Nie mogłem się doczekać, kiedy na platformie Netflix pojawi się druga część piątego sezonu serialu Lucyfer.
To, co przedstawił Netflix, nie do końca przypadło mi do gustu, więc zapraszam na lekturę wpisu, gdzie przedstawię wam kilka rzeczy, które nie do końca mi pasowały w jednej z moich ulubionych produkcji.
Tekst zawiera spoilery.
Dla tych, którzy znają serial o diable znudzonym swoją robotą w piekle, nie jest nowością fakt, że życie tytułowego bohatera (granego przez Toma Ellisa), zamierza zepsuć jego brat bliźniak, Michał.
Oczywiście, naszego drogiego Lucyfera nie da się ot, tak przechytrzyć, więc jego przeciwnik tworzy plan, gdzie to sprawi tak, by nasz drogi władca piekieł stracił wszystko to, co jest dla niego najcenniejsze.
By nie psuć zabawy, powiem jedynie, ze ten cały chaos sprawił, iż pojawił się sam Bóg. W końcu, po mileniach staruszek stwierdził, że czas zająć się dziećmi oraz bliskich swoich dzieci. Wiecie, w końcu rodzina musi się trzymać razem, szkoda tylko, że w wypadku tej konkretnej jednostki społecznej, nie jest to do końca takie proste. Zwłaszcza gdy spojrzymy na historię.
W miarę rozwoju fabuły patrzymy, jak obecność ojca wszechmogącego powoduje niemały (i przez niektórych wręcz niepożądany) chaos. Każda z postaci, jakie to rysują się przed nami na ekranie, ma swoje cele i rzeczy do zrobienia. Dan próbuje ogarnąć zycie, Ella wraca do pracy po nieudanym związku z psychopatą.
Nasz drogi Lucyfer i Chloe w końcu starają się zapanować nad swoją relacją wykraczającą poza tylko zawodowe ramy.
Nie można zapomnieć również o Amenadielu, czyli bracie Lucyfera, gdyż ten stał się ojcem. Ma on syna Charliego z Lindą (terapeutką całej tej niebiańskiej paczki). No i nie możemy zapomnieć o Maze chcącej pozyskać duszę, a fakt, iż jest demonem, nie do końca w tym pomaga.
Chaos, wybaczenie i wakat w niebie?
Druga część serialu Lucyfer budowana się głównie na motywie poświęcenia oraz wątkach śledztwa, Boga na ziemi i zagmatwanych relacji niebiańskiej rodzinki oraz potencjalnego wakatu na stanowisku Wszechmogącego. Tak, dobrze czytacie, Bóg chce iść na emeryturę. To rozpoczyna serię gierek, rozmów i tego, dlaczego Michał lub Lucyfer nadają się na to stanowisko. Oczywiście sam Bóg wie, kto jest jego następcą, lecz to już nie jego czas i miejsce, by panować. Oddaje pałeczkę młodszemu i może lepszemu. W końcu nie łatwo jest kochać każdego, kto jest na ziemi niezależnie od tego, czy jest z Ziemi, niebios lub samego piekła.
Oczywiście, jak nie trudno się domyśleć, nasz drogi Lucyfer nie ma ułatwionego zadania, bo przecież machnął rebelię na początku czasu, a teraz stara się o takie prestiżowe stanowisko? No nie ma tak łatwo.
Chociaż patrząc na to, jak na niego mówią, wiele wskazuje na to, że ma on duże szanse na odegranie o wiele większej roli.
Niestety, ale nie ma ideałów!
To wszystko wygląda, jakby druga połowa piątego sezonu to jedne wielkie perypetie, prawda? No nie do końca tak wyszło. W poprzednich sezonach wątki kryminalne, relacje bohaterów i komizm wielu sytuacji był wyważony, a w tej części tego nie ma, co może wielu odrzucić w niektórych momentach.
Odnosząc się do tego, co widziałem w nowych odcinkach, mogę powiedzieć, że jakość serialu Lucyfer spadła patrząc na to, jak dobre były poprzednie odcinki.
Mam nadzieję, że następne odcinki ostatniego sezonu będą lepsze, a my dowiemy się więcej, jak Lucyfer zapanował nad nowym chaosem, którego to jest najważniejszym elementem.
Czy polecam oglądanie II części sezonu Lucyfera?
Oczywiście, ponieważ mimo swoich mankamentów, to, co przygotował Netflix, jest wciągające i zabawne od czasu do czasu, a Tom Ellis udowadnia, że rola władcy piekieł była stworzona dla niego.
Na chwilę obecną nieznana jest data premiery następnego sezonu tej produkcji, lecz pewne jest, iż będzie to ostatni.