Historie Obrazkowe #08 - recenzja komiksu - Batman Detective Comics tom1: Oblicza Śmierci. - hongi - 13 kwietnia 2017

Historie Obrazkowe #08 - recenzja komiksu - Batman Detective Comics tom1: Oblicza Śmierci.

Wielka kolekcja komiksów Marvela spowodowało u mnie nawrót choroby z dzieciństwa. Myślałem, że wraz z dorosłym życiem to schorzenie zostanie zastąpione innymi bardziej odpowiedzialnymi zajęciami lub w naturalny sposób zostanie wyparte przez imprezy, kobiety, ewentualnie nawet rodzinę. Niestety, tak się nie stało. Mój nałóg z dzieciństwa znów się nasilił. Czytanie komiksów ponownie pojawiło się w moim życiu. Tym też sposobem po WKKM oraz późniejszym Thorgalu przyszła kolej na inne tytuły. I tutaj pojawił się Batman i jego niezwykli przeciwnicy. Zapraszam na Historie Obrazkowe, gdzie opowiem o moim pierwszym spotkaniu po latach z Mrocznym Rycerzem w Detective Comics pt. Oblicza Śmierci.

Komiks Oblicza Śmierci zaczyna się niczym najlepszy film Hitchcocka, to znaczy od wielkiego „bum”. Joker postanawia znów pobawić się z Batmanem na swój szalony sposób. Po zbyt łatwym pojmaniu obłąkany klaun trafia do Arkham i tam wynajmuje innego szalonego przestępcę – Dollmakera – który akurat jest mistrzem w posługiwaniu się skalpelem, by ten, nie wiadomo czemu, odciął mu twarz. WTF. Joker po face liftingu znika (na rok, jak się dowiadujemy z późniejszych historii), zostawiając odciętą skórę powieszoną na ścianie. Szok. Nawet Batman nie wie, co o tym myśleć. Jak o tym usłyszałem, doszedłem do wniosku, że po prostu muszę to zobaczyć.

Odpowiedzialnym za taki zabieg jest scenarzysta i autor rysunków Tony S. Daniel, który po tym albumie został moim bohaterem. Wiem, że to jest makabryczne i kontrowersyjne, ale po prostu genialne w swojej prostocie. Jeszcze większego szoku doznałem, gdy przeczytałem kolejną historię, która wynika bezpośrednio z tej szokującej operacji plastycznej (więcej w albumie Śmierć Rodziny). Ale to już opowieść na inny raz. Wracając do autora, należy nadmienić, że Tony S. Daniel zaczął swoją karierę od rysowania komiksu The Elementals, by później pracować nad X-Force dla Marvela czy dla Image Comics rysując Spawna. Niedawno głównie pracował dla wydawnictwa DC przy Batmanie oraz Supermanie. Daniels jest geniuszem w tym, co robi, obok świetnych rysunków potrafi również pisać genialne historie i poniższy zbiór jest tego dobrym przykładem.

Wydawcom polskiego grubego i solidnego albumu w twardej prawie jest oczywiście Egmont, który dzięki dobrej umowie z DC Comics wypuszcza co miesiąc nową dawkę opowieści o bohaterach w trykotach. Oblicza Śmierci składają się aż z 7 pierwszych, ustawionych chronologicznie zeszytach z oryginalnego Detective Comics wydanych w zbiorczej formie w 2012 roku. Polski album został wydany rok później na ładnym kremowym papierze. Na dziewięćdziesięciu dziewięciu stronach oprócz wcześniej już wspomnianej historii z Jokerem będziemy mogli towarzyszyć Batmanowi w poszukiwaniu Dollmakera. Na koniec przeszkodzimy Pingwinowi w jeszcze większym wzbogaceniu się. Gdyby tego było mało, Batman musi jeszcze poradzić sobie z narastającym w mieście obłędem spowodowanym wybrykiem Jokera. Więcej smaczków nie będę zdradzał, gdyż jest tutaj kilka fajnych zwrotów akcji.

Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, iż obecne historie o Batmanie są takie mroczne i przeznaczone głównie dla dorosłego odbiorcy. Dochodzi do tego uwielbiana przeze mnie zagadka i próby rozwiązania jej przez naszego bohatera. Sam tytuł nawet sugeruje, że zebrane tutaj historie są powrotem Batmana do bycia bardziej detektywem niż superbohaterem. Mnie osobiście to pasuje. Mimo tego zachwytu i podniecenia, album oraz zawarte w nim opowieści wydały mi się trochę nierówne. Początek wstrząsający i dający wielką tajemnicę, później pościg za odpowiedziami, których jak na złość nie dostajemy, by na koniec dostać średnią historię o gangsterskich porachunkach i próbę przejęcia władzy nad całym miastem. Zapowiada to w następnych tomach niesamowite opowieści, ale czy zachęci mnie do dalszego wydawania pieniędzy na solidne tomy od Egmontu? Głupie pytanie. No pewnie.

Podsumowując, tom pierwszy Batman Detective Comics pt. Oblicza Śmierci jest albumem, od którego trzeba zacząć nowe przygody z człowiekiem nietoperzem. Ja tak zrobiłem i nie żałuję. Brawo biję całemu wydawnictwu Egmont za odwagę wprowadzenia takiego albumu na rynek Polski. Po dwóch latach widać, że takie ryzyko się opłaciło. Szkoda, że cierpi na tym mój portfel, gdyż dochodzi kolejna seria komiksów do comiesięcznego kupowania. Oj ja biedny, kiedy znajdę czas na książki o grach.

Inne moje recenzje z Batmanem w tle:

Batman: Powrót Mrocznego Rycerza.

hongi
13 kwietnia 2017 - 10:43