Serial Detektyw wrócił - bezspoilerowa recenzja premiery sezonu 3 na HBO - fsm - 16 stycznia 2019

Serial Detektyw wrócił - bezspoilerowa recenzja premiery sezonu 3 na HBO

Serial True Detective zadebiutował na HBO niemal dokładnie 5 lat temu i z miejsca zjednał sobie fanów klimatycznych kryminalnych opowieści. Drugi sezon Detektywa został pokazany światu bardzo szybko, bo po 17 miesiącach, i nawet jeśli daleko mu było do przeciętnego serialu, to czuć było pośpiech i fani poprzednika byli raczej zawiedzeni. Pomysłodawca serialu, Nic Pizzolatto, dostał więcej czasu na napisanie nowej historii, nowego "partnera kreatywnego" w osobie telewizyjnego weterana Davida Milcha (Deadwood) i pierwsze efekty tej pracy już są. I są więcej niż niezłe.

Trzeci sezon to na razie tylko dwa odcinki, które dają solidny posmak całej, podzielonej na 8 odsłon, historii. Nowy Detektyw znowu jest zamkniętą całością, można go oglądać bez znajomości poprzedników, choć stylistyczne punkty styku są widoczne na pierwszy rzut oka. Piękna, wysmakowana czołówka? Jest! Wielu bohaterów? Tak. Pomieszane wątki? Jak najbardziej. Choć od razu widać, że atmosfera jest bliźniaczo podobna do tej występującej w serii pierwszej - małe miasteczko, kilka linii czasowych, odludzie. Taka premiera dobrze nastraja na przyszłość (bo ja też należę do osób, którym sezon drugi podobał się mniej).

Wszystko dzieje się w regionie Ozark w trzech liniach czasowych. W 1980 roku zaginęło dwoje dzieci, a Wayne Hays i Roland West to dwaj detektywi, którzy zajęli się sprawą. W 1990 roku detektyw Hays zostaje wezwany na przesłuchanie, bo coś ruszyło się w sprawie sprzed lat. W 2015 roku starszy były detektyw, mający poważne problemy z pamięcią, udziela wywiadu do programu zajmującego się nierozwiązanymi sprawami kryminalnymi. Sprawa szybko przybiera poważniejszy obrót, pojawia się lekkie echo okultyzmu, nikt nikomu nie ufa (nawet partnerzy detektywi wydają się mniej zakumplowani niż postacie Matthew McConaugheya i Woody'ego Harrelsona w pierwszym sezonie), robi się gęsto. Oczywiście całość bardzo dzięki temu zyskuje, ale tak na dobrą sprawę, poza atmosferą, siła nowego Detektywa zdaje się leżeć w dwóch miejscach.

Mahershala Ali w roli detektywa Haysa to prawdziwy aktorski magnes, od którego ciężko oderwać wzrok. Tym lepiej, że przecież widzimy go w trzech odsłonach (swoją drogą charakteryzacja starego Haysa jest bezbłędna). Drugą siłą jest przypadłość tej postaci, czyli problemy z pamięcią. Zasygnalizowane w 1990 roku, w pełnej sile ujawniają się w 2015 i ez wątpienia sprawią, że rozwiązanie zagadki będzie jeszcze bardziej ekscytujące dla widza. Wszyscy aktorzy wokół, ze Stephenem Dorffem na czele), trzymają poziom, co nie zaskakuje. W produkcji o takim kalibrze nie ma miejsca na słabych aktorów.

Trzeci sezon Detektywa rysuje się intrygująco. Zdjęcia i muzyka uszlachetniają zawiesisty klimat scenariusza i jestem bardzo pozytywnie nastawiony na pozostałe 6 epizodów. Nawet jeśli pierwszy sezon zrobił mocniejszy wjazd na scenę, to wyraźnie widać poprawę jakości po kontrowersyjnym sezonie 2. Ostrożne brawa.

fsm
16 stycznia 2019 - 19:50