Nigdy nie byłem fanem gier muzycznych – tandetne (na pierwszy rzut oka) plastikowe instrumenty skutecznie utwierdzały mnie w przekonaniu, iż tego typu produkcje są strasznie casualowe, a mnie nie przystoi nawet ich spróbować. DJ Hero dobitnie uświadomiło mi, jak bardzo się myliłem.
Ekspansja przygodówek na moim blogu trwa w najlepsze – i w żadnym wypadku nie jestem tym faktem zasmucony. Wręcz przeciwnie, odzyskałem „gierczaną drugą młodość”, właśnie dzięki produkcjom z tego gatunku. Nie ma to jak kubek gorącej czekolady, cappuccino, late lub innego napoju i wieczorna, pełna relaksu partyjka w któryś z dostępnych tytułów. A jest w czym przebierać – w tym momencie głęboko do serca przyjąłem produkty niemieckiego developera, studia Daedalic Entertainment. Po zacnej kontynuacji Edna & Harvey, na warsztat postanowiłem wziąć Deponię – dosyć głośne dzieło twórców m.in. A New Beginning.
Daedalic Enterainment, niemiecki producent gier wideo, głównie przygodówek, rozwija skrzydła! Po bardzo udanej pierwszej części serii Edna & Harvey i jeszcze lepszej Deponii, nastał czas na kontynuację tego pierwszego o podtytule Harvey’s New Eyes. Muszę przyznać – jest bardzo dobrze!
Wadjet Eye Games wie co robi i robi to doskonale, produkując gry żywo przypominające klasyki z lat 90. ubiegłego wieku. Po udanym Gemini Rue i świetnym Resonance przyszedł czas na kolejny tytuł tego utalentowanego zespołu – Primordia.
Premiera Warfightera to doskonała okazja do tego, by w końcu wziąć z półki poprzednią odsłonę Medal of Honor i w końcu ją przejść. Głupio się przyznać, ale od premiery gry płyty nie włożyłem ani razu do napędu. Na szczęście nowa część MoH-a uratowała ten przykry stan rzeczy. A było co ratować, a było.