Biblioteczka Gracza #24 - recenzja książki - Warcraft: Początek - hongi - 9 marca 2017

Biblioteczka Gracza #24 - recenzja książki - Warcraft: Początek

Film Warcraft: Początek był wyczekiwanym i nad wyraz wymarzonym filmem dla graczy na całym świecie. Niestety nie odniósł takiego sukcesu w Ameryce oraz w Europie, w stosunku do tego, czego pragnęli twórcy. Natomiast w Azji to już inna liga. Dzięki tym trzecim otrzymamy kolejne filmy oparte na największym MMO na rynku. Zdziwiło mnie więc, że wydawnictwo Insignis po wypuszczeniu Warcraft: Durotan (wstępu do filmu) oraz Illadana postanowiło w ciągu dwóch tygodni wypuścić kolejną opartą bezpośrednio na scenariuszu filmu książkę. Na moje usta i wielu z was cisnęło się pewnie pytanie. Po co? Oczywiście dla kasy. Czy się opłaciło? Tego nie wiem. Wiem natomiast to, że ja jestem zadowolony jako gracz. Zapraszam na Biblioteczkę Gracza, gdzie opowiem, dla kogo jest książka Warcraft: Początek.

Wydawnictwo Insignis, jak już wspominałem, w przeciągu niecałego miesięca, wypuścił na nasz polski rynek aż trzy książki w uniwersum Warcrafta (maj-czerwiec 2016). Pierwsza była wstępem do filmu od strony rasy orków i opowiadała losy przywódcy niejakiego Durotana, którego możemy zobaczyć oczywiście w filmie, jak i jego plemię Mroźnych Wilków. Druga przeznaczona była bardziej dla fanów gry World of Warcraft i opowiada losy niejakiego Illidana, które jest nawiązaniem do najnowszego dodatku pt. Legion. Jest to oczywiście ukłonem w stronę hardkorowych graczy oraz fanów całego uniwersum. Wydarzenia z książki są pośrednim opisem wydarzeń z dodatku WOW: The Burning Crusade. Trzecia to opisywany Warcraft: Początek. 

Odnosząc się do książki, należy nadmienić, że wydawnictwo zagraniczne dało nam stylistycznie podobną książkę do prologu, czym był Durotan. Widać, że jest ona kontynuacją pod względem okładkowym, jak i tym, co znajduje się w środku. Insignis postanowiło tego nie zmieniać i daje nam okładki takie same, jak mają wszyscy fani w swoich domach. Grubość jest też podobna, bo jest to około 327 stron (Durotan ma 320 stron). Autorką książki jest niezastąpiona, jeśli chodzi o opowiadanie takich historii, Christie Golden, która przerobiła scenariusz Chrisa Metzena na dobrze odwzorowaną powieść dla każdego. Christie pracowała już wielokrotnie przy tworzeniu całego świata Warcrafta i bez trudu się w nim odnajduje, nawet na potrzeby filmu i odwrotnie.

Osobiście czytałem Durotana przed filmem i byłem już wprawiony w postacie występujące na ekranie. Dlatego mnie osobiście było łatwiej rozpoznać wszystkich orków występujących na ekranie. Książka w znakomity sposób kończy się tam, gdzie film zaczyna – czyli podjęcie decyzji Durotana o ucieczce z Draenoru i spotkaniu się z czarnoksiężnikiem Gul 'Danem. Warcraft: Początek jest przełożeniem filmu na kartki papieru i autorce udało się wyśmienicie. Oczywiście kilka scen z książki zostało w filmie pominiętych lub po prostu wyciętych, gdyż nie zmieściły się w finalnej produkcji. Nie są to znaczące sceny, które wpływają na fabułę, ale są to delikatne smaczki dla fana i konesera wszystkiego, co związane jest z uniwersum Warcrafta. Akcja filmu oraz książki skupia się na pierwszym pojawieniu się orków na ziemiach ludzi. Azeroth i jego władcy są nieświadomi nadciągającego niebezpieczeństwa i starają się dowiedzieć, co stoi za atakami na ich niewielkie wioski. Porucznik Anduin Lothar i obrońca Stormwind wraz ze strażnikiem krainy magiem Medivhem postanawiają dowiedzieć się, skąd pojawiły się tajemnicze potwory na ich ziemiach.

Więc dla kogo jest oficjalna powieść filmu Warcaft? Właśnie dla fanów gry i filmu, którzy lubią czytać. Reszta nawet nie spojrzy na książkę, która opisuje film. Już słyszę te proste i trafne argumenty, po co czytać książkę, jak można obejrzeć film. Ile to czasu człowiek zaoszczędzi, a i tak dowie się tego samego. No w sumie to prawda. Ale ja moją osobistą wyobraźnię i świat, który sobie wykreuję w mojej głowie, cenie bardziej, niż oczywiście milionowy obraz jakiegoś scenarzysty, o którym nie mam pojęcia. Choć trzeba przyznać, że fajnie jest popatrzeć sobie w kinie. Tym więc różni się książka opisująca film od filmu. Naszą osobistą wyobraźnią. To od nas zależy, czy czytając jakieś dzieło, chcemy mieć obraz swój, czy kogoś innego. Sam zawsze wolałem swoje pospolite wyobrażenie książek. O tym, czy przeniesione książki na ekran warto przeczytać przed seansem, czy po, to się nie wypowiem, gdyż wiadomo, że przed. Zawsze. Czy więc, książki napisane na podstawie filmu, jak wcześniej, warto czytać przed seansem czy po? To zostawiam już waszemu gustowi i uznaniu.

Podsumowując, Warcraft: Początek, oficjalna powieść filmu, jest kontynuacją książki Warcraft: Durotan. Można czytać obie książki bez obejrzenia filmu i świetnie się przy tym bawić. A czy warto? Muszę być tutaj szczery. Nie warto, jeśli nie ma się takiego bzika, jakiego ja mam. Warto natomiast zainwestować w książkę Durotan, bo tej opowieści o nieustraszonych orkach nie zobaczycie w filmie. Natomiast opisywaną powieść, możecie sobie bez poczucia winy skipnąć i przejść do innych opowieści z uniwersum Warcrafta.

Inne moje recencję książek z uniwersum Warcrafta:

Warcraft: Durotan

hongi
9 marca 2017 - 10:16