Stephen King na starość przerzucił się z horrorów na baśnie. I jest nieźle. - hongi - 27 października 2022

Stephen King na starość przerzucił się z horrorów na baśnie. I jest nieźle.

Zabawnie się obraca to życie, patrząc na moją półkę z książkami. Lata lecą, a ja ciągle z tymi samymi pisarzami przemierzam resztę swojego życia. Stephen King jest jednym z takich autorów i nie myślałem, że mistrz horroru na stare lata zrobi się taki sentymentalny. Zapraszam Na Inny Regał #30, gdzie opowiem troszkę o Baśniowej Opowieści, najnowszej książce amerykańskiego pisarza. 


Charlie Reade to typowy nastolatek, który uprawia sporty, myśli o studiach, jest trochę popularny, ale jakoś królem balu nigdy nie zostanie. W sumie to dobry dzieciak. Wszystko się zmienia, gdy wracając ze szkoły, słyszy szczekającego psa i postanawia sprawdzić co to. Natrafia na połamanego staruszka i jego suczkę Radar, którzy zmienią całe życie młodego chłopca. Gdyż pan Bowditch trzyma w szopie coś magicznego. I choć na początku staruszek nie pała miłością, jako samotny, zrzędliwy pryk, widzi, że Radar musi z kimś zostać i nie ma za dużego wyboru. Z bólem serca postanawia oddać pupila, pod opiekę Charliego. Koniec końców chłopak i pies zaczynają czuć do siebie sympatię, a po jakimś czasie staruszek umiera i od tego momentu pies należy do chłopca, razem z domem i tajemniczą szopą. 
 
I tutaj prawdziwa historia, by się zakończyła, ale dla Kinga i czytelników, którzy są zapoznani z jego twórczością, dopiero się rozkręca na dobre. Ale niestety trzeba przebrnąć przez nudny, 200-to stronicowy wstęp. Może nie do końca nudny, ale bardzo dokumentalny i bez nadprzyrodzonego polotu. Po jednej trzeciej książki pan Bowditch, jak już wspomniałem, umiera i zostawia swój majątek i psa, co dopiero poznanemu chłopcu. No i oczywiście szopę, ale przed śmiercią zostawia również taśmę z pewnymi wyjaśnieniami dotyczącymi jego majątku i ogólnej sytuacji, która zostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Chodzi tutaj o pomoc starej Radar i próbie wyruszenia do magicznej krainy w celu odmłodzenia suczki. I tak Charlie, dobry chłopiec, który już od dawna nie wierzy w bajki, wchodzi do szopy, z magicznymi schodami i przenosi się do innego świata. Wkracza do krainy Elderów, ale na pierwszy rzut oka nie wydaje się taka piękna i wspaniała, niczym z kartek jakieś bajki. Coś złego spotkało tę ziemię i tym czymś jest szarość. Rodzaj plagi, która oszpeca mieszkańców. Stało się to po obaleniu dobrego króla i masowych morderstwach oraz wygnaniach reszty królewskiej rodziny. Teraz panuje Kat Skrzydlaty i jego niegodziwi poplecznicy. I tak Charlie musi wyruszyć na teren wroga, by odszukać magiczny zegar czasu, w celu odmłodzenia starej Radar.
 
Nie ma sensu więcej mówić o fabule, by jej nie zepsuć, gdyż King daje nam taką przejażdżkę, w którą ja jako czytelnik, nawet po przeczytaniu, nie jestem w stanie uwierzyć. Książka ma 700 stron, a znaleźć możemy tutaj: nawiązania do baśni, filmów, ogólnej pop kultury i innych książek samego pisarza, jak i innych cenionych przez Kinga pozycji. Nie da się tego wszystkiego ogarnąć, gdyż co kilka stron znów mamy jakieś nawiązanie. Przeczytałem dużo jego twórczości, ale to, co tutaj zostało wrzucone i wymieszane, przypomina baśniowy mikser, pełen takich składników jak: olbrzymy, syreny, wielkie świerszcze, królewskie intrygi, mamy świecących rycerzy śmierci, którzy przypominają Szkieletora z bajki o He-menie. Pojawia się również kanibalizm, nawet autor jakimś cudem upchał Battle Royale i Cthulhu, o smokach i pięknych, cycatych i oszpeconych księżniczkach lepiej nie wspominać. Są też dobre Baba Jagi i złe karły. I tak można wymieniać jeszcze bardzo długo. A w tym wszystkim jest młody chłopak i jego nowy pies, którzy stają do nie swojej walki, by ocalić nowo poznaną krainę, która od bardzo, bardzo dawna, tonie w odmętach szarości i czeka na przybycie ostatecznej ciemności, która położy kres wszystkiemu. Książka jest mocno mroczna, nawet jak na baśń, ale do najlepszych horrorów Kinga, dużo jej jeszcze brakuje.
 
Stephen King to pisarz horrorów, ale od kilku książek pisze bardzo stonowane, przygodowe książki, z lekkimi odchyłami do potworów. Baśniowe Opowieści, choć mają elementy nadprzyrodzone, i w niektórych momentach widać, że pisarz się z czytelnikiem nie patyczkuje i daje brutalną przemoc i flaki, to sama opowieść wydała się dla mnie dobrą bajką dla dużych dzieci. I tak trzeba do niej podchodzić. Czytelnik, który szuka tutaj dreszczyku emocji, znajdzie go, ale bardzo mało, ta książka to kontent dla młodzieżowego odbiorcy. Nie zmienia to faktu, że stary czytelnik książek Kinga weźmie tę historię, i w mik ją przetrawi, jak wcześniejsze książki. Czyta się to bardzo przyjemnie, ale jeśli szukacie tutaj historii, niczym z Mrocznej Wieży, Lśnienia, Miasteczka Salem, TO, czy Bastionu, to niestety nie ten kaliber. Bliżej Baśniowym Opowieścią, do Talizmanu, Oczów Smoka, ale nie jest to wadą, bardziej zachętą dla młodszych czytelników i fanów fantasy.
 
Baśniowe Opowieści to satysfakcjonująca lektura, która mimo tak wielu zmiksowanych rzeczy, i wrzuconych do jednego pojemnika, trzyma się kupy i to w bardzo fajny sposób. Ma to swój smak, ale jest posypane tym czymś, z czego Stephen King jest dobrze znany, czyli fantastyczną opowieścią, o przeciwnościach losu i potworach, a także o miłości do swoich pupilów. Gdyż musi być w każdej historii jakiś katalizator, który poniesie nas przez całą przygodę. Jest to też opowieść o strachu przed śmiercią i o rzeczach, które zostawimy po sobie innym, tym którzy nadal pozostaną wśród żywych. Niestety nie są to zawsze dobre rzeczy. I oczywiście jest to bajka o tym, jak można pokonać śmierć i oddalić ją na jakiś czas. Polecam i nie zapomnijcie o czytaniu, przed graniem.  
hongi
27 października 2022 - 09:05