Recenzja filmu Kler - mało sacrum dużo profanum - fsm - 30 września 2018

Recenzja filmu Kler - mało sacrum, dużo profanum

Jeśli tylko w Waszym mieście wyświetlany jest film Kler, jest szansa, że byliście już na seansie. Oczywiście pod warunkiem, że udało się bez problemu kupić bilet, bo wszystko wskazuje na to, że jakieś rekordy frekwencji obraz Wojtka Smarzowskiego pobije. A jeśli film widzieliście, to dobrze wiecie, że zwiastun oszukuje i heheszkowania jest mało, a jedyny punkt styku, jaki Smarzowski ma z Vegą, to spoglądanie krytycznym okiem na współczesną Polskę.

Kler z założenia jest kontrowersyjny, bo przecież opowiada o księżach, Kościele, łącząc to z polityką, grzesznością i czynami zakazanymi. I taka kontrowersja jest wodą na reklamowy młyn, bo wszystkie próby zakazywania czy publicznego szkalowania filmu muszą skończyć się reakcją odwrotną, niż zapomnienie lub obojętność. Polacy więc na Kler idą tłumnie, ale czy warto?

Każdy, kto zna filmy Smarzowskiego, wie, czego należy się spodziewać. Piękne są tylko krajobrazy. Reszta to różne odcienie szarości, z domieszką potwornej zgnilizny. Standard znany z Wesela, Róży czy Drogówki. Jeśli nie podobało się Wam to wcześniej, teraz zdania raczej nie zmienicie, szczególnie, że w Klerze prawdziwych kontrowersji nie ma. Wszystko, co Smarzowski zawarł w scenariuszu (napisanym do spółki z Wojciechem Rzehakiem, dla którego jest to debiut) pojawiło się w takiej czy innej formie w telewizji, prasie albo internecie.

Kler przedstawia trzy historie. Ksiądz grany przez Roberta Więckiewicza nadużywa alkoholu i jest w związku z jedną z parafianek. Gładki duchowny w interpretacji Jacka Braciaka to polityk w koloratce, który wie wszystko o wszystkich i załatwi wszystko dla każdego, za odpowiednią cenę. Co dzieje się z granym przez Arkadiusza Jakubika księdzem nie napiszę, bo to najlepszy i najmocniejszy fabularnie wątek filmu. I jest jeszcze arcybiskup Mordowicz (nazwisko adekwatne) grany przez cudownie szarżującego Janusza Gajosa. Historie zaczynają się w jednym punkcie, by przez większość czasu pozostać zupełnie osobnymi, co ma swoje dobre i złe strony.

Szybko okaże się, że teorie o tym, jakoby Kler szkalował księży i katolików są bezpodstawne. Smarzowski nie patrzy na swój świat z jednej tylko perspektywy. Dobrzy księża istnieją i próbują dobro czynić. Jak w życiu. Ale na ich drodze stają siły potężniejsze i bardziej zepsute. Jak w życiu. Wiele momentów filmu jest przerysowanych (większość scen z Gajosem, daleko idące mafijno-polityczno-biznesowo-kościelne gierki), ale to przecież jest tylko i wyłącznie wizja twórcy. Taki obraz chciał przedstawić i ma do tego prawo. Szczególnie, że - jak zwykle - mamy do czynienia z dobrym filmem. Mocnym, konkretnym i dającym do myślenia. Nieliczne chwile z żartami są pretekstem najwyżej do nerwowego śmiechu, bo oczyszczającego rechotu tu nie będzie.

Aktorsko mamy do czynienia z ekstraklasą - Więckiewicz jest nietypowo delikatny i zagubiony, Braciak hipnotyzuje, Gajos oburza, a Jakubik przejmująco odgrywa swoją postać, która ma na barkach najwięcej bagażu. To jest film tych czterech aktorów, reszta stanowi zacne tło (ze szczególnym uwzględnieniem małego, ale strasznego epizodu w wykonaniu Rafała Mohra, brrr). Zacnym tłem są też wspomniane śliczne krajobrazy (szczególnie te w parafii Więckiewicza) oraz występująca bardzo rzadko muzyka Mikołaja Trzaski - jej dźwięki są niewygodne, co słusznie pogłębia dramat postaci.

Kler potyka się w kilku czysto filmowych miejscach - tempo jest dosyć powolne, przeskakiwanie między wątkami bywa dosyć nagłe (a dwie sceny zostały dziwnie pocięte w montażu i bardziej wyglądają na niedopatrzenie niż celową zagrywkę), przez co momentami film ogląda się tak sobie. Chciałoby się szybciej, dosadniej, bez nudzenia. Dosłowność niektórych retrospekcji też nieco kłuje, ale to są niewielkie potknięcia. Jako pełne, dojrzałe i przemyślane dzieło Kler broni się na niemal wszystkich frontach. Boję się tylko, że medialna wrzawa wokół filmu przyciągnie więcej uwagi niż sam film. Fani Smarzowskiego będą zadowoleni. Wszyscy inni - jeśli tylko ich serca i dusze nie leżą zbyt głęboko w hermetycznej krainie ślepej wiary - powinni dać Klerowi szansę. Głównie dlatego, że drugiego takiego filmu nie ma. Siedem z ogromnym plusem.

fsm
30 września 2018 - 18:19