eJay

Głos znad morza

najnowszepolecanepopularne

Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet

Niewidzialny człowiek - recenzja filmu

Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"

Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona

Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee

Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2

Niemożliwe stało się możliwe

Jedna fala, jedna katastrofa, jeden dramat. Niemożliwe oparte jest na prawdziwej historii pewnej rodziny, która przeżyła atak tsunami u wybrzeży Tajlandii w 2004 roku. Choć wiadomo jak ta tragedia się skończyła (wszak nie byłoby relacji, na bazie której powstał scenariusz) i jaką ilość łez wylano w drodze do szczęścia, tak muszę przyznać że obraz w reżyserii Hiszpana Juana Antonio Bayona potrafi ścisnąć za serce. Nie ma znaczenia, czy jesteś twardzielem wychowanym na filmach z Segalem, czy może szarym Kowalskim podbijającym codziennie kartę w pracy. Liczy się wyłącznie ludzka wrażliwość i chęć kibicowania bohaterom sprowadzonym do życiowego parteru.

Niemożliwe zaczyna się...niemożliwie dobrze. Przez pierwszy kwadrans fabuła nabiera fajnego rytmu, choć tak naprawdę nie znajdziemy w tych minutach niczego nadzwyczajnego. Bayonie udało się jednak przemycić do atmosfery filmu cząsteczkę strachu, pulsującego napięcia. Od momentu wprowadzenia się do domku wczasowego rodziny Benettów czekamy już tylko na TO zdarzenie. Jest to brutalne, może i odrobinę chamskie, ale ja bezczelnie czekałem, aż tsunami rozpocznie masakrę. Od tego zaczyna się podróż przez piekło, jaką przeżyje każdy z członków familii.

czytaj dalejeJay
30 stycznia 2013 - 20:09

J.J. Abrams wyreżyseruje nowe Gwiezdne wojny - krótkie za i przeciw

Stało się. Po kilkunastu tygodniach poszukiwań, fałszywych tropach, zaprzeczeniach, zmyłach, krętactwach i dociekaniach fanów, wreszcie dowiedzieliśmy się kto „zrobi” kolejne Gwiezdne Wojny. Cały fandom mógł już w grudniu odetchnąć z ulgą, gdy Lucas powiedział, że z nową trylogią daje sobie siana i oddaje markę w ręce Disneya.

Paradoksalnie, teraz chyba zacznę świadomie kibicować Star Warsom. 3 koszmarki zrodzone w latach 1999-2005 (przy czym EIII był nawet zjadliwy, ale im więcej razy go oglądałem tym większą frustrację odczuwałem z powodu zmarnowanego potencjału) będą mogły pójść w zapomnienie, a cała religia, kult, fascynacja kolorowymi mieczami oraz Mocą skupią się na starej Trylogii oraz (oby) erze Disneya. A więc moi mili, w 2015 roku do kin wejdzie Epizod Siódmy od J.J. Abramsa!

czytaj dalejeJay
26 stycznia 2013 - 10:19

Django z niemym D - mogło być lepiej Quentinie, ale i tak jest fajnie!

Nowy film Tarantino i znowu mogę krzyknąć „oj rety!”. Jak go ocenić? Czy mi się podobał? Czy Quentin dalej bawi się swoimi klockami, czy może na siłę szuka kontrowersyjnych tematów, które chciałby utopić w kinie modernistycznym? Odnośnie Djagno mam nieco mieszane uczucia, bo choć przymiotnik „fajny” pasuje tu jak ulał, tak nie jestem do końca zadowolony, a przynajmniej nie podekscytowany jak kolega fsm.

czytaj dalejeJay
21 stycznia 2013 - 10:30

Obeszło się bez siary - recenzja Sępa

Po seansie Sępa jest mi trochę szkoda polskiego kryminału. Zamiast robić filmy po swojemu, staramy się usilnie dogonić Hollywood. Wychodzi to nam zazwyczaj przekomicznie, głównie przez brak kasy i odpowiednich ludzi na odpowiednich stołkach. Z dążeniem do jankeskiej doskonałości dali sobie siana Francuzi, Duńczycy, Norwedzy, nie wspominając o Brytolach, którzy od dawna trzęsą tym gatunkiem na Starym Kontynencie. Ale Sęp jest pewnego rodzaju światełkiem w tunelu, bo choć nie kwalifikuje się do miana hitu, to efekt końcowy jest chyba najbardziej zbliżony do przeciętnie zrealizowanego amerykańskiego bliźniaka. To jednak nie czas na świętowanie. Jeszcze.

czytaj dalejeJay
16 stycznia 2013 - 20:03

Życie Pi - recenzja morskiej przygody w 3D

11  nominacji do Oskara to nie przelewki. Choć polscy dystrybutorzy robią co mogą, aby widzowie zobaczyli najlepsze filmy jak najpóźniej w stosunku do amerykańskiej premiery, to w przypadku Życia Pi taki zabieg jest całkowicie słuszny. Obraz Anga Lee to niesamowicie oczyszczająca i odświeżająca historia o pokonywaniu własnych słabości, szukaniu kompromisu, walki z naturą i wreszcie - sile wiary. Jak na początek roku - kapitalny wybór, pomagający umocnić dążenia do postawionych celów. Szukacie idealnej propozycji na rozrywkowy weekend i wieczorną rozkminę? Życie Pi jest właśnie dla Was.

czytaj dalejeJay
12 stycznia 2013 - 13:08