Filmowo-serialowe podsumowanie roku 2021 - najlepsze rzeczy, które widziałem
Muzyczne podsumowanie roku 2021 - najlepsze albumy!
Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty
Wszystko, co ostatnio obejrzałem - minirecenzje filmów i seriali
Limp Bizkit wraca po 10 latach. Recenzja albumu Limp Bizkit Still Sucks
Recenzja albumu Sleep Token - This Place Will Become Your Tomb. MNIAM!
Koreańskie kino, mimo swoistej egzotyki, wydaje się być łatwo przyswajalne przez zachodnich widzów, co z kolei powoduje, że sporo produkcji z tego kraju pojawia się także u nas. Zajechany na śmierć motyw żywych trupów został przez koreańskich twórców skutecznie odświeżony w słynnym Zombie expressie, czy też mniej znanym filmie Lament. Nie powinno zatem dziwić, że pierwszym zaprezentowanym na Netfliksie koreańskim serialem jest Kingdom - produkcja opowiadająca o zombiakach.
Gra Book of Demons, dzieło małego polskiego zespołu Thing Trunk, to produkcja tak mocno czerpiąca z magii pierwszego Diablo, że już na starcie ostrzegam - tytuł hitu Blizzarda pojawi się w tej krótkiej recenzji jeszcze wiele razy.
Book of Demons powstało jako pierwsza część cyklu nazwanego Return 2 Games. Autorzy bowiem wyszli z założenia, że wśród współczesnych produkcji mało jest gier z prawdziwego zdarzenia, takich jak 20 lat temu. Prawdziwych gier do grania, a nie do przeżywania filmowych przygód czy kupowania skórek do karabinów. Ambitny plan zakłada stworzenie siedmiu tytułów bazujących na różnych klasykach. Na start dostaliśmy papierowe Diablo.
Każdy z nas mógłby bez problemu cofnąć się o kilkanaście lub więcej lat i wskazać jakiś jeden rok, gdy na rynku pojawiło się mnóstwo ważnych dla niego/niej albumów autorstwa wielu zdolnych artystów. Takie działanie łatwo może wpisać się w poetykę marudzenia z serii "dawniej było lepiej, teraz nie ma niczego ciekawego". Ja jestem daleki od tego typu stwierdzeń, ale muszę przyznać, że 1999 był zaiste ognisty.
Bliska memu sercu muzyka 20 lat temu trzyma się dzielnie do dzisiaj - do tych albumów, albo innych dzieł tych wykonawców, wracam bardzo często. Ale żeby nie być tak bardzo jednostronnym, gitarowym, rockowym, metalowym czy alternatywnym, wskażę jeszcze kilka innych kilerów, którzy mają na karku dwie dekady. Gotowi na krótką wycieczkę w przeszłość?
Możesz strasznie dużo gadać, dużo palić, być duszą towarzystwa. Możesz być przesadnie pedantycznym mrukiem. Możesz być lesbijką, żebrakiem, twórcą gier, ojcem, panią psycholog. W gruncie rzeczy nie jest to ważne, bo w końcu umrzesz. Bywa, że odchodzisz z tego świata przypadkiem, zdecydowanie zbyt szybko. Tak, jak Nadia. A potem wracasz do określonego momentu w swoim życiu, zdecydowanie nie martwa. Ale pamiętasz swoją śmierć. Tak, jak Nadia, bohaterka netfliksowego serialu Russian Doll.
O Russian Doll przed premierą słychać było niewiele. Dopiero w okolicach debiutu (ten miał miejsce 1 lutego) udało mi się znaleźć kilka bardzo pozytywnych recenzji, a jedna z nich posiadała myśl przewodnią, została ze mną aż do ostatniego odcinka. Russian Doll to jeden z pierwszych rewelacyjnych seriali tego roku. O tak!
Trochę spóźniona będzie piątkowa polska premiera filmu Green Book - do normalnej dystrybucji w USA trafił on w listopadzie, na szczęście można było bez problemu złapać jeden z wielu seansów przedpremierowych. A wszystko dlatego, że dzieło Petera Farrelly'ego zdobyło 3 Złote Globy (w tym dla najlepszej komedii lub musicalu) i 5 nominacji do Oscara - nie licząc tabuna innych wyróżnień - trzeba więc szybko pokazać je możliwie duże liczbie widzów. Całkiem słuszna decyzja, bo Green Book jest fenomenalnym kawałkiem współczesnego kina.
Używam słowa "fenomenalny" z pełną świadomością, choć przeszukiwanie internetu pokazuje, że łatwo odciąć się od zachwytów pod adresem tego filmu. Green Book jest filmem ku pokrzepieniu serc. Taką dużo mniej fantazyjną, ale równie ciepłą, wariacją na temat tego, co z widownią w 1994 roku zrobił Forrest Gump.