Witajcie gracze! Jak zdrowie? W co gracie tym razem? Jeśli o mnie chodzi, to nie nazwałbym swojego ostatniego weekendu udanym. Skupiłem się tylko i wyłącznie na Wiedźminie 3, nad którym rozpływałem się w samych superlatychach w ostatnim odcinku. Udało mi się go nawet ukończyć na najwyższym poziomie trudności w raptem 4 dni z hakiem, ale nie dane mi było się cieszyć ze swojego wyczynu. Ostatnie trofeum potrzebne do wbicia platyny i stu procent trofeów nie pojawiło się na ekranie a ja popadłem z tego powodu w wielkie przygnębienie. Zastanawiałem się nawet nad napisaniem jakiegoś paszkwila o naszym rodzimym rpgu, ale doszedłem do wniosku, że i tak kiedyś jeszcze doń wrócę, więc wyszedłbym tylko na głupca. Przez ostatni tydzień robiłem wszystko, żeby nie myśleć o tej katastrofie. Słuchałem kolejnych piosenek Miku Hatsune, wróciłem do Dragon Age: Inkwizycja, ogrywałem dodatek do Resident Evil 7, śmiałem się do rozpuku z głupstw Michiru w The Fruit of Grisaia i pewnie napisałbym coś na temat tych produkcji, ale w gruncie rzeczy wiem, że mój progres w fabule Niera tak przyspieszył, że i tak nie znalazłbym czasu na te gry w ten weekend, dlatego napiszę w kilku słowach o moich poczynaniach w jrpgu Yoko Taro zamiast pisać dla samego pisania. Ostrzegam przed czytaniem wpisu osoby niezaznajomione z fabułą Niera.
Nier (PS3, Cavia, 2010r.)
Devola i Popola zadbały o to, abym miał sporo zajęć dodatkowych niż tylko poszukiwanie mojej porwanej córki. Bardzo milo z ich strony. Jestem silniejszy z każdym kolejnym zabitym cieniem.
Walka w obronnie mojej wioski miała tragiczny przebieg. Razem z armią nic nie znaczących potworów zjawił się też w ich szeregach Mroczny Olbrzym, który nie dość, że siał postrach swoją olbrzymią posturą, to posiadł jeszcze zdolność regeneracji zniszczonych fragmentów ciała.
Gdyby nie Emil mieszkający po sąsiedzku w nawiedzonym domu, z dala od ludzi i z zasłoniętymi oczami, którymi potrafił zamieniać w kamień, to byłoby za późno nawet na tą desperacką próbę obrony domu, w którym mieszkałem z córką oraz wszystkich naszych sąsiadów, zupełnie nieprzygotowanych na ten niespodziewany atak.
Przebieg walki nie układał się po mojej myśli, gdyż każda wyrwana lub odcięta kończyna tego niezmordowanego stwora odrastała szybciej niż byłem w stanie zranić mojego oponenta. Doszło do najgorszego z możliwych scenariuszy. Potwór zmierzał do biblioteki, w której ukryli się wszyscy mieszkańcy wioski. Ataki Kaine też niewiele pomagały w walce z monstrum obdarzonym niezwykłą zdolnością regeneracji.
Gdy nasza potyczka tkwiła w impasie, pojawił się Władca Cieni. Ku mojej rozpaczy mała Yonah została przez niego uprowadzona a ja nie mogłem nic zrobić. Poraniony i ledwo żywy modliłem się jedynie o to, żeby ten koszmar skończył się jak najszybciej. Ból, który coraz bardziej mi doskwierał był niczym ze świadomością straty najbliższej mi osoby. Nie mogłem nic zrobić. Myślałem, że zaraz zginę. Nie wiedziałem tylko czy z ręki potwornego porywacza czy olbrzyma, który za nic w świecie nie chciał zdechnąć.
I wtedy Kaine wpadała na szalony pomysł. Zupełnie nie dbając o zaistniałą sytuację oraz o to, że byliśmy między młotem i kowadłem, postanowiła się poświęcić. Drzwi, za które wepchnęliśmy nieśmiertelnego wydawałoby się potwora puściłyby lada moment pod naporem jego kolejnych ataków, lecz dziewczyna słynąca z ciągłych impertynencji i wiecznych kłótni z Weissem poprosiła Emila o to, aby zamienił ją w kamień swym wzrokiem. Z początku przeklęty chłopak nie chciał nawet o tym słyszeć, ale było to jedyne wyjście z zaistniałej sytuacji. Sam niewiele miałem na ten temat do powiedzenia, obficie brocząc krwią na posadzkę biblioteki, która wyglądała tak jakby parę minut wcześniej przeszła przez nią trąba powietrzna.
To była moja największa porazka w życiu. Straciłem wszystko, ale nie mogłem się poddać. Tym razem nie chodziło już tylko o mnie i o moją ukochaną córeczkę. W grę wchodzili także moi przyjaciele. Minęło pięć lat, pięć cholernych lat bez jakiejkolwiek wieści na temat tej, dla której oddałbym życie z usmiechem twarzy tylko po to, aby ozdrowiała.
Nie próżnowałem przez ten okres czasu. Z wiejskiego głupka na posyłki stałem się wiejskim głupkiem na posyłki, który nauczył się walczyć bronią oburęczną i włócznią. Stałem się łowcą cieni, który nie spocznie dopóki nie odczaruje Kaine, która uratowała mi życie. Który to już raz z kolei? Nie wiem. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.
Choćbym miał udać się na koniec świata, to dopadnę prowodyra całej tej przeklętej sytuacji. To przez niego niewinni ludzie umierają i nie mogą cieszyć się swoimi bliskimi, których zabiera im nieuleczalna choroba. Raz dwoje zakochanych rozmawia ze sobą pod drzewem a potem zostaje tylko jedno z nich, pogrążone w wiecznym smutku i tęsknocie za ukochanym, którego już nigdy nie zobaczy.
Co ma poradzić mąż, którego żona zachorowała i nie ma żadnej nadziei na jej wyleczenie? Błąka się po mieście, zaczepia ludzi i błaga niewiadomo kogo o to, żeby mu pomóc. Obiecuje, że skończy z używkami, że będzie lepszym człowiekiem i już nigdy nikogo nie zawiedzie. Niech tylko ktoś uratuje jego małżonkę przed pewną śmiercią.
Niestety, ale nie ma lekarstwa czarną bazgraninę. Złowróżbne symbole pokrywają coraz bardziej ciało chorego, aż jedyne co pozostaje w takiej sytuacji, to pochować go w grobie i opłakiwać do końca życia. To wyrok śmierci i nikt nie ma prawa się od niego odwołać. Dlatego postanowiłem, że pomogę tylu osobom, ilu tylko to będzie możliwe. Oni odpłacą mi za moją bezinteresowność, co pozwoli mi uzyskać środki do walki z Włądcą Cieni. Prędzej czy później go odnajdę a wtedy już nikt nie będzie płakał po bliskich. Czas skończyć z tą niegodziwością.
Moi sojusznicy stoją za mną murem i choć ludzie boją się ich odmienności, to zamierzam wykorzystać ich atuty w walce z potworami, które rozpanoszyły się już do takiego stopnia, że polują na okolicznych listonoszy. Niedoczekanie wasze! Dopóki żyję, żaden potwór nie zrobi z ludzi swojego przysmaku. Ktoś zapłaci za te utrudnienia w handlu pomiędzy sąsiadującymi ze sobą osadami i w kontaktach międzyludzkich.
Czekałem długie pięć lat na to, aby zemścić się za krzywdę, której doznałem i odpłacić cieniom pięknym za nadobne. Yonah idę po Ciebie i nikt mnie nie powtrzyma.