Mój poprzedni wpis na temat Amigi spotkał się z kilkoma miłymi komentarzami. Pojawiło się tam całkiem sporo wartych wspomnienia tytułów, dzięki którym wspominam – i nie tylko ja – Amigę jako wspaniały komputer do grania. Tym razem padło na gierkę z którą od razu skojarzyło mi się Trine. Lost Vikings opiera się na podobnej zasadzie. Trójka głównych bohaterów, każdy dysponujący innymi umiejętnościami, muszą współpracować aby osiągnąć cel.
Stało się, po dwóch latach przerwy przyszła kolej i na mnie. Urlop dla człowieka który przyzwyczaił się do pracy siedem dni w tygodniu jest niezłym szokiem. Jednak nie o tym chcę pisać, bo co Was obchodzi, jak sobie nogi w zimnym morzu moczę. Zastanawiałem się trochę, co dla gracza może wynikać z takiej przerwy. Czy próbować grać za wszelką cenę, czy lepiej sobie na jakiś czas odpuścić a oddać się innym, równie ciekawym rozrywkom?
Naszła mnie jakiś czas temu ochota na jakąś chińską gierkę - dobrą i ciekawą. Nie wiedzieć czemu, nie zaufałem intuicji tylko nabrałem się na marketing i w obroty mojej konsoli trafiła trzynasta odsłona Final Fantasy. Wspomnienia związane z serią mam całkiem niezłe. Od pierwszej do dziewiątej części przerobiłem wszystkie i chociaż żadnej nie skończyłem (bo cJRPG to najbardziej lubię zaczynać) grało mi się świetnie. Z trzynastą odsłoną jest jednak coś nie tak.
Dowiedziałem się ostatnio, że filozofowanie o grach jest kompletną bzdurą i stratą czasu, bo przecież temat niepoważny i mało w życiu codziennym istotny. Dlatego też, zgodnie z moją przekorną naturą chodziła za mną myśl, co by jednak o grach pofilozofować. Dziś okoliczności przyrody popchnęły temat do przodu. Kolega Clawz wpadł na pomysł, co by wspólnie o grach porozmawiać, na potrzeby bloga. Tak więc jest.
Kolejna podróż, kolejna okazja, żeby coś napisać. Tym razem nic bardzo bieżącego – jak poprzednio z Beczkami – cofnę się o kilka dni, co by wspomnieć krótki czas jaki udało mi się spędzić przed Dead Island pogrywając w trybie czteroosobowej kooperacji.
Wymyśliłem sobie kiedyś, że będę pisał w podróży. Wiecie, jak Zanussi w Polityce - ‘leciałem z Belgradu, w samolocie do Bogoty, lądując w Gdańsku’. Nie żebym gościa teksty czytał. Nie ma też tak, że podróżuję często a jeśli już to niejednokrotnie nie mam czasu na blogowanie, bo muszę pisać coś innego, jednak od czasu do czasu na pewno coś się da opublikować – o ile oczywiście będzie ku temu odpowiedni temat, bo pisać bez tematu niby mogę, ale jakoś się krępuję.
Ten artykuł miałem napisać już dawno, sami zresztą wybraliście Tito Ortiza jako zawodnika, którego profil chcecie przeczytać. Czekałem, czekałem aż wczoraj trafił się wyzwalacz, Tito wystąpił na 132 gali UFC. Badboy ostatnią swoją walkę wygrał pięć lat temu. Tak długa przerwa w zwycięstwach nie zmienia faktu, że gość jest świetnym zawodnikiem. I przed lekturą uwaga, w dalszej części tekstu pojawią się spoilery dotyczące wyników walk.
O nowej części kultowej serii Heroes of Might and Magic zostanie napisane wiele, to jest pewne już teraz. Rozpoczęta w ostatnich dniach zamknięta beta daje możliwość wypróbowania gry tysiącom graczy na całym świecie. Sam, nie bez problemów, zaopatrzyłem się w odpowiedni plik i trochę już pograłem. Wrażenia poniżej i w filmiku załączonym do artykułu.