Ach, ta Dania. Od dawna przoduje na liście najszczęśliwszych krajów świata, stamtąd pochodzi Mads Mikkelsen, firmy Bang & Olufsen czy Ecco. Sielanka pełna pięknych krajobrazów, pięknych ludzi, pięknych perspektyw. Duńska jest także mała ekipa twórców gier zrzeszona pod szyldem Playdead. Ale oni chyba są zbyt szczęśliwi, bo odreagowują tworząc takie mroczne perełki, jak Limbo i Inside. Ta pierwsza jest wyśmienita, a ta druga jeszcze lepsza! Zapraszam na krótką i nietypową recenzję (będą spoilery!).
Jesteś chłopcem bez twarzy, skądś uciekasz. Gracze spotykają Cię w gęstym lesie, gdy przemykasz między grubymi konarami, a każdy Twój krok porusza leżąca na ziemi liście. Wszystko jest lekko zamglone, pozbawione detali, ale na swój ponury sposób przepiękne. Okazjonalnie przerywasz swoją ostrożną ucieczkę, by przyjrzeć się otoczeniu. Przystajesz, ciężko oddychasz, opierasz dłonie na kolanach. Nie ma jednak czasu na zbyt długie przestoje, oni ciągle gdzieś tam krążą. Prawdopodobnie też nie mają twarzy, tak jak Ty. Swoje oblicza skrywają jednak za białymi maskami, a ich ubiór to okrutny czarny kontrast dla Twej czerwonej bluzy.
Dobrze wiesz, że jak będziesz zbyt blisko nich, to Cię zastrzelą. Albo pozwolą, byś został rozszarpany przez psy. Dlatego musisz biec przed siebie. Przez pola kukurydzy, opuszczone farmy, pływać w brudnej wodzie, nieuchronnie zbliżać się do mrocznych budowli gdzieś tam w oddali. Czasem widzisz, jak w tle, gdzieś na drugim planie, podobni Tobie ludzie są pakowani do kontenerów i wywożeni dokądś, nie chcesz wiedzieć dokąd. Instynkt mówi Ci, że cokolwiek czeka na końcu tej wędrówki, nie może być dobre.
Otoczenie się zmienia, pojawiają się maszyny, trzeba się wspinać, trzeba przełączać wajchy, wszystko po to, by dobiec do upragnionej... wolności? Zdarzy się nie raz i nie dwa, że Twój wzrok przyciągnie dziwny, świecący hełm. Nie widząc innego rozwiązania, przesuwasz skrzynię, podskakujesz i Twoja głowa ląduje w urządzeniu. Wtedy dzieją się rzeczy niezwykłe. Niektórzy powiedzieliby, że okrutne. Jesteś w stanie kontrolować innych. Te smutne, ludzkie kukły, będące najprawdopodobniej nieudanym efektem tego, co ci w maskach robią tym złapanym. Ale na krótką chwilę Twoja wola daje im cel. Pomogą Ci.
Nie wiesz, jak długo jeszcze będziesz w stanie uciekać. Wędrujesz coraz głębiej w trzewia ogromnego kompleksu, przerażające spotkanie z długowłosą istotą na długo zapadnie Ci w pamięci, ale to pewnie z powodu daru, jaki Ci ofiarowała. Czujesz się silniejszy, już za moment zrozumiesz wszystko. Tu też są ludzie, ale w odróżnieniu od tych odzianych w czerń, oni są obojętni. Wyglądają na naukowców. Patrzą na coś, co jeszcze umyka Twojemu wzrokowi. Ale skoro doszedłeś tak daleko, znajdziesz drogę i tym razem. A gdy to się uda, przejdziesz prawdziwą przemianę. Już nigdy nie będziesz sam. Już nigdy nie będziesz się bać.
Już nie stanie Ci na drodze.