Total War: SHOGUN 2 - Mimo upływu lat, temat rozdartej wojną domową Japonii nadal urzeka
Rage - to zdecydowanie dobry tytuł dla nowej gry id Software
Multimedialna chałupa by Łosiu - part2 - Synology, WD HD Live i magia Logitech Squeezebox
Multimedialna chałupa by Łosiu - part1 - stabilna sieć WiFi
Uncharted 3: Oszustwo Drake’a - gdzieś pomiędzy Uncharted 2 i Uncharted: Drake's Fortune. Naughty Dog i Sony stać na więcej.
Deus Ex: Bunt Ludzkości - RPG w klimatach sci-fi, który aspiruje do miana gry roku 2011
Od lat jestem wielkim fanem gier wychodzących spod rąk programistów z firmy Relic i grałem we wszystko co wypuścili od czasów pierwszego Homeworlda. Wyjątku nie stanowi tu druga część cyklu Warhammer 40,000: Dawn of War - skończyłem podstawkę i dodatki niemal jednym tchem. Ponieważ nie jestem alfą i omegą w tematach młotka do tej pory stroniłem od podejmowania tematu recenzji tych gier. Ale co mi tam, DoW2, a w szczególnie ostatnio wydany dodatek Retribution warte są poświęcenia czasu przez każdego fana gier strategicznych. Dlaczego? Zaraz pokrótce wyjaśnię, lecz zanim zacznę zaznaczam, że w plusach i minusach nie rozbijam gry i dodatków na czynniki pierwsze, tylko traktuję jako całość. Dlaczego? Bo: po pierwsze - leń jestem; po drugie - posiadam sklerozę w zaawansowanym stadium i nie pamiętam już wszystkich najdrobniejszych różnic pomiędzy nimi i nie chcę popełnić gafy; po trzecie - Dawn of War II, Chaos Rising i Retribution to w zasadzie jedna spójna opowieść (jak grać, to we wszystko). No lecimy z koksem.
Pierwszy Wiedźmin, choć okrzyknięty przez wielu rodzimych graczy tytułem wspaniałym i wyjątkowym, dla mnie takim nie był. Owszem gra była dobra, ale problemy z jakimi się borykała, bardzo obniżały ogólną fajność. Przede wszystkim Wiedźmin był wyjątkowo nierówny pod względem przebiegu fabuły i choć jeden poziom zachwycał, kolejny doprowadzał niemal do wymiotów. Kulała też walka, poziom technologiczny na czele z czasem ładowania się poziomów, a także szereg innych, pomniejszych rzeczy. Suma summarum były to górne poziomy stanów średnich, które wybijała ponad przeciętność fabuła trafiająca w gusta Polaków oraz bardzo mroczne i dorosłe podejście do kwestii moralności, seksu i życia. Niedawno ukończyłem część drugą i z przyjemnością muszę stwierdzić, że CD Projekt RED poszedł w dobrą stronę - przygotował grę DUŻO lepszą niż poprzedniczka.
Na fali szału wszelakimi symulatorami maszyn budowanych, tirów i innych dziwnych urządzeń pokażę Wam film, który na mnie wywarł spore wrażenie - normalnie mistrzostwo w operowaniu koparką. Może jest stary, może nowy - whatever - warto zobaczyć :)
Far Cry a potem Crysis były produktami wyjątkowymi przede wszystkim ze względu na dowolność jaką pozostawiały graczom. Do naszej dyspozycji był cały obszar wysp na jakich rozgrywały się wydarzenia obu tych produkcji. Co więcej, akcja nie prowadziła nas po sznurku w jedno miejsce, gdzie musieliśmy stoczyć jakąś walkę. Wręcz przeciwnie, mogliśmy uderzyć na przeciwników z dowolnej strony, nawet z powietrza np. na lotni, wjechać w sam środek miasteczka rozpędzonym samochodem i wysadzić stację benzynową, lub po cichu przeniknąć szeregi wroga i wymordować go jeden po drugim. Dla była to istna magia, raj kreatywności i zabawy konwencją … niestety już utracony.
"Wsteczny, uproszczony, spłycony względem cz.1, z kijową grafiką, powtarzalne lokacje, skopana walka, generalnie gra do dupy" – w zasadzie tymi i wieloma podobnymi epitetami dosłownie wytapetowane są fora internetowe, na których porusza się temat Dragon Age II. A co na to Łosiu. W grę zagrałem, ukończyłem niemal dwa razy i powiem to… takie pieprzenie głupot, że głowa się lasuje, jak się domyślam, przez te osoby, które zakończyły zabawę z DAII na etapie pierwszej godziny. Owszem gra nie jest idealna, ale w mej opinii jest lepsza niż część pierwsza.
Na rynku non stop pojawia się cała masa średniaków, w większości niestety nie wyróżniających się niczym na tle konkurencji. Co jakiś czas trafiają się jednak tytuły, które należy zdecydowanie wyróżnić i to pomimo tego, że również z pewnych względów zaliczają się do tej grupy gier. Posiadają one bowiem pewne elementy, jakich pozazdrościłaby im niejedna pozycja z półki tzw. hitów. Opisany przeze mnie dzisiaj Enslaved zaliczyłbym właśnie do takich perełek. Z pozoru mamy tu do czynienia z typową nawalanką, nawet dość ubogą w kwestii mechaniki, ale… No właśnie to „ale” diametralnie zmienia postać rzeczy. Ale skończmy z bredzeniem, a przejdźmy to rzeczy:
Już niedługo, bo w maju swoją premierę będzie miała pecetowa wersja trzeciej części Fable. Będzie to drugie spotkanie komputerowej braci z tą serią, bo jak wiemy Microsoft zdecydował się nie wydawać poprzedniczki na niczym innym niż konsoli Xbox 360. Niestety nie będzie to spotkanie jakiego oczekują pecetowi fani, bo gra od czasów cz.1 przeszła gruntowne zmiany koncepcyjne - niestety w mym odczuciu nie wyszło jej to na dobre. Już w Fable II na konsoli zmiany względem pierwowzoru były niepokojące, lecz gra nadal dawała radę i pomimo kilku gejowskich aspektów ukończyłem ją z przyjemnością. O Fable III już nie mogę tego powiedzieć. Baaa, dotarcie do napisów końcowych zabrało mi ze 3 miesiące i nie chodzi tu o długość rozgrywki, lecz niechęć z jaką przystępowałem do kolejnych sesji z tym tytułem. Ale przejdźmy do konkretów.
W końcu po niemalże roku od premiery znalazłem czas, chęci, wystarczająco dużo samozaparcia..., generalnie dojrzałem do tego, żeby zmierzyć się z ostatnią iteracją serii Total War poświęconą Napoleonowi. I muszę przyznać, że 30h spędzone na przejściu wyłącznie kampanii dla francuskiego geniusza wojennego było bardzo satysfakcjonujące.
Długo zabrało mi zebranie się do tego, żeby podsumować ostatni dodatek DLC to Mass Effect 2, ale co ma być to będzie. Od razu na wstępie zaznaczam, że Lair of the Shadow Broker to zdecydowanie najlepsze rozszerzenie jakie wyszło i swoją jakością nie odbiega w żaden sposób od najlepszych misji/questów jakie zaserwowała nam podstawowa gra. Dodam też, że w międzyczasie BioWare ujawniło, że dostaniemy jeszcze jeden addon przed premierą trójki, więc jest na co czekać. Oby był tak dobry jak ten opisywany dzisiaj.
Przebrnęliśmy razem przez dwa słabsze DLC do drugiego Mass Effecta, pozostały już tylko te naprawdę warte zainteresowania. Dzisiaj na tapecie mamy Overlord.