Od Rosji przez Normandię do Boliwii - najlepsze strzelaniny TPP i FPP w 2017 roku - DM - 18 stycznia 2017

Od Rosji, przez Normandię do Boliwii - najlepsze strzelaniny TPP i FPP w 2017 roku

Bang, bang! O strzelaninach pisze się piosenki, kręci filmy, ale w strzelaniny przede wszystkim się gra. To nadal chyba najbardziej popularna mechanika w grach komputerowych, a w nadchodzących miesiącach możemy się spodziewać kilku nowych tytułów i paru starych znajomych. Jakie będą najlepsze strzelanki FPP i TPP w 2017 roku? Które z nich okażą się strzałem w dziesiątkę, a które trafią kulą w płot?

Rainbow Six: Siege Season 2
Nowy Rainbow Six nie ma wiele wspólnego ze swoim pierwowzorem, ale szturmem! zdobył uznanie graczy i wdarł się do świata e-sportu dzięki szybkim, taktycznym starciom drużynowym. Autorzy potwierdzili już wsparcie tytułu przez kolejny sezon i w nadchodzących miesiącach możemy spodziewać się porcji nowych map, operatorów i wymyślnych gadżetów. Niemałą gratką dla nas będzie pojawienie się rodzimego komandosa z Polski. Może autorzy przypomną sobie korzenie serii i przedstawią nam waleczną córkę/syna Kazimiery Rakuzanki?

The Division: Last Stand i Year 2?
Premiera ostatniego DLC do Tom Clancy’s The Division odbędzie się już za kilka tygodni. Last Stand wraz z łatką 1.6 skupi się na poprawie dość niesprawiedliwych reguł walk PvP i  wprowadzi dedykowane tryby do starć wieloosobowych. Nieliczni szczęśliwcy, którzy widzieli już nową zawartość w akcji wspominają również o nowych atrakcjach dla zwolenników walk PvE. Czy wzorem Rainbow Six zobaczymy także wsparcie gry nowym Season Passem i nową zawartością DLC? Twórcy w ankiecie wypytują graczy, gdzie ewentualnie widzieliby akcję drugiej części gry - w nowym mieście, czy w nowych dzielnicach dotychczasowego Nowego Jorku. Wszystko wskazuje, że The Division będzie kolejną, rozwijaną dalej marką, a o jej przyszłości powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej wiosną lub latem. Do tego momentu wrażenia zapewni na pewno Last Stand.

Tom Clancy’s Ghost Recon Wildlands
Pozostajemy w uniwersum Toma Clancy z trzecim już tytułem sygnowanym jego nazwiskiem. Seria Ghost Recon powraca po kilku latach przerwy w zupełnie nowym settingu, rezygnując z futurystycznych klimatów żołnierzy cyborgów na rzecz współczesnych nam czasów i technologii. Po Rainbow Six i taktyce czarnej CQB, The Division z walkami na ulicach miasta i taktyką MOUT, Ghost Recon ze swoją taktyką zieloną niejako dopina klamrą portfolio Ubisoftu, mogące poszczycić się niedługo tytułami dla chyba najszerszego grona fanów strzelanin. Wildlands w wielu aspektach zapowiada się na naprawdę dobrą grę, ze swoimi bogatymi możliwościami grania w kooperacji lub samemu, mnogością opcji personalizacji postaci oraz uzbrojenia w trybie Rusznikarza, ilością misji, ale jednocześnie pozostaje też wielką niewiadomą. Twórcy skrzętnie ukrywają przed nami funkcjonowanie Duchów sterowanych przez sztuczną inteligencję, skupiając się na coopie, wątpliwości budzi też ogromny świat, który może okazać się pusty lub wypchany niepotrzebnymi czy też powtarzającymi się „śmieciami”. O wszystkim przekonamy się już 7 marca!

Battlefield 1 DLC
Obecny rok minie nam pod znakiem płatnych dodatków do ciepło przyjętego Battlefielda 1. Pierwszy ukaże się już w marcu i przyniesie armię francuską oraz historyczną bitwę pod Verdun. Osobiście nie jestem przekonany, czy kolejne autentyczne lokacje i skórki żołnierzy przyciągną graczy bez season passa, by zakupić dalsze mapy. Wraz z podstawką dostaliśmy całkiem niezły przekrój lokacji - od spalonej ziemi niczyjej, przez pustynię, gęste lasy, wioski, po ciasne uliczki zrujnowanego miasta i każde powielanie tych krajobrazów w innym układzie nie będzie już tak atrakcyjne.


Twórcy zapewne mają w zanadrzu jeszcze mapy tylko pod wojnę lotniczą lub plenery zimowe i to właśnie chyba takimi bardziej widocznymi zmianami mogą „kupić” nas nadchodzące DLC. Całkiem niezłym pomysłem byłoby też wprowadzenie dodatku z zupełnie innym konfliktem, tak jak miało to miejsce w przypadku BF: Vietnam do Bad Company 2 - ta sama gra, zupełnie inne epoki. Takie DLC zapewne sprzedałoby się na pniu!

Escape from Tarkov
Premiera tej gry w tym roku nie jest jeszcze potwierdzona, ale prawdopodobna. Twórcy nie są zbyt skorzy do udostępniania swoich postępów szerszemu gronu odbiorców, ograniczając się głównie do świadomych nabywców preorderów i ta strategia wydaje się dość zrozumiała. Escape from Tarkov w swoich założeniach zapowiada się bowiem na niezwykle hardkorowe doznanie, które zadowoli jedynie dość wąską i specyficzną grupę graczy. Nie chodzi tu o niezwykły realizm starć, elementy survivalu, ani o skomplikowaną i realistyczną obsługę broni, a raczej o to, za co „zwykli” gracze znienawidzili The Division - pomieszanie trybu PvP i PvE.

Escape from Tarkov ma być grą, w której przejście kampanii fabularnej będzie po pierwsze wymagało pomocy drużyny w późniejszych misjach, po drugie - cały czas będą nam aktywnie przeszkadzać inni gracze, a wyposażenie jakie mamy na sobie stracimy bezpowrotnie w razie zwykłego zgonu na mapie! Nie będzie checkpointów, save’ów - a tylko jedno podejście do misji fabularnej, które albo uda się z sukcesem, albo stracimy sporo czasu i cennego sprzętu i trzeba będzie powtarzać wszystko od nowa! Strefa Mroku w The Division budzi wściekłość już za samą wizję utraty dopiero co zdobytego ekwipunku, ale w porównaniu do Escape from Tarkov wydaje się być zabawą w parku. Przed autorami EFT stoi bardzo trudne zadanie zbalansowania rozgrywki, tak by nie okazała się ciągłym pasmem frustracji lub celowe zaserwowanie prawa dżungli. Dla jednych będzie to wciągające wyzwanie, dla drugich udręka. Cokolwiek autorom z tego wyjdzie, jedno jest pewne - Escape from Tarkov nie będzie fajną i odpowiednią grą dla wszystkich miłośników strzelanin, nie będzie też przypominać często błędnie przytaczanego z tej okazji Stalkera - te dwie gry łączą jedynie krajobrazy naszych wschodnich sąsiadów.  

Call of Duty 2017
W ciemno obstawiam, że internet do czerwoności rozgrzeje w tym roku nie premiera nowego Call of Duty, a okres od zapowiedzi ujawnienia gry, do pokazania pierwszego zwiastuna CoDa. Nie zdziwię się, jeśli bukmacherzy będą przyjmować zakłady na lata akcji, w których rozgrywać się będzie Call of Duty 2017. Po ogromnej fali wirtualnego hejtu i słabszej sprzedaży Infinite Warfare, wizerunkowym samobójstwem wydaje się pokazanie kolejnej odsłony w futurystycznych klimatach. Activision chyba nie ma wyjścia - musi pokornie pójść za przykładem podyktowanym przez Electronic Arts i sprowadzić wirtualną wojnę z powrotem do zwykłego błota, drewna i stali.


Oliwy do ognia zdążyło dolać już studio Sledghammer, najpewniej odpowiedzialne za tegoroczną odsłonę, zamieszczając świąteczne życzenia z wizerunkiem klasycznego pistoletu Colt 1911 z napisem Call of Duty. Trzeba przyznać, że dobór broni jest idealny - kultowy 1911 używany był od czasów I wojny światowej po dziś dzień i domysłów można mieć naprawdę sporo. Wielka Wojna 1914-1918 wydaje się mało prawdopodobna, gdyż porównaniom drobiazgów z Battlefieldem 1 nie byłoby końca. Możliwa jest II wojna światowa lub konflikt w Wietnamie albo jakaś zmyślona historia w stylu Modern Warfare. Twórcy mogą nam też zaserwować kolejny remaster - tym razem pierwszej lub drugiej części cyklu - albo mieszankę wielu epok, jak w Black Ops. Jedno jest jednak pewne - kolejnego CODa umieszczonego w 2050+ roku z otwartymi rękami nie przyjmiemy, tym bardziej że…

Destiny 2
… wszystko wskazuje na to, że w tym roku zobaczymy następcę strzelankowego SWS w futrystycznych klimatach - Destiny, w której stylistykę broni i postaci można łatwo już pomylić z Infinite Warfare. Niezwykła megaprodukcja Activision zaliczyła dość kiepski start przez kompletne poszatkowanie zawartości tuż przed premierą, a to przełożyło się na kiepską ofertę dla  pojedynczego gracza, liczącego po prostu na dobrą, epicką historię. Jeśli jednak ktoś się przemógł i postarał znaleźć kompanów do gry (o co nietrudno) - Destiny okazało się jednym z najlepszych, najbardziej wciągających shooterów kooperacyjnych w historii, z rewelacyjną mechaniką strzelania odziedziczoną po serii HALO. Prawdziwą legendą został też niesamowity raid Vault of Glass, którego znajomość powinna być standardowym wymogiem u każdego kandydata na stanowisko projektanta gier FPP.


Po trzech latach społeczność Destiny jest już znudzona znaną na wylot zawartością, choć nadal serwery są pełne, a lokacje socjalne wypełnione graczami, w których zawsze widać sporo polskich nicków. Wszyscy niecierpliwie oczekują sequela, który według przecieków ma położyć większy nacisk na fabułę i zaoferować duże, żyjące miasta oraz większe przestrzenie, dzięki braku ograniczeń, jakie stawiała poprzednia generacja konsol. Druga część Destiny ma zadowolić największych fanów i przyciągnąć rzesze nowych graczy. Biorąc pod uwagę, że Destiny posiada dużą i chyba jedną z najbardziej życzliwych i pomocnych społeczności graczy, warto czekać na dwójkę, by kontynuować lub w końcu dołączyć do grona aktywnych Guardianów galaktyki!

Rising Storm 2: Vietnam
Gdzie wielcy śpią, tam mali działają. Duzi wydawcy dopiero się budzą po okresie zapomnienia historii i realnych konfliktów, ale ci mniejsi deweloperzy dostrzegli lukę na rynku i starają się wypełnić ją długo nie oglądaną zawartością. Był czas, kiedy strzelanki rozgrywające się w czasie wojny w Wietnamie pojawiały się częściej niż przygody Assassynów, ale od wielu lat nie mieliśmy okazji poczuć wirtualnego napalmu o poranku. Z pomocą przychodzi studio Tripwire Interactive, tworząc od jakiegoś czasu Rising Storm 2: Vietnam. Wzorem swojego poprzednika, czyli realistycznej strzelaniny sieciowej Red Orchestra 2, RS2:V przeniesie nas do wietnamskiej dżungli i miast, bez żadnej taryfy ulgowej, zwłaszcza po stronie Vietcongu.


W Rising Storm 2 zobaczymy bowiem asymetryczną wojnę - śmigłowce i napalm kontra AK-47 i pułapki z bambusów. Weźmiemy udział w małych starciach 16 graczy lub ogromnych bitwach z 64 osobami i wymianami ognia na duże dystanse. Wszystko z zachowaniem odpowiedniego realizmu i historycznej dokładności. Grafika i animacje odstają może od Frostbite’owych standardów, ale z pewnością długo wyczekiwany setting oraz wsparcie dla modów zapewnią grze sporą grupę wiernych fanów.

Battalion 1944
Świat gier zapomniał również o II wojnie światowej, co także próbują wypełnić mniejsi deweloperzy. Sieciowe walki z Garandami, Thompsonami i MP44 przypomni nam Battalion 1944, przywracając klimat dawnych starć online w Call of Duty i Medal of Honor. Autentyczne uzbrojenie, lokacje: Carentan, Bastogne, brak kill streaków, drzewek odblokowywania - prawdziwy odschool. Battalion 1944 stawia na czyste umiejętności, celne strzały i klimat II wojennych walk, choć nieodzowny chyba dziś system progresji pozwoli na pewne dodatki w kwestii kosmetycznej. Na ulubionym karabinie nie zaaplikujemy skórki w dzikim odcieniu różu, ale wzorem prawdziwych żołnierzy w tamtym okresie, będziemy mogli „wyryć” swoje imię bądź ksywkę.

Days of War
Bezpośrednim konkurentem Battalionu 1944 będzie Days of War - kolejny shooter osadzony w czasach II wojny światowej. W porównaniu do poprzednika, Days of War wydaje się kłaść o wiele mniejszy nacisk na realizm, stawiając na niezwykle dynamiczną rozgrywkę bliską serii Call of Duty, z bardzo szybkim bieganiem, podskokami i mocnym odrzutem do kontrolowania, by celnie strzelać. Poza tym koncepcja jest ta sama - żadnego levelowania, ulepszeń - tylko czysty skill, autentyczne bronie i lokacje. Premiery obu gier nie są jeszcze potwierdzone na 2017, ale nawet gdyby ukazały się w dość bliskim odstępie czasu, zapewne znajdą swoich zwolenników, biorąc pod uwagę brak innych pozycji z Normandią 1944 w tle.

Sniper Elite 4
Całkowicie pewni jesteśmy za to premiery kolejnej części cyklu Sniper Elite. Po raz czwarty wcielimy się w strzelca wyborowego OSS Karla Fairburna, tym razem odwiedzającego okupowane Włochy. Działając skrycie za linią wroga będziemy musieli osłabić tamtejsze siły nazistów, a także przygotować właściwy grunt pod nadchodzącą inwazję aliantów. W porównaniu do poprzedniej odsłony możemy liczyć na jeszcze większe mapy i głównie kosmetyczne poprawki w mechanice, takie jak możliwość wspinaczki na różne konstrukcje czy nowe animacje słynnej rentgenowskiej kill kamery. Czy malownicze włoskie pejzaże, mocno kontrastujące z widokiem przeszywanych kulą wnętrzności wystarczą, by nasycić nasz głód II wojennych strzelanin, przekonamy się jeszcze tej zimy.

Sniper Ghost Warrior 3
Jeśli Sniper Elite 4 sprawi nam zawód lub niedosyt, po krótkim oczekiwaniu dostaniemy trzecią część Sniper Ghost Warrior od rodzimego studia CI Games. Gry z tej serii pomimo dość dokuczliwych wad, cieszyły się zawsze sporą popularnością ze względu na poruszaną tematykę. Wcielenie się w samotnego wilka, skrycie likwidującego cele z daleka jest pociągające samo w sobie, stanowiąc świetny temat na grę. Dotychczas opublikowane materiały pokazują, że tym razem Sniper Ghost Warrior zamieni się w sandboksową strzelaninę w far-cry’owym stylu ze zbieractwem i craftingiem, gdzie używanie karabinu z lunetą będzie jedynie opcją, a nie wymogiem. Nie wiem jeszcze czy to pomoże, czy zaszkodzi nowemu SGW, ale ciągle mam nadzieję na misje typowo snajperskie, w których będziemy musieli wykazać się strzałem z bardzo dalekiego dystansu, bez żadnych środków zastępczych.

Ground Branch Early Access
W tym przypadku nie mamy co liczyć na premierę w tym roku, ale według zapowiedzi twórców gra powinna w końcu trafić do Steam Early Access z paroma trybami rozgrywki - podobnie jak nieco bliźniacza produkcja Squad. Oba tytuły stawiają bowiem na bezpardonowy realizm oraz współcześnie używany sprzęt i podczas gdy Squad skupia się na walkach na bardzo dalekie dystanse, gdzie przeciwnik jest ledwo widoczny, tak Ground Branch dostarczy nam starć na bliższe odległości, z rozbudowaną funkcją szturmowania zamkniętych drzwi. Biorąc pod uwagę, że szefem studia Blackfoot jest były pracownik Red Storm Entertainment, tworzący swego czasu pierwsze odsłony Rainbow Six, to właśnie Ground Branch ma być duchowym spadkobiercą słynnej strzelaniny taktycznej. Po okresie pewnego zastoju dość regularnie pojawiają się kolejne buildy gry, bogatsze o nowe funkcje i poprawki, ale według udostępnionej „mapy drogowej”, do Early Access zostało jeszcze parę kluczowych elementów. Miejmy nadzieję, że autorzy wyrobią się w nadchodzących miesiącach!

Star Wars: Battlefront 2
Battlefront 2 to iście wyjątkowa pozycja, gdyż już teraz można przyznać jej nagrodę w dość skomplikowanej kategorii „najbardziej wyczekiwana gra, która jest najmniej potrzebna”! O ile chęci wydania kolejnego tytułu z uniwersum Gwiezdnych Wojen równo z premierą nowego filmu są zrozumiałe, to decyzja dlaczego jest to właśnie Battlefront 2, a nie zupełnie inna marka w innej konwencji jest już zaskakująca. Na drugą część jest po prostu za wcześnie. Nie zobaczymy znaczącej poprawy w oprawie graficznej, prawdopodobnie nie dostaniemy znaczących różnic w rozgrywce, a jedynie zestaw dodatkowych map w starciach wieloosobowych i zagadkową kampanię singlową.


Tylko czy kolejny zestaw map do multi ucieszy graczy? Czy DLC do poprzedniej odsłony okazały się strzałem w dziesiątkę? Grę może uratować jedynie niesamowita, wspaniała kampania dla pojedynczego gracza, która powinna być takim współczesnym Dark Forces, która powinna wzbudzać podobne emocje, co anulowane Star Wars 1313, jednak tu trzeba zachować umiarkowany optymizm. Battlefront 2 niewątpliwie sprzeda się nieźle jako gwiazdkowy prezent, czy bonus do kinowego biletu, ale świadomi gracze, którzy sami kupują sobie gry, drugi raz chyba nie dadzą się nabrać na pakiet deluxe za 350zł, z mapami krain Jar Jar Binksa.

Prey
W odróżnieniu od reszty gier w tym zestawieniu, Prey wyróżnia się trochę oryginalnością. Pomimo, że to druga pozycja z tej serii, nie nawiązuje fabularnie do swojego pierwowzoru, nie tyczą się jej ograniczenia co do świata gry czy dostępnego arsenału. Walka z kosmitami w przyszłości pozwala na dużą dowolność i puszczenie wodzy fantazji, dlatego w Prey postrzelamy dziwnym mazidłem, tworzącym różne obiekty, a nasi przeciwnicy mogą przeobrazić się w dowolny kształt i przedmiot. W połączeniu z otwartymi lokacjami daje to nadzieję na ciekawą i interesującą rozgrywkę - oby fabuła dorównała pomysłom na walkę z przeciwnikiem.

Quake Champions
Nowy Quake ukaże się w tym roku bądź nie, ale zakładam, że do premiery jednak dojdzie. Król fragowania powraca po wielu latach i jestem ciekaw jak ta długa nieobecność wpłynie na odbiór gry. Wielu dawnych graczy Quake 3 Arena zapewne przestało już grać, pojawiły się pokolenia nowych, wychowanych na Battlefieldach i CoDach, zauroczonych Overwatchem. Czy bardzo szybki, rocketjump’owy i powerup’owy Quake przyjmie się na obecnym rynku? Twórcy mają plan przywrócić wszystko to, co kiedyś przykuwało nas do monitorów wraz z małym powiewem nowoczesności - specjalnymi umiejętnościami, jednak skill w operowaniu myszką i WSADem ma nadal dyktować warunki. Quake Champions ma również zakusy na powrót do e-sportu. Kiedy premiera - jeszcze nie wiadomo.

 

To oczywiście nie wszystkie ciekawe tytuły. Strzelać będziemy również w sandboksach typu Mass Effect: Andromeda czy Red Dead Redemption 2, a także w polskiej grze Get Even. Nadal możemy spodziewać się rozwijania gry Squad, swoją premierę ma zaliczyć gra FPP w uniwersum The Walking Dead, a wszystkie istotne tytuły na pewno doczekają się rozłożenia na czynniki pierwsze, niczym M4 podczas czyszczenia i oliwienia. Stay tuned and keep your fingers on the trigger. Pierwsze strzelaniny 2017 pojawią się już w lutym!

DM
18 stycznia 2017 - 20:24

Na jaką strzelankę czekasz najbardziej w tym roku?

Rainbow Six: Siege Season 2 5,7 %

The Division Last Stand / Year 2 1,9 %

Ghost Recon Wildlands 20,8 %

Battlefront 2 3,8 %

Battlefield 1 1,9 %

Destiny 2 1,9 %

Rising Storm 2: Vietnam 1,9 %

Battalion 1944 3,8 %

Days of war 0 %

Call of Duty 2017 7,5 %

Escape from Tarkov 11,3 %

Sniper Elite 4 0 %

Sniper Ghost Warrior 3 3,8 %

Ground Branch Early Access 1,9 %

Prey 20,8 %

Quake Champions 11,3 %

Inna 1,9 %