Oj, jaka smaczna jest nowa p³yta Zalewskiego. Pamiêtaj¹c bardzo ciekawy, niebanalny album Zelig sprzed 3 lat, nale¿a³o siê spodziewaæ, ¿e kolejne dzie³o Krzysztofa bêdzie warte uwagi, ale i tak zosta³em pozytywnie zaskoczony. Jest sobie takie nie do koñca namacalne, nieprzet³umaczalne na polski jêzyk, zwi¹zane z muzyk¹ s³owo "groove" (no dobra, jeœli musia³bym znaleŸæ odpowiednik, by³oby to "bujanie"), które idealnie oddaje to, czym jest Z³oto. To album pe³en wysokiej klasy groove'u i znowu zostawia s³uchacza z uczuciem niedosytu.
Nie bêdê tu przypomina³ Wam kim jest Krzysztof Zalewski i co robi³ w Idolu, z kim gra³ i kiedy wróci³ na dobre. Mo¿ecie sobie przeczytaæ zalinkowan¹ powy¿ej recenzjê Zeliga. Skupiê sie na Z³ocie, bo w recenzji p³yty to ona musi byæ g³ównym bohaterem. A tak siê sk³ada, ¿e jest bohaterem, takim bardzo solidnym. W fikuœnym stroju, z peleryn¹ i nadludzkimi mocami. Prawdopodobnie oka¿e siê dla mnie najlepsz¹ polsk¹ p³yt¹ tego roku, a przecie¿ dopiero przed chwil¹ pojawi³y siê œwietne nowe albumy Organka i Blindead. Dobre czasy nasta³y*, powiadam.
Z³oto to 10 kompozycji (no 11, ale ostatnia to tylko instrumentalny bonusik), z których dwie torowa³y drogê albumowi przed jego premier¹. Wiosn¹ Zalewski zaprezentowa³ Lukê, skoczn¹ opowieœæ o braku drugiej osoby - nieca³e trzy minuty pe³ne fajnej sekcji rytmicznej i odpowiedniej dawki przebojowoœci. Tu¿ przed premier¹ albumu na listy przebojów wskoczy³a Mi³oœæ Mi³oœæ, rzecz jeszcze bardziej radiowa, z pe³nym emocji tekstem i pe³nym emocji teledyskiem. Mo¿na by³o zbyæ te piosenki machnêciem rêki, jako rzeczy zbyt g³adkie i oczywiste, ale wystarczy siê ws³uchaæ i doceniæ kunszt budowania utworu. Oba s¹ wymarzonymi singlami, ale tak na dobr¹ sprawê ka¿dy utwór na Z³ocie móg³by promowaæ ca³y album. Bo jak siê s³ucha tej p³yty w ca³oœci, to ka¿da kolejna jej ods³ona zapewnia reakcjê w stylu "o, ten numer by³ dobry... ³o³, ale ten jest jeszcze lepszy!".
Martwi³em siê trochê o tê p³ytê, bo opisy i zapowiedzi sugerowa³y rzecz wyciszon¹, skromn¹ - efekt solowych, jednoosobowych koncertów Krzysztofa Zalewskiego. Tymczasem piosenki œliczne, liryczne i romantyczne s¹ tylko dwie (Podró¿nik i Otu, obie zreszt¹ œwietne, a na dodatek na tej drugiej Zalewski sam zagra³ na wszystkim, skubany), a ca³a reszta pochwaliæ siê mo¿e mniejszym lub wiêkszym pazurem. Ch³opiec ma œwietny refren z t³ustym basem, któremu towarzyszy fajny klawiszowy motyw. G³owa od razu zaczyna galopowaæ, a Zalewski skutecznie wykorzystuje piach w swym g³osisku, by nadaæ ca³oœci gara¿owego klimatu (nawet jeœli instrumenty nie ha³asuj¹ a¿ tak bardzo, jak bym tego chcia³). Dla chc¹cych ha³asu jest przeznaczony utwór Polsko - najwiêcej rocka w rocku na Z³ocie i to w jakoœci bardzo wysokiej. Na drugi brzeg czaruje wspomnianym groove'em (ach, te g³osowe przekomarzanki w refrenie), UchodŸca zaczyna siê gitar¹ lekko zalatuj¹c¹ Limp Bizkit (!), a wszystko jest zamkniête "rapowanym" (za przeproszeniem, ale sam Zalewski ¿artobliwie okreœla tym mianem swoj¹ melorecytacjê) Jak dobrze. Goœcinnie pojawia sie tu Natalia Przybysz, a ca³y numer tak dobrze buja, ¿e spokojnie mog³by trwaæ dwukrotnie d³u¿ej i by mi siê nie znudzi³. Rewelacyjny fina³!
Z³oto to oczywiœcie nie tylko muzyka. Ta siê broni bez problemu, ale gdyby teksty by³y nijakie, by³oby gorzej. Na szczêœcie Zalewski wyœpiewuje rzeczy m¹dre, ¿yciowe i na czasie. Czy to o mi³oœci lub jej braku, czy o ojczyŸnie czy o œwiatowym problemie uchodŸców, wszystko mnie przekonuje i trafia w serce. Nowa p³yta Zalewskiego jest paczk¹ kompletn¹ - ma œwietne piosenki bez wyraŸnie s³abszych momentów, jest dobrze zagrana i wyprodukowana, teksty s¹ celne, a przy nieca³ych 40 minutach czasu trwania chcia³oby siê jeszcze. Czyli plan wykonany, a teraz wypada polowaæ na koncerty.
*pod wzglêdem muzyki na rodzimej scenie, ma siê rozumieæ :)