Byłem sceptyczny na wieść dodatku do nowej odsłony serii o skrytobójcach. Tym razem twórcy z Ubisoft oddają w nasze ręce przygodę, gdzie nasz protagonista będzie odkrywał historię użytkownika pierwszego ukrytego ostrza w historii całego zakonu asasynów. Więc bez przeciągania zapraszam was do drobnego tekstu na temat Ściganych, ponieważ taki nosi podtytuł ten rozdział nowego DLC. Nie jest to tekst, gdzie możecie spodziewać się oceny! Prawdopodobnie pojawi się, kiedy cały dodatek zostanie ujawniony.
W jednym ze swoich tekstów na temat serii Assassin’s Creed napisałem, że kończę z byciem fanem. To faktycznie następuje, ponieważ nie zamierzam interesować się przyszłością następnych skrytobójców, ale postanowiłem wycisnąć z tej ostatniej części jak najwięcej byście mieli dobrą lekturę oraz ewentualną rekomendację, jeśli jeszcze nie graliście w Odyssey lub wcześniejsze Origins.
Tekst przygotowywany w oparciu o wersję z konsoli Playstation 4.
Powiedziałbym, że cieszę się, ponieważ ten oto skrytobójca nawiązuje do poprzednich odsłony gier, która miała swoją premierę w 2009 roku. Grając naprawdę miałem nadzieję, że developerzy wreszcie pokażą, że jednak istnieje jakieś połączenie między grami w serii, która delikatnie mówiąc już dawno poleciała gdzieś w czeluści Styksu, a Haron nie zamierza wcale zawracać swojej łodzi, mimo sprzeciwu jego nowych dusz.
Ledwo, co skończyłem robić wszystkie rzeczy, które zostały na mojej osobistej liście rzeczy do zrobienia w Odyssey, które nie było dla mnie mniej przyjemne im dłużej grałem. I muszę wam powiedzieć, że mimo tego, że seria już dawno temu mi się przejadła to postanowiłem podejść do dodatku kompletnie oddzielnie od samej gry.
Warto tutaj wspomnieć by zagrać w dodatek to trzeba spełnić kilka rzeczy, a mianowicie rozegrać rozdział siódmy fabuły podstawowej wersji gry, ale do tego również trzeba posiadać, co najmniej 29 poziom, chociaż w moim wypadku gra automatycznie dostosowała zawartość do aktualnego poziomu, który posiadał mój protagonista.
Jednak trzeba tutaj zaznaczyć jedną rzecz, a mianowicie: Odyssey to gra o asasynach, ale gdzieś ich zabrakło, szkoda, że musiałem czekać do premiery dodatku by wreszcie czegoś się doczekam na ich temat. Jako, że posiadałem przepustkę sezonową, wystarczyło pobrać zawartość ze sklepu Playstation i oddać się zabawie. Dodatek będzie udostępniany na zasadzie epizodów, które będą wydawane, co jakiś okres czasu. Wielu fanów się pewnie ucieszy, bo jest to nowa zawartość, ale to tylko sztuczka, która ma utrzymać nas na głodzie, aż ostatnia rzecz zostanie ujawniona.
Zacznijmy oczywiście od drobnej historii i wróćmy na moment do drugiej części, gdzie nasz drogi Włoch Ezio Auditore był zobligowany przez swojego wuja Mario do odnalezienia sześciu pieczęci wielkich skrytobójców. Jednym z nich był oczywiście wspomniany Dariusz, który to został pochowany w Santa Maria Novella.
Jego ukryte ostrze zostało przekazane przez Kleopatrę do Ayi, która była jej osobistą strażniczką. Ta później przekazała je swojemu mężowi. Czy Ubisoft już wtedy wiedział, że sięgną oni do aż tak odległych krain i zanurzą się w tak daleką zabawę w faktach historycznych? Nie wiem, ale cieszę się, że wreszcie jest coś, co łączy pozostałe odsłony, które można uznać za rdzeń serii Assassin’s Creed.
Co mnie pozytywnie zaskoczyło prawie na samym starcie całej zabawy z tym małym dodatkiem to fakt, że nasz protagonista (Alexios lub Kassandra) są dosłownie kopnięci na drugi plan niczym po spotkaniu z królem Leonidasem, który nie przyjął do wiadomości, że ma przed sobą swoje własne wnuki. Tutaj scena należy do Dariusza, który jak na starego człowieka pełen jest wiedzy i tajemniczości, a ta idealnie dodaje temu wszystkiemu klimatu.
Tutaj nie mamy do czynienia z fabuła, która jest tak skomplikowana jak w meksykańskiej operze mydlanej, po prostu przechodzimy z jednego zadania do drugiego by dowiedzieć się więcej o tajemniczym starcu i jego motywacjach, a uwierzcie mi, że on sam nam tego nie ułatwia.
Co prawda grając w dodatek czułem się jakbym dostawał od Darusa w twarz za każdym razem zrobię coś, co nie jest zgodne z jego wersją „drogi” przez moje zadania, bo wiecie musimy się trzymać tutaj cienia, ale to tylko dodaje smaku do całej rozgrywki.
Ach, ta piękna i płaska Macedonia. W dodatku twórcy zabierają nas do ojczyzny Aleksandra Wielkiego, którego grobowiec mogliśmy zwiedzić w Origins.Szkoda, że jak na razie całe to miejsce wydaje się być dodane na siłę, bo wymaga tego historia dodatku, ale zobaczymy, co takiego zaserwują nam twórcy za jakiś czas. Chociaż powiem Wam szczerze, że po tym, co na razie widziałem to raczej tej części mapy nie rozbudują lub nie poprawią jej tak by wyglądała lepiej niż robiona na kolanie.
Mało jest momentów, kiedy mogę faktycznie pochwalić Ubisoft, ponieważ raczej jestem człowiekiem, który jak tylko słyszy nazwę tej firmy to od razu ma ochotę marszu na wroga niczym wojownik Sparty, ale tym razem jest coś, co mnie naprawdę cieszy w tym całym mini-dodatku.
Pamiętacie zakon Starożytnych, którego przedstawicieli zabijał nasz egipski wojownik Faraona? Bo jeśli tak, to ucieszy was fakt, że oni, a raczej ich odpowiedni odłam wracają, co pokazuje, że jest nadzieja na więcej połączeń między odsłonami, ale i również pokazuje, że historia „pierwszej” wersji zakonu templariuszy naprawdę ma niecne zamiary, a ich macki sięgają o wiele dalej i głębiej niż pogrzebana jest sama Atlantyda.
Podczas rozgrywki nie napotkałem żadnego błędu, co mnie niesamowicie cieszyło, ponieważ do dziś pamiętam jak to po pierwszych minutach gry w podstawowe Odyssey wbiegłem w skałę, z której nie szło się w żaden sposób wydostać. To skutkowało ponownym przeładowaniem rozgrywki. Tutaj niczego takiego nie spotkałem, a to mnie cieszy, bo jak przypominam sobie dodatek Hidden Ones to muszę powiedzieć, że tutaj faktycznie posiedzieli nad tym byśmy nie musieli walczyć z masą błędów, które mogą utrudnić lub uniemożliwić rozgrywkę.
Jedyne, na co tak naprawdę mogę narzekać to fakt, że ten dodatek jest niesamowicie krótki, ponieważ jego ukończenie wraz z zadaniami pobocznymi można zamknąć maksymalnie w dwie, a może nawet trzy godziny. Szkoda, ponieważ gwałtownie zrobiło się ciekawie i szczerze przyznam się, iż obecnie mam spory niedosyt.
Jeśli nie posiadacie Season Pass do najnowszej odysei od Ubisoftu możecie się w nią zaopatrzyć przez sklep Playstation. Cena tego małego dodatku to około 159 zł, ale na chwilę obecną jestem wam w stanie powiedzieć tylko jedno, a mianowicie, że czekam na dalsze elementy, które zostaną niedługo udostępnione oraz na drugą opowieść, gdzie dowiemy się, co stało się tak naprawdę z Atlantydą. Chociaż jak tak sobie przypominam to Milo Thatch już w 2001 roku coś tam znalazł i się nie zawiedliśmy, ponieważ odnalazł ten zaginiony i mityczny ląd.