Party Hard - koniec imprezy! - MateuszWieczorek - 5 sierpnia 2017

Party Hard - koniec imprezy!

Wyobraźcie sobie sytuację rodem z minionego weekendu – jest godzina trzecia nad ranem, a będący pod wpływem różnych środków odurzających sąsiedzi odpalają właśnie najlepszą ich zdaniem imprezę w historii ludzkości. Problem w tym, że nie dają ci tym samym możliwości zmrużenia oka, co zazwyczaj powoduje ogromną irytację. Co robicie, by temu zaradzić? Dzwonicie na policję? Idziecie na miejsce i się skarżycie? Nie, udajecie się tam i wymownie uciszacie wszystkich imprezowiczów…

Taki mniej więcej zamysł stał za Party Hard, na pierwszy rzut oka dość niepozornej grze, której pierwowzór powstał na Game Jamie kilka lat temu. Wcielamy się w nieco zdenerwowanego zachowaniem okolicznych imprezowiczów jegomościa i udajemy się na iście krwawą krucjatę przeciw zabawom i swawolom doczesnego świata. Przy okazji zaś kolejne wydarzenia poznajemy za sprawą opowieści inspektora Westa, bezpośrednio zresztą powiązanego z owymi incydentami.


Fabuły zbyt wiele tu nie zaznamy, bo i tak naprawdę gdyby nie było jej w ogóle, zupełnie bym nie narzekał. Powodem tego jest wręcz prostacko banalny, choć absolutnie spełniający swoje zadanie w stu procentach system rozgrywki. Przy każdym kolejnym poziomie rzuceni jesteśmy przeciwko kilkudziesięciu niczego niespodziewającym się balangowiczom, których eliminujemy ledwie jednym przyciskiem klawiatury. Kluczem przy kolejnych zabójstwach jest odpowiednie wyczucie czasu, wcześniejsza obserwacja zachowania naszego celu, a także upewnienie się, że całą „sprawę” finalizujemy bez świadków.

Gdy bowiem zostajemy przyłapani na gorącym uczynku, lub nawet w pobliżu jakiegoś ciała, pozostali przy życiu imprezowicze uciekają z miejsca zdarzenia, wzywając przy tym policję. Ta z kolei za priorytet uznaje zatrzymanie zabójcy, co w praktyce oznacza konieczność powtarzania całego poziomu od samego początku. W podbramkowych sytuacjach nie jesteśmy jednak zupełnie bez wyjścia – istnieją przejścia, dzięki którym jesteśmy w stanie zniechęcić mundurowego do dalszej pogoni, zaś biegnącego do telefonu świadka możemy rzecz jasna również zlikwidować, opuszczając teren jak gdyby nigdy nic. Choć najbardziej kuriozalną możliwością wtopienia się w tłum jest wejście na parkiet i rozpoczęcie dzikiego tańca w kilka sekund po krwawym poderżnięciu gardła niewinnej niewiasty. Wygląda to przekomicznie, przy czym zręczne pozorowanie bycia jednym z gości odgrywa kluczową rolę - każde podejrzane zachowanie może zakończyć się niezbyt przyjemnie.

Przy wszelkiej maści zabójstwach pomaga nam środowisko, za pomocą którego dokonać możemy istnego ludobójstwa. Podłożenie bomby w tłumie tańczących nastolatków, zatrucie dostępnego dla wszystkich ponczu, wybuch grilla czy ogromnych, dyskotekowych głośników to ledwie kilka przykładów kreatywnego wykorzystania otoczenia do naszych niecnych planów. Jednocześnie gracz jest w stanie użyć kilku przedmiotów, takich jak granat dymny, ładunek wybuchowy czy trucizna, znajdowanych na terenie danej posiadłości tudzież kupowanych od tajemniczego handlarza w czarnym płaszczu. Innymi słowy, gra zapewnia nam sporo różnych kombinacji, za pomocą których balangowicze uciszą się na zawsze.

Tym bardziej, że producenci zaimplementowali również losowo generowane wydarzenia, których bez żadnego ostrzeżenia jesteśmy świadkami lub uczestnikami. Imprezę może najechać oddział SWAT, nokautując przy tym odurzonych nie do końca legalnymi środkami hedonistów, zaś na terenie naszych działań pojawi się tańczący niedźwiedź, mordujący spanikowanych lekkoduchów pomiędzy kolejnymi sesjami rządzenia na parkiecie w złotym łańcuchu. Tego typu abstrakcyjnych sytuacji odnaleźć można w Party Hard całkiem sporo, wszak cała gra oparta jest na dość niedorzecznej koncepcji.

Mordowanie kolejnych utracjuszy przynosi satysfakcję grającemu, mimo że dokonywane jest z niewielkim wysiłkiem. Nie oznacza to jednak, że gra należy do tych, które przechodzą się praktycznie same. Czas potrzebny na ukończenie wszystkich jedenastu poziomów to nieco ponad dwie godziny, ale ze względu na konieczność niezwykle częstego powtarzania niektórych z nich, wynik ten wydłuża się do niemal ośmiu godzin. Sam twórca, zapytany przeze mnie o czas konieczny do ukończenia gry, podał pięć godzin z zaznaczeniem, że osiąga taki czas po 25 finiszach.

I faktycznie, Party Hard wydłuża się dość znacząco, szczególnie, gdy utkniemy na jednym poziomie i przez kilkadziesiąt minut nieskutecznie próbujemy go ukończyć. Prawdziwą frustrację powodują jednak nielogiczne zachowania uczestników imprez. Ochroniarze potrafią rzucić się na nas za samo przejście obok nich, co w rzeczywistości raczej nie ma swojego odpowiednika. Policjanci aresztują nas, mimo że nad głową bohatera nie pojawiła się informująca o jakimkolwiek pościgu ikonka, a nie przebywaliśmy akurat w okolicach leżącego ciała. Z kolei imprezowicze, zupełnie bez powodu, powalają nas na ziemię, często śmiertelnie,  co skutkuje, że po kilkunastu minutach skradania się i wręcz stalkowania kolejnych ofiar, absolutnie „z czterech liter” zmuszeni jesteśmy do powtarzania całego procesu od początku. Zwyczajnie i po ludzku powoduje to ciąg najgorszych wulgaryzmów, lecących z naszych ust i tymczasowe zniechęcenie do dalszej gry.

Nielogiczność działa jednak także w drugą stronę. Śpiących, mocno podpitych nieszczęśników możemy podnieść i ustawić przed kołami samochodu policyjnego – stróże prawa bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia rozjadą na czerwoną papkę spitego imprezowicza. Z kolei niektórzy świadkowie morderstwa w ogóle oleją całą sprawę, jak gdyby widok zadźganego ciała kolegi nie robił na nich najmniejszego wrażenia. Być może da się to wytłumaczyć odurzeniem narkotykami lub upojeniem alkoholowym, ale ciężko zarazem przy każdym podejściu do danego etapu wyczuć, jak akurat zachowa się sztuczna inteligencja w konkretnym przypadku. Powtarzanie poziomów to tak naprawdę rosyjska ruletka – albo się uda, albo zmarnujemy kolejnych kilkanaście minut z powodu jakiegoś losowego, pozbawionego sensu zdarzenia.

Odpowiedzialne za Party Hard studio Pinokl Games pochwalić trzeba jednak za zróżnicowanie, jakiego doświadczamy niemalże z każdym kolejnym poziomem. Mordujemy nie tylko na studenckich imprezkach, ale też zjazdach motocyklowych, dachach ekskluzywnych hotelów, w kasynie rodem z Las Vegas, a nawet w trakcie małej balangi w ciasnym partybusie. Jednocześnie każda postać, mimo że zbudowana ledwie z kilku lub kilkunastu pikseli, aż kipi charakterem i osobowością; nie odnosimy wrażenia, że zażynamy właśnie bezimiennych przyjemniaczków. Prężący muskuły mięśniacy, szczupłe dziunie w miniówkach i strojach kąpielowych, harley’owcy z lekką nadwagą, punkowcy z irokezami na głowach czy nawet kowboje z wąsem gęstym i bujnym zapewniają przyjemne wrażenia estetyczne i pomagają grze w wykreowaniu tej abstrakcyjnej całości.

Kolejny plus za sporo odniesień do popkultury. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem robotnika żywcem przypominającego kultowego Mario, uśmiech miałem od ucha do ucha. Kiedy tenże hydraulik znokautował mnie jednym ciosem, gdy przeszkadzałem mu w zamykaniu dróg mojej potencjalnej ucieczki, niemalże parsknąłem śmiechem. Miejsce na jednej z imprez znalazło się również dla samego Lorda Vadera z legendarnych Gwiezdnych Wojen, który na balandze z okazji Halloween majestatycznie kroczył z miejsca na miejsce, prosząc się wręcz o szybką kosę pod żebro. Co więcej, jedną z możliwych do odblokowania grywalnych postaci jest postawny rzeźnik z ogromną piłą mechaniczną, niemal żywo przeniesiony z popularnej Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną. Przemyślane i nie przesadzone zarazem wykorzystanie znanych i lubianych chyba przez wszystkich geeków klasyków popkultury zdecydowanie daje dodatkową frajdę. Miłe mrugnięcie okiem w naszym kierunku.

Wykorzystanie przez twórców pikselowatej oprawy graficznej dodatkowo dodaje Party Hard charakteru i uroku, wskazując jednocześnie na fakt, że gry nie należy odbierać zbyt serio. Prawdziwym mistrzostwem jest jednak ścieżka dźwiękowa, nawiązująca zauważalnie do złotej ery retro swoimi intensywnymi, elektronicznymi brzmieniami, które w punkt dopełniają nie do końca poważną atmosferę i prawdziwe ludobójstwo, które obserwujemy na ekranie komputera. Pochwalić trzeba jednocześnie voice-acting w oddzielających poszczególne etapy cut-scenkach – jak na tego typu produkcję, jest zaskakująco dobrze! Dzięki temu opowieści słucha się całkiem przyjemnie, mimo że nie przykładamy do niej zbyt wielkiej wagi.

Koniec końców, bawiłem się przy Party Hard naprawdę nieźle. Fakt, gra potrafi bardzo sfrustrować nawet doświadczonego gracza niezbyt logicznymi wydarzeniami, ale jednocześnie stworzona jest do pojedynkowania się ze znajomymi, kto szybciej sobie poradzi lub zabije więcej balowiczów za jednym razem. Wystarczy powiedzieć, że ja podczas ogrywania (wliczając w to powtarzane etapy) zlikwidowałem grubo ponad tysiąc hedonistów, oddających się głośnemu hałasowaniu w środku nocy. W końcu jednak, skoro służby porządkowe nie reagowały, to oni zmusili protagonistę do krwawej krucjaty na rzecz ciszy, spokoju i głębokiego snu…

Ocena: 7.5


MateuszWieczorek
5 sierpnia 2017 - 22:04