Większość z Was zapewne pamięta czasy, gdy każdy posiadał pokaźną kolekcję płyt CD, które skrywały w sobie wiele tajemnic, niczym pirackie skarby. Filmy, muzyka, gry, to wszystko było kiedyś „piracone” na potęgę. Kilkanaście lat temu mało kto przejmował się prawami autorskimi i ewentualnymi szkodami, jakie poniesie twórca, gdy my ściągniemy treść z sieci, zamiast zakupić takową w sklepie. Dziś jest inaczej, a przynajmniej tak mi się wydaję. Więc... kto w 2017 ściąga jeszcze nielegalnie treści?
Wśród moich znajomych często padają nazwy takie jak Netflix czy Spotify. Co prawda w większości są to informatycy, więc nic co internetowe, nie jest im obce. Jest też inna grupka mniej, lub bardziej znanych mi osób, które nadal otwarcie przyznają, że ściągają nielegalnie różne multimedia z sieci. Bo nie zdążyli do kina, nie stać ich, bo płyta za droga itd. Tłumaczenia jak sprzed 10 lat. Natomiast technika poszła do przodu. To samo tyczy się internetu. Wiele serwisów (tych legalnych) proponuje nam, często bezpłatnie, oglądanie filmów, słuchanie muzyki i testowanie gier. Wystarczy średniej jakości łącze internetowe. Dla niektórych to niestety abstrakcja.
Treści w internecie można także wykupić. Idealnym przykładem jest Netflix, gdzie za drobną opłatą mamy dostęp do ogromnej bazy filmów i seriali. Chcesz posłuchać muzyki? Spotify w wersji premium zdecydowanie Ci to ułatwi. Ale zaraz, momencik... Płacić? Za coś co jest na torrentach? Toć to się nie godzi! Paręnaście złociszy za dostęp do tysięcy utworów i filmów? Fuj! Lepsze są stare, sprawdzone torrenty, prawda? Ano właśnie nie prawda. Zapomnieliśmy już chyba, jak drogie i słabo dostępne były materiały multimedialne jeszcze kilka lat temu. Za 20 zł mogliśmy co najwyżej mieć jedną płytkę. Dziś za te samą cenę mamy dostęp do tysięcy utworów. Jeśli stać kogoś na komputer i internet, to zapewne 20-30zł za dodatkowe usługi nie sprawi większego kłopotu. Dzięki naszemu wkładowi interes kwitnie. Pojawiają się promocje, zniżki, a nawet specjalne darmowe triale. Nic, tylko brać. Szczytem głupoty i ignorancji jest w dzisiejszych czasach pobieranie nielegali. Czasami, ale tylko czasami, jestem w stanie zrozumieć kogoś, kto ściągnie grę do kilkuminutowego przetestowania, bo nie jest pewny czy ta ruszy na jego sprzęcie. Kinomaniaków i melomanów nic już dzisiaj nie usprawiedliwia.
Wiem, nie wspomniałem nic o nielegalnych programach i innych zasobach pirackiej, ciemnej strony internetu, ale i na to przyjdzie pora. A czy Wam zdarza się pobrać z sieci coś, co niekoniecznie wcześniej zakupiliście?