"Wilk z Wall Street" - film na miano nominacji do Oscara?
Queenie. Matka chrzestna Harlemu – Zbyt krótka historia życia Stephanie St. Clair
Odyseja Hakima 3 - Z Macedonii do Francji
Odyseja Hakima 2 – Z Turcji do Grecji
Recenzja: Zinedine Zidane. Sto dziesięć minut, całe życie
Leonardo da Vinci - recenzja książki
Al Capone, Pablo Escobar czy Jesse James wyryli swoje imiona w historii wielkimi literami. Opowieści o nich od lat inspirują rzesze twórców. O Stephanie St. Clair, afroamerykańskiej cesarzowej półświatka, słyszy się znacznie rzadziej. Trudno powiedzieć dlaczego. Jej historię uznać można za wyjątkową interpretację amerykańskiego snu. Żyła w czasach kulturowego przełomu. Bogactwo zaś zawdzięczała naprawdę niezłym numerom...
Tom drugi zakończyła heroiczna przeprawa pontonem przez Morze Śródziemne. Gdy wydaje się, że na drodze Hakima nie może pojawić się nic gorszego, ten trafia w sam środek węgierskiego obozu dla uchodźców. Miejsca, w którym żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie chciałby się znaleźć.
Wielu z nas słyszało o pontonach pełnych uchodźców, które masowo przybijają do greckich wysp. Hakim pozwala nam zobaczyć to wszystko na własne oczy. Wraz z nim pójdziemy na "targi dla uchodźców", poznamy proces przerzutu ludzi, a wreszcie postanowimy przepłynąć morze pontonem. Bez ubezpieczenia.
Napisać na temat tej książki, że mamy tutaj do czynienia z typową piłkarską biografią to tak jakby stwierdzić, że Zidane był typowym pomocnikiem. Jest to pozycja, która być może nie odkrywa przed jego fanami nowych informacji, których nie można byłoby znaleźć w sieci czy w innych publikacjach, ale pozwala na chwilę refleksji nad jego karierą jako zawodnika i trenera.
Leonardo da Vinci – zdecydowanie jedna z najwybitniejszych osób w historii świata. Człowiek tysiąca zainteresowań, pochłaniający wiedzę z przeróżnych dziedzin. Geniusz, osiągający poziom mistrzowski we wszystkim, czym się zajmował. Wizjoner (momentami lekko szalony), którego rozum prześcignął czasy, w których żył i to o co najmniej o kilkaset lat. Postać, która nieprzerwanie od setek lat fascynuje ludzi na całym świecie.
Są dwa typy ludzi: tacy, którzy rodzą się z ogromnym talentem i ci, którzy dopiero muszą go w sobie odkryć. Ci drudzy mają w sobie tylko malutki zalążek ponadprzeciętnych zdolności w danej dziedzinie (sportu, kultury itp.) i tylko od nich zależy czy będą o niego dbać. Tytaniczna i powtarzalna praca, jasne określenie swoich celów i dążenie do nich realizacji pomimo przeciwności losu. Tylko to może sprawić, że z maleńkiego ziarenka talentu, wydobędzie się jego prawdziwą moc. Właśnie taką osobą jest Ray Allen zawodnik, który swoje sukcesy osiągał dzięki naprawdę ciężkiej pracy.
Peter Crouch – człowiek, którego pasja do futbolu wyniosła niemalże na sam szczyt angielskiej piłki. Facet, który obok niebywałego piłkarskiego talentu, posiada również niesamowite poczucie humoru. Jedno jest pewne, gdyby urodził się odpowiednio wcześniej i nie został zawodowym piłkarzem, to na pewno znalazłby zatrudnienie w ekipie „Monty Pythona”.
Filmy biograficzne z reguły są tak ciekawe, jak postać w nich prezentowana. Czasami mniej efektowny życiorys można ubrać w atrakcyjną formę, by widzowie dopisali. Ale można też trafić w dziesiątkę pod każdym względem, jak to uczynił Adam McKay filmem Vice. Dick Cheney to arcyciekawy koleś, a gotowe dzieło jest teledyskową bombą, która skutecznie bawi się formą, nie tracąc przy tym zbyt wiele ze sfery czysto informacyjnej. Ale nie powinno to dziwić - trzy lata temu McKay zrobił dokładnie to samo filmem Big Short.
Vice to nakreślona grubymi pociągnięciami filmowego pędzla polityczna satyra skupiająca się na postaci wiceprezydenta Dicka Cheneya, gościa stojącego w cieniu George'a W. Busha i mającego dużo większy wpływ na politykę kraju (a w konsekwencji losy całego świata), niż się wydawało. Dziś mówi się, że Cheney to najsilniejszy "wice" w całej historii USA. W filmie zobaczymy, kim był i w kogo musiał się zmienić, by trafić na karty historii.
Nie od dziś wiadomo, że gracze potrafią spędzić w swojej ulubionej grze calutki rok, może nawet lata. To w zasadzie nic nowego. Każdy ma z nas taką grę, której poświęcił mnóstwo godzin, może nawet za dużo, ale kompletnie tego nie żałuje. Ja miałem taką grę - GTA San Andreas. Wiele godzin w singleplayer, aż w końcu pojawia się San Andreas Multiplayer i spędzasz (w moim przypadku) właśnie 8 lat w modzie roleplay. Nie przypominam sobie, żebym w międzyczasie grał w coś innego, a przynajmniej nie tak bardzo jak w to. Zresztą wiele nauki wyniosłem z pisania i grania moją postacią na serwerach takich jak LS-RP. Teraz już nie gram, niektóre serwery upadły, pozostały tylko dobre wspomnienia. I o tym między innymi dzisiaj. Jeden z graczy również spędził w grze 8 lat, ale w grze MMO - World of Warcraft. Nic takiego? Pewnie nic dla większości. Ale nie każdy jest w stanie udokumentować i opisać wszystko od samego początku.
Poznajcie zatem historię lidera gildii z Azeroth.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy, przy każdej recenzji biografii piłkarza lub trenera, forsuję pewną teorię. Autor takiej publikacji powinien mieć za sobą bogatą w różne wydarzenia karierę i ciekawe wnioski na temat przeszłych zdarzeń, by w ogóle mieć czym podzielić się z czytelnikami. Po przeczytaniu autobiografii sir Alexa Fergusona tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu.
Nie ma sensu odwlekać werdyktu, dzieło wybitnego trenera Manchesteru United to lektura obowiązkowa dla każdego fana piłki nożnej. Szkocki szkoleniowiec przez wiele lat swojej pracy widział i doświadczył wiele i może na pewno bardzo dużo powiedzieć o kulisach pracy w swoim zawodzie i świecie futbolu. I doskonale potrafi przelać to na papier, o czym przekonać się można, czytając każdy z kilkunastu rozdziałów grubej, ponad czterystustronicowej książki jego autorstwa. Przekrój tematów, liczba ciekawostek i faktów są po prostu ogromne.