nadzieję, iż w tym przypadku będzie inaczej. Klimat nazistowskiej eksploracji kosmosu jest tak przyciągający w swojej absurdalności, że nie wybaczę deweloperom z SilverQuill, jeśli pokpią sprawę. Swoją drogą, dopóki nie przeczytałem o filmie, nie wiedziałem, że takie studio tworzące gry w ogóle istnieje. Za ścieżkę dźwiękową do „Iron Sky” odpowiedzialna jest natomiast kultowa, słoweńska formacja Laibach, toteż pod tym kątem jestem o fińską produkcję spokojny. Mam nadzieję, że muzyka ta zostanie wykorzystana również w grze. Swoją drogą szkoda, że polskim „Mortyrem” oraz serią „Wolfenstein”, twórcy gier raczej nie proponują łączyć tematu Drugiej Wojny Światowej, z klimatami fantasy, SF lub horroru. Na deser proponuję Wam zapoznanie się z trzema krótkimi zwiastunami filmu, z których to drugi jest zdecydowanie moim faworytem. So, are You ready to kick some nazi arses?

Antares
23 maja 2011 - 01:18