Nie potrafię zrozumieć dlaczego jakość dodatków do serii Assassin’s Creed od firmy Ubisoft to istna parabola, jeśli chodzi o jakość. Jakiś czas temu napisałem tekst dotyczący dziedzictwa ostatniego ostrza i mogłem śmiało powiedzieć, że jest to dodatek wart zachodu i czasu. Jednak po tym, co zobaczyłem w pierwszym epizodzie Losu Atlantydy, którego premiera była 23 kwietnia, jestem przekonany, że jest to ten gorszy dodatek.
Dla wielu Assassin’s Creed: Origins nadało nowy kierunek serii o skrytobójcach. Jednak w wypadu Odyssey Ubisoft pomyślał inaczej, ale czy wyszło mu to na dobre? W poniższym tekście postaram się odpowiedzieć na to pytanie, ale również opowiedzieć trochę więcej niż poprzednio o nowym rozdziale historii skrytobójców, których przygody śledzimy już od ponad dekady.
Dawno nie pisałem tekstu na tę stronę, mam nadzieję, że dzisiejszy przypadnie wam do gustu. Więc powoli chciałbym zacząć wędrówkę przez miejsca, które dziś zamierzam wam przedstawić w tym zestawieniu.
Gdy zabierałem się za pierwszy odcinek serialu, o którym kompletnie nie wiedziałem, zaczynał się chyba ciekawym wprowadzeniem. Jednak dziś nie jest ono go już w stanie uratować.
Niedawno recenzowałem pierwszy dodatek do Assassin’s Creed Origins. Wczoraj udało mi się skończyć następny i chciałbym się podzielić z wami odczuciami na świeżo po rozgrywce. Zadziwiające jak wiele Ubisoft potrafi zmienić, ucząc się z błędu swojego pierwszego produktu. Gdyby jeszcze tak przykładał się do innych projektów, jak to zrobił w przypadku Klątwy Faraonów, moglibyśmy przestać na nich narzekać.
Znana firma z produkowania gier Activision Blizzard została pozwana przez stan Kalifornia, a powodem są zarzuty o dyskryminację oraz molestowanie seksualne.
Śledztwo, które trwało przeszło dwa lata, znalazło swój finał w sądzie najwyższym w Stanie Kalifornia.
Ron Howard powraca jako reżyser trzeciego już filmu na podstawie książek Dana Browna. Robert Langdon znów wykorzysta swoją wiedzę by ocalić świat. Tym razem toczy on walkę z czasem by uratować świat przed masową zagładą. Czas ucieka szybciej niż wszystkim się może wydawać. Czy profesor zdąży ocalić świat?
Milla Jovovich powraca na srebrny ekran, jako Alice w nowym filmie z serii „Resident Evil”. Osobiście czekałem na ten film, ale po wyjściu z sali kinowej mam kilka uwag. Pewnie wielu z was po przeczytaniu tego tekstu zrozumie, dlaczego nie warto iść na tę produkcję.
Nie będę ukrywać, że od filmu Herezjaoczekiwałem czegoś nowego, ciekawszego, a co ważniejsze czegoś, co mnie przestraszy, a ja wreszcie będę mieć przed sobą film, który spokojnie określę mianem naprawdę strasznego horroru.
Szkoda, że jedyne co mnie przeraziło, to fakt ile wydałem na swój bilet, ponieważ film był tak zły, że recenzja, którą właśnie czytacie, miała zaczynać się innymi, ostrzejszymi słowami, a te jak nietrudno się domyślić miały wam powiedzieć, że jest to produkcja niewarta ani chwili waszego czasu.
Muszę się wam do czegoś przyznać. Mianowicie do tego, że mam listę gier, w które jeszcze nie grałem, bo jakoś ciągle nie było mi po drodze.
Mam świadomość, że pewnie nie jestem tutaj jedynym graczem, mającym coś takiego gdzieś tam z tyłu głowy, co ciągle „jest do nadrobienia”. Koszmar, prawda?
Początek roku już dawno za nami, a ja w tym roku stwierdziłem, że postaram się zmniejszyć swoją stertę gier, która dawno leży pod karteczką „do ogrania”. A jeśli szukacie jakiejś ciekawej gry i paru innych rzeczy, to na pewno znajdziecie coś dla siebie w tym wpisie.
Nie jestem fanem gier, gdzie skradanie to coś wręcz kluczowego. Jednak trafiły się takie wypadki, gdzie bawiłem się świetnie, a pisząc te słowa patrzę w stronę serii Dishonored od Arkane Studios.
Niech pierwszy dobędzie miecza świetlnego ten, który nigdy nie kupił czegoś na promocji. A konkretniej obniżonej ceny gry Mark of the Ninja Remastered na japońską konsolę Nintendo Switch. Dziś nie żałuję tych 20 złotych, które wtedy wydałem.
Ten zakup oczywiście został przyklepany przez naczelnego pstrykacza Twittera, który co prawda nie grał w tę produkcję, ale uznał, że to był dobry cebula deal. A po jego słowach nacisnąłem kup i efektem mojej rozgrywki jest poniższy artykuł.
Mariusz Gawrys powraca jako reżyser nowego polskiego kryminału pt. „Sługi Boże”. Film miał swoją premierę cztery dni temu i muszę wam powiedzieć, że jest dokładnie tym czego oczekiwałem od filmu, gdzie gra jeden z moich ulubionych męskich aktorów.
Piła: Dziedzictwo w niczym nie ustępuje swoim poprzednim odsłonom. Idąc na nią, nie spodziewałem się niczego specjalnego, bo wiedziałem, że to, co dostanę od reżyserów, nie będzie niczym nowym. Przeczytajcie, dlaczego nowa Piła: Dziedzictwo jest warta uwagi mimo prawie żadnej nowości.