Co to za dziwna maszyna? No, ta świńska – wprost z moich snów.
Tak mniej więcej zaczynać się ma Amnesia: A Machine for Pigs – nie-kontynuacja znakomitego The Dark Descent z roku 2010. Gra kupiła sobie serca nie tylko zagorzałych fanów horrorów, ale także zwykłych zjadaczy chleba – takich jak ja. Zabawa w chowanego ze śmiertelnie niebezpiecznymi potworami nie brzmi może jakoś zachęcająco, niemniej jednak pierwsza Amnesia już na zawsze zapisała się w historii tego gatunku. Czy druga część przebije pierwowzór?
Pytanie jest jak najbardziej otwarte i wciąż aktualne, gdyż do premiery gry pozostało blisko 10 dni. Tym razem wcielimy się w postać Oswalda Mandusa, biznesmena z samiusieńkiej końcówki XIX wieku – bynajmniej nie jest to miejscowość. Facet nie pamięta, kiedy i jak wrócił do domu, gdyż przebywając na grubym mel… spotkaniach biznesowych w odległym Meksyku zachorował na jakąś tropikalną chorobę i na kilka dobrych tygodni został przykuty do łóżka. Co lepsze, nic z tego okresu nie pamięta. Wie tylko, że ciągle śnił o dziwacznej maszynie. A ta właśnie trafiła do świata rzeczywistego. Naszym celem jest odtworzenie urwanego filmu przy jednoczesnym odkryciu, co takiego stało się z nami w kraju Ameryki Północnej.
Cóż, dziwnym trafem dookoła roi się od enigmatycznych stworzeń, których kwiki, ryki i jęki jednoznacznie dają do zrozumienia, że nie przybywają w roli pupili domowych. Pod względem mechaniki działania, A Machine for Pigs niczym nie odróżnia się od poprzedniej części. Wciąż musimy unikać najmniejszego przejawu bezpośredniej konfrontacji z przeciwnikiem, zaś chowanie się w cieniu na długo przyniesie raczej wymierne korzyści. Raz, że psychika protagonisty jest niespecjalnie wytrzymała i wydłużony pobyt np. pod stołem zaowocuje halucynacjami i licznymi, bardzo niepokojącymi, wizjami. A dwa, że niewymuszony kontakt ze światłem spowoduje niekontrolowany napływ monstrów na naszą personę. Krótko mówiąc: przekichane. W pewnym momencie niemal niemożliwym do zrealizowania stanie się odróżnieni jawy od snu – być może to wszystko jest jednym, wielkim, sennym koszmarem.
Akcja osadzona została w tym samym uniwersum, co Mroczny Obłęd, jednak nie będzie to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z „jedynki”. Dlatego tak niecodzienne nazwałem we wstępie tą odsłonę serii. Choć ujrzymy Londyn w ostatni dzień 1899 roku z pierwszej osoby, to nie liczyłbym jakieś odniesienia do wydarzeń z poprzedniczki. Scenariusz zaoferuje za to przedstawienie historii na dwa sposoby – w czasie rzeczywistym oraz dzięki retrospekcjom, stanowiącym głównie rolę wspomnień głównego bohatera. Dodając do tego minimalną liczbę dialogów, wychodzi na to, że sporą część fabuły grający będą musieli dopowiedzieć sobie sami. W takich tytułach jak Amnesia to fantastyczna sprawa!
Zmianom poddano konstrukcję świata. Deweloperzy gry, studio thechineseroom (o dziwo, za to dzieło nie biorą się twórcy oryginalnej Amnesii – Frictional Games –, a pełnią jedynie rolę konsultantów i wydawcy) postanowiło zaoferować graczom nieco więcej swobody, przez co kilkukrotnie opuścimy ciasne korytarze industrialnych fabryk, czy też pokoje własnego domostwa (to tylko liche przykłady, nie martwcie się), a częściej pokitramy się na ulicach wiktoriańskiego Londynu. Naturalnie projektanci przykładają ogromną wagę do odtworzenia realiów ówczesnego świata, zaś zwiastuny pozwalają utwierdzić się w przekonaniu, że ta sztuka wyszła im wyśmienicie. Producenci postawili sobie za cel zrobienie produkcji przynajmniej tak dobrej, jak The Dark Descent – inny rezultat byłby dla nich porażką. Nie wspominam o takich prozaicznym poprawkach jak udoskonalona SI przeciwników (algorytm odpowiadający za ich poruszanie się w poprzedniczce został łatwo rozgryziony, przez co zabawa pod koniec stawała się nadto przewidywalna), bo te wydają się oczywistością.
Trzy enigmatyczne zwiastun i garść screenshotów pozwalają mi utwierdzić się w przekonaniu, że mimo wszystko ludzie stojący za takimi grami jak np. Dear Ester, sprostają – być może to kolokwializm, ale niech będzie – kultowi pierwszej Amnesii i A Machine for Pigs stanie na wysokości zadania jako przerażający i doprowadzający do wybielania się skóry (ze strachu, żeby nie było) horror.