Witajcie drodzy gracze. Jakie gry ogrywacie tym razem? U mnie po staremu. W Dragon Queście XI mam już 122 godziny na liczniku i jestem w trakcie zbierania ostatniej z sześciu kul. Przykręciłem też mocno śrubę w trybie wieloosobowym Uncharted 3. Postanowiłem, że pochwalę się dziś jednym ze swoich największych osiągnięć w serii Naughty Dog i powiem w kilku słowach o tym jak ciężkie jest życie poszukiwacza skarbów. Zapraszam do lektury i komentarzy.
Dragon Quest XI: Echoes of an Elusive Age
Informacje Platforma: PS4 Producent: Square Enix Data wydania: 4 września 2018r. Gatunek: Jrpg turowy |
W ostatnim tygodniu zrobiłem sobie trzydniową przerwę od Dragon Questa, ale to nie dlatego, że ów tytuł zaczął mnie już męczyć. Nie chcę za szybko skończyć tej gry, więc wpadłem na pomysł, że pogram w coś innego, zatęsknię na przygodami Luminarza-niemowy i jego wesołej drużyny i rzucę się ponownie w wir kolejnych wydarzeń w grze.
Może i szukanie tych wszystkich krowich pogodynek, tarcz dla wytrawnego kusznika lub dzrwi zamkniętych magicznym kluczem jest żmudne, ale koniec końców to tylko czynności dodatkowe. Wisienką na torcie jest wciągający scenariusz, przy którym człowiek marzy o tym, żeby najnowsza odsłona Dragon Questa nigdy się nie skończyła.
W swojej podróży w poszukiwaniu kolejnej kuli trafifem do miasta skrytego w śniegu, Sniflheim.
Dowiedziałem się tutaj o straszliwej wiedźmie, która skuła miasto lodem i wszystkich jego mieszkańców za pomocą potęznego zaklęcia a jej pupil jest bestią, która terroryzuje okoliczny las. Minihistorie w poszczególnych miejscówkach tej produkcji potrafią nieżle wciągnąć, gdyż wyłaniają się z nich złoczyńcy z własnymi przekonaniami, którzy uprzykrzają życie niewinnym ofiarom, mając w tym jakiś jakiś cel. Nie w każdym jrpgu tak jest. Więcej, grałem też w niejedną grę z tego gatunku, gdzie tylko główny boss miał jakąś motywację a wszyscy inni bossowie we wcześniejszych lochach byli tylko kolejnym trudniejszymi przeciwnikami do ubicia.
Wspominam o tym, gdyż już niejednokrotnie spotkanie tych rzezimieszków w najnowszej odsłonie smoczej serii miało nieoczekiwany finał i tak samo stało się z wspomnianą przeze mnie wiedźmą, która w poczet brzydkich, starych bab z krzywym, krostatym nosem na pewno się nie zalicza.
Cieszę się, że twórcy naprawdę się postarali przy jrpgu opartym na talencie rysowniczym Akiry Toriyamy. DQXI ma o trzech głównych bohaterów więcej niż DQVIII, więc już samo to stwarza pole do popisu do stworzenia bardziej złożonej opowiesci, w której losy poszczegółnych bohaterów wydają się z początku ze sobą niepowiążane, aby na końcu stworzyć jedną wielką całość.
Podobnie jest z tymi złymi i jestem niemalże pewien, że ich działania okażą się mieć jakieś ukryte dno, które z pewnością poznam.
Uncharted 3: Oszustwo Drake'a
Informacje Platforma: PS3 Producent: Naughty Dog Data wydania: 2 listopada 2011r. Gatunek: Przygodowa gra akcji |
Nie wiem jak to się stało, ale próbując zdobyć kolejne skarby do kolekcji w produkcji Naught Dog i po niezliczonej serii kompromitacji oraz niepowodzeń udało mi się rozegrać mecz życia na jednej z aren kooperacji i dotrwać na miażdżącym poziomie trudności do samego końca bez żadnej skuchy.
Jest to jedno z moich największych osiągnięć związanych z tą serią, zaraz obok czasówki w Uncharted 4, którą udało mi się ukończyć na najwyższym poziomie trudności poniżej sześciu godzin, choć walka z ostatnim bossem omal nie zakończyła się moim załamaniem nerwowym. Uważam to za wielki sukces, gdyż granie w Uncharted 3 z nieznajomymi potrafi się zakończyć na sparowaniu nas z jakimś idiotą, który wybierze najwyższy poziom trudności w lobby przed meczem, aby wyjść z niego zaraz na samym początku, żeby ci co w nim pozostali go nie ukończyli we dwójkę, albo z takim, który zaczyna ci strzelać w plecy w jednej z ostatnich fal przeciwników, czy też z takim, który celowo zabija się granatami, żeby skończyły się życia w puli całej drużyny.
Dlatego uznaję za prawdziwy cud przeżycie wszystkich dziesięciu fal w planszy stylizowanej na ulice Londynu, od której zaczyna się tryb fabularny Uncharted 3.
Grałem jak natchniony, sprawnie manewrując pomiędzy opancerzonymi przeciwnikami wyposażonymi w strzelby, rzucającymi granatami, strzelającymi z karabinów snajperskich i rpg oraz uciekając co sił w nogach na widok praktycznie niewrażliwych na obrażenia brutali, dzierżących w dłoniach potężny, spowalniąjący ruchy karabin PK-80. Nawet jeśli byłem obalany na ziemię przez wrogów przez swoją niefrasobliwość moi partnerzy dbali o moje przetrwanie.
W najtrudniejszym momencie trybu kooperacji, czyli w ostaniej fali, gdy musieliśmy bronić konkretnej strefy, mieszczącej się przy pobliskim magazynie przeciwko kilku bossom naraz, moi towarzysze wyzionęli ducha jednocześnie. Zostałem sam. Mogłem oczywiście pozostać w niewielkim skrawku terenu, ostrzeliwanym zewsząd i zginąć po kilku sekundach, ale nie dałem za wygraną. Uciekłem do magazynu a wziąwszy pod uwagę, że najsilniejsi przeciwnicy sterowani przez konsolę nie należą do najszybszych i często zabijają graczy pojawiając się za ich plecami, udało mi się przeczekać moment, aż moi kompani odrodzą się po kikunastu sekundach i wspólnymi siłami udało nam się dotrwać do końca a mi zdobyć upragnioną nagrodę.
Nie jestem najlepszym graczem w Uncharted 3, dlatego też, gdy mój kolega, który rozegrał na każdej z map więcjej niż 100 partii pomógł mi w zdobyciu najtrudniejszych trofeów, w tym znienawidzonego Nadzorcy za ochronę pomnika przed przeciwnikami z rpg, lub w zabiciu trzech bossów, Flyynna, Eddie'ego i Lazarevica w ciągu 20 sekund zupełnie mnie to nie ruszyło, gdyż wykonywałem tylko jego polecenia, sam niewiele przykładając się do naszego wspólnego sukcesu.
Nie zmienia to jednak faktu, że jestem już na ostatniej prostej mojej wielkiej przygody z multiplayerem Uncharted 3, który okazał się równie mocnym doświadczeniem co kampanie dla pojedynczego gracza w grach Naughty Dog.
Uważam, że ktoś kto nie liznął tego trybu nie ma moralnego prawa wypowiadać się o tej grze, bo nie widział nawet na oczy jej drugiej, mocno wymagającej połowy.
Uncharted 3 ma swoje błędy (np. znikająca broń, z której nie można strzelać lub zawieszenie się przeciwników w grze), ale przynajmniej działa w nim wciąż system parowania graczy, czego niestety nie mogę powiedzieć o Uncharted 2. W tą ostatnią grę mogę zagrać z innymi graczami tylko i wyłącznie jak jestem gościem u jakiegoś gospodarza, który sam wynajduje innych graczy.
Niby skompletowanie tych 38 zestawów skarbów to najbardziej czasochłonne przedsięwzięcie w trybie dla wielu graczy w Oszustwie Drake'a, ale dopóki moge pomóc znajomym i dobrze się z nimi bawić ciężko będzie mi się z rozstać z multiplayerem Uncharted 3, kiedy wreszcie podołam temu karkołomnemu zadaniu.
Żeby zdobyć je wszystkie gracze muszą grać na arenach kooperacji, w trybie łowcy, w fabularyzowanym trybie współpracy składającym się z pięciu plansz plus jednej bonusowej, w której gramy jako wyżej wymienieni bossowie, w deathmatchu drużynowym, w trybie eliminacji oraz w trybie grabieży, najlepiej stosując wspomagacze zwiększającze prawdopodobieństwo znalezienia skarbów w skrzyniach lub po zabiciu innych przeciwników lub graczy.
Grania jest na kilka miesięcy albo i lat, więc to nie jest tak, że Uncharted 3 kończy się po zaliczeniu singla, który starcza na mniej niż 15 godzin.
Ta produkcja dopiero wtedy się zaczyna i jestem pełen podziwu dla jej twórców. Ludzie, którzy porónują Uncharted 2 i 3 tylko na podstawi kampanii nie mają bladego pojęcia o tym jakie te dwie gry są rozbudowane, ale jestem na takim etapie życia, że mnie niewiedza graczy już tylko śmieszy a nie dziwi.
Znam takich graczy, którzy twierdzą przykładowo, że seria Halo nie jest niczym wyjątkowym i kompletnie nie pojmują jej fenomeny, a gdy pytam ich, czy grali kiedykolwiek kampanię Halo w trybie współpracy dla czterech graczy albo bawili się w multiplayerze Halo 3, stanowiącym oko puszczone w kierunku Quake'a III odpowiadają, że nie. I jak tu traktować na poważnie ludzi, ktorzy zabierają głos na temat gier, których nawet dobrze nie poznali?
To samo jest z grami Naughty Dog. Możemy oczywiście brać za dogmat paplaninę takich dyletantów, ale gwarantuję Wam, że dopiero rozmowa z graczami, którzy siedzą w tym wszystkim od kilku miesięcy/lat (niepotrzebne skreślić) i wiedzą rzeczy, o których nigdy nie dowiecie sie z naprędce pisanych i powierzchownych recenzji pisanych tylko po to, aby były na czas.
Do otworzenia oczów na wiele aspektów poszczególnych gier, o których nie sniło się filozofom potrzeba odrobiny czasu i samozaparcia. Trzeba mieć jednak odwagę, aby sprawdzić je na własnej skórze. Do tego nie wystarczy spędzić z grą trzy dni, rzucić ją w kąt i ograć to co wychodzi dalej i tak w kółko.
Niektóre produkcje pomyślane są jako tytuły na lata. Nikt nie zrobi singla, do którego będzie dodawał cyklicznie zawartość w postaci roszerzeń na kilka lub kilkadziesiąt godzin co miesiąc lub dwa, bo wtedy może dojść do niechcianych opóźnień. Ludzie mogą się znudzić czekaniem a studio preferujące taki cykl wydawniczy zacznie niedomagać finansowo i zwolni większość kadry odpowiedzialnej za największe sukcesy studia. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby wymyślić tryb zabawy dla wielu graczy, które przykują graczy na wiele lat a przykład Uncharted 3, którego serwery tętnią do dziś życiem jest tego najlepszym przykładem.
Do następnego razu.