W co gracie w weekend? #276: Kula World i Resident Evil 3 po raz dwudziesty piąty - squaresofter - 18 listopada 2018

W co gracie w weekend? #276: Kula World i Resident Evil 3 po raz dwudziesty piąty

Nie lubię momentu, gdy kończę jakieś wyśmienite produkcje i nie wiem co dalej. Po zrobieniu wszystkiego tego, co zakładałem w Uncharted 2 i Red Dead Redemption chcę grać w całą masę gier, ale nie zdążyłbym ogarnąć tego wszystkiego do końca roku a co dopiero w jeden weekend, dlatego też postanowiłem napisać w kilku zdaniach o dwóch klasykach z czasów PSone, na które wzięła mnie straszna chcica. Pierwszym z nich jest kapitalna gra logiczno-zręcznościowa o piłce plażowej pt. Kula World. Drugim zaś jest najczęściej kończona przeze mnie gra w moim życiu. Resident Evil 3 ukończyłem do tej pory 24 razy, ale mam ochotę na więcej.


Resident Evil 3: Nemesis

Informacje

Platforma: PSone

Producent: Capcom

Data wydania: 21 luty 2000r.

Gatunek: Survival horror

Brucevsky zaproponował niedawno temat dotyczący najstrzaszniejszych chwili związaych z serią Resident Evil, który uzmysłowiłby niedowiarkom, że w produkcjach Capcomu jest coś niepokojącego, więc postanowiłem dobrze się przygotować do tego tematu.

Resident Evil 3 opowiada o byłej policjantce specjalnego oddziału S.T.A.R.S., Jill Valentine, która została zmuszona do samotnej walki o przetrwanie w prowincjonalnym miasteczku Raccoon City, opanowanym przez plagę żywych trupów. Nie dała im rady cała policja, ani specjalnie wyszkolony oddziałn najemników, ale seksowna policjantka już kiedyś udowodniła, że potrafi przetrwać nawet w najbardziej niesprzyjających ku temu okolicznościach.

Nic nie było jednak w stanie przygotować ją na Nemesisa, owoc diabolicznych badań korporacji Umbrella, który został stworzony tylko w jednym celu: Zabić wszystkich pozostałych przy życiu członków S.T.A.R.S., którzy stanowią największe zagrożenie dla międzynarodowej korporacji farmaceutecznej zwalczającej antyszczepionkowców.

Ok, trochę się zagalopowałem w ostatnim zdaniu.  Wrócmy zatem do meritum. Pamiętam jak gracze dwadzieścia lat temu narzekali, że wraz z każdą kolejna odsłoną Resident Evil mamy do czynienia z tym samym, ale to bzdury, bo jednak trzecia odsłona najbardziej znanego cyklu survival horrorów wprowadziła kilka zmian w rozgrywce. 

Do gry wprowadzono m.in. bardzo przejrzysty sposób wytwarzania amunicji i tylko od nas zależy, czy chcemy produkować pociski do pistoletów, strzelby, grantanika lub pistoletu magnum. Jill stała się również bardziej zwinna niż bohaterowie wcześniejszych odsłon zombiaczej sagi za sprawą natychmiastowego obrotu o 180 stopni. W sytuacji kryzysowej możemy też wykonać nią unik, ale zawsze miałem z tym problem. Nieustrzaszona policjantka może też strzelić w beczkę lub bombę, aby zlikwidować w jednej chwili większą grupę przeciwników. 

Resident Evil 3 ma też kilka momentów, w których ekran zaczyna migać a my mamy bardzo krótka chwilę na podjęcie decyzji, która będzie miała dla nas różne konsekwencje. Możemy przykładowo zadecydować, czy walczyć z Nemesisem lub większą grubą nieumarłych albo uciec przed nimi jak najgorsi tchórze. 

Na tle poprzednich odsłon RE3 jest naszpikowany akcją z każdej możliwej strony, ale nigdy mi to specjalnie nie przezkadząło. Najlepszy w nim jest i tak kapitalny klimat zaszczucia oraz jedno z najlepiej pomyślanych replayabilty, dzięki czemu możemy odblokowywać dla Jill nowe stroje lub bronie, poznając jednocześnie strzępki informacji o innych bohaterach tej japońskiej serii.

Zamierzam ograć RE3 25. raz i dobrze się przygotować do wspólnego tekstu z wyżej wspomnianym kolegą.


Kula World

Informacje

Platforma: PSone

Producent: Game Design Sweden AB

Data wydania: 10 lipca 1998r.

Gatunek: Gra platformowo-logiczna

Kula World to jedna z pierwszych gier, jakie ujrzałem na pierwszej konsoli Sony. Znajdowała się na płycie z demami, które otrzymałem w pudełku przy zakupie konsoli. Już dwadzieścia lat temu urzekł mnie jej koncept, no bo powiedzcie, w ilu grach wcielaliście się w piłkę plażową?

Ta mało znana gra logiczna przenosi nas w różne miejsca i każde z nich charakteryzuje się własnymi zasadami.

W pierwszym z nich stylizowanym na Egipt dowiadujemy się o podstawach rozgrywki. Naszym celem jest umiejętne manewrowanie kierowaną przez nas piłką tak, aby zmieścić się w czasie z zebraniem kluczy pozwalających otworzyć nam wyjście na kolejny poziom. W każdym poziomie znajduje się też jeden owoc a gdy zbierzemy pięć takich owoców, to odblokowuje się nam poziom bonusowy. W planszach rozsiane są też róznego rodzaju świecidełka powiększające nasz wynik. Nie musimy ich zbierać, aby przejść dalej, ale im wyższy wynik mamy, tym więcej razy możemy się pomylić w kolejnych poziomach. Gra kończy się dopiero wtedy, gdy stracimy wszystkie zdobyte wcześniej punkty. Co kilka poziomów mamy możliwość zapisu stanu gry i lepiej to robić, gdyż im dalej w las, tym ciekawiej...i trudniej. 

W kolejnym regionie ścieżki, którymi się poruszamy są drewniane i często jest tak, że jeśli pójdziemy taką ścieżką, to odcinamy sobie drogę powrotną i w razie skuchy musimy powtarzać wszystko od nowa. 

W Kula Word jest także rejon aztecki, Antarktyda i inne. W rejonie zimowym niektóre fragmenty ścieżki są pokryte lodem, więc jeśli nie rozejrzymy się dokładnie czy nasza piłka może się zatrzymać gdzieś po takiej ślizgawicy, spadniemy po prostu w przepaść. 

Gracz grający w tą grę logiczną musi podejmować decyzje co powienien zrobić błyskawicznie, gdyż klepsydra znajdująca się na środku ekranu bez przerwy odmierza nam czas. Gdy ten się skończy, z miejsca umieramy i musimy powtarzać cały poziom od początku.  

Jeśli nie widzimy miejsca na jakikolwiek manerw, to musimy się bacznie rozglądać i obracać kamerą, gdyż może się tak okazać, że nasza dalsza scieżka wyjścia znajduje się poniżej i dopiero jak podskoczymy piłką, to uda nam się na nią dotrzeć. 

Obecnie jestem w rejonie pokrytym rdzą, w którym natrfiłem za strzałki ograniczające ruch do określonych kierunków. Czasem, żeby przetoczyć się piłką dalej i zdobyć upragniony klucz muszę skoczyć przed siebie i kiedy wydaje mi się, że zaraz zginę okazuje się, że znajduje się na ścieżce, która jeszcze kilka sekund była niewidzialna. 

Na wielką uwagę w tym klasyku zasługuje elektroniczna ścieżka dźwiękowa, która zmienia się co dziesięć plansz. Obecnie jestem w sześćdziesiątej pierwszej planszy a więc trochę za połową gry i jak przez bardzo długi czas nie potrafiłem zająć się należycie tym zapomnianym tytułem z czasów, gdy marka PlayStation diopiero kiełkowała, tak czuję, że w ten weekend nastąpił przełom w moich przygodach z nieustrzaszoną piłką płażową. Jeśli teraz nie dua mi się ukończyć tej produkcji, to już nigdy tego nie zrobię.


Gry to nie tylko trofea. Muszę sobie to częściej powtarzać. W przeciwnym wypadku oszaleję.

squaresofter
18 listopada 2018 - 00:18