Nadszedł wreszcie czas na to, aby mój narzekający charakter skierować w stronę hełmów VR. Ostatnimi czasy przeżywamy istny wysyp wszelkiego rodzaju śmieciowych produktów, milionów reklam, setek filmików promujących te gadżety i zapewniających nas, że to będzie przełom w elektronicznej rozgrywce. Ile razy ja już to słyszałem. Kontrolery ruchu też miały być przełomem, a wyszło jak zawsze. Gracze zdecydowali i tym razem będzie podobnie. W tym artykule postaram się Wam przytoczyć jak największą ilość argumentów za tym, aby nie kupować żadnego VR, gdyż to zwykła strata pieniędzy. Oczywiście są to moje subiektywne spostrzeżenia i jeżeli chcesz zainwestować własne środki to proszę bardzo. Żyjemy (póki co) w wolnym kraju. Moim skromnym zdaniem, lepiej kupić sobie drugą konsolę, lepszego PC'ta albo przeznaczyć na cel charytatywny taką kwotę.
Przed premierą tej gry, co większe portale gamingowe zastanawiały się jak cały pomysł w połączeniu z częścią rozgrywkową zostanie odebrany przez graczy. Spekulacje rosły wśród nie tak dobrej grafiki jak przypuszczano, starym rozwiązaniom technicznym, czy po prostu nudnym gameplayem, który ostatecznie zabiłby produkcję po dwóch miesiącach obecności na rynku. Na całe szczęście, Ubisoft uciął te wszystkie podejrzenia w ciągu kilkudziesięciu godzin od premiery. Tak. Tom Clancy's The Division to, kolejny już w tym roku, interesujący produkt wspomnianego kolosa. Jak się niestety okazało, kolosa na glinianych nogach.
Tym artykułem mam zaszczyt zaprosić wszystkich czytelników do serii artykułów, które będą ukazywały się w różnych odstępach czasowych. Ostatnio były platformówki, no to teraz rzucamy się ogólnie na gry, które niegdyś wywarły ogromne wrażenie, (bądź wywarły je na mnie) a nawet do dziś potrafią zaskoczyć swoją złożonością. Będą to produkcje, którym należy się hołd. Nie zawsze ukażą się stare produkcje, gdyż nostalgiczna podróż będzie opierać się o dzieła, które osobiście będę wspominał już do końca życia. W mojej opinii, każdy szanujący się deweloper powinien je przejść, chociażby raz. To świetne źródło inspiracji, historia, a także i nauka, ponieważ oko specjalisty zauważy dużo więcej niż przeciętnego wyjadacza gier wideo.
Nie będę już dłużej pitolił. Bez fanfarów i szampana (niech dalej chłodzi się w lodówce) zaczynamy kolejną serię. Zapraszam serdecznie do czytania!
Pierwszy tekst powinien być o grze-bombie. Takiej, która ryje się w pamięć bardziej niż pierwszy alkohol, samochód, czy „kapa z majcy”. Powinna także spełniać jak najbardziej moje założenia, czyli po prostu być zapomniana. Po tygodniach (miesiącach, latach) rozmyślań, klamka zapadła i na scenę (zamiast Leo) wchodzi Trespasser. Produkcja, która pokazała, co można zrobić przy użyciu starej już technologii.