Rękawica Nieskończoności – komiksowy fundament filmu: „Avengers: Wojna bez granic” - Nato - 8 stycznia 2019

Rękawica Nieskończoności – komiksowy fundament filmu: „Avengers: Wojna bez granic”

Niezwyciężony Thanos pogrąża się w coraz większym szaleństwie. Przyczyną tego stanu jest miłość. Jej adresatem - sama Śmierć. Pewnego dnia, wpatrując się w Studnię Nieskończoności poznaje sposób na zdobycie niezmierzonej potęgi. Musi odnaleźć sześć potężnych Kamieni, które pozwolą błyskawicznie wymazać połowę istnień we wszechświecie. Ma nadzieję zadowolić tym samą Śmierć.

Na pokaźny tomik składają się dwie mini-serie. Tytułową „Rękawicę Nieskończoności” poprzedza dwuzeszytowy „Quest Thanosa”, w którym tytan zdobywa poszczególne klejnoty. Wizualnie jest to perełka swoich czasów. Marvelowskie wyobrażenie kosmosu nigdy wcześniej nie było tak barwne i sugestywne. Historia stanowi doskonały wstęp do wydarzenia, które wstrząsnęło światem, a z którym pozostawił nas kończący się mocnym cliffhangerem kasowy film.

Choć od debiutu przedstawionych w zbiorze zeszytów minęło już niespełna trzydzieści lat, wciąż zdają się zdumiewająco świeże. Obrazy kosmosu z „Questu Thanosa” na długo pozostają w pamięci.

Być może dzięki temu, że charakterystyczny styl Starlina (widoczny w nich mimo, iż autor ten odpowiadał przede wszystkim za scenariusz) nie znalazł zbyt wielu naśladowców. Komiksy superbohaterskie bywają określane jako „współczesna, amerykańska mitologia”. „Quest Thanosa” jak mało który odpowiada temu określeniu.

Pozostałe zeszyty czyli właściwa „Rękawica Nieskończoności” są nieznacznie gorsze graficznie, a całość znacznie bardziej przypomina to, co znamy z większości innych wielkich crossoverów (czyli komiksów zbierających bohaterów różnych serii). Tym, co odróżnia to wydarzenie od reszty jest być może pierwszy, naprawdę wiarygodny i dobrze umotywowany antybohater. Thanos, to nie jakaś tam wielka ośmiornica z kosmosu czy inny kolekcjoner bądź zjadacz planet. To potężny tytan z bogatą przeszłością i niewyobrażalną mocą, którą sam zdobył. Osiągnął ją dzięki pomysłowości i wytrwałości w dążeniu do celu. U jego boku, nawet jeśli nie podziela jego przekonań, kroczy sama Śmierć. Jej niejednoznaczny stosunek do Thanosa jest zresztą kolejną zaletą serii.

Atmosfera, którą udało się wypracować jest jak sam tytan - przenikliwie nihilistyczna. Przy czym warto zauważyć, że samo podejście do zagrożenia wyróżnia się na tle innych produkcji. Zwyczajowe: „kupą mości panowie” czyli zebranie galerii bohaterów i wysłanie w kierunku zagrożenia również ma tu miejsce, jednakże tym razem stanowi jedynie zasłonę dymną złożonej strategii. Przemyślanego planu działań, który wykorzystuje subtelną słabość Thanosa. Wiedzieć o niej mógł tylko ktoś, kto dobrze go poznał. Dzięki temu niemal trzydzieści lat później kinowe uniwersum wciąż mogło sięgnąć po tą historię i oprzeć na niej kasowy film.

Tajemnicą poliszynela jest, że głównym powodem powstawania crossoverów jest maksymalizowanie zysków. Czytelnicy mają swoich faworytów i zwykle sięgają po wszystkie tytuły, w których Ci się pojawiają. Im więcej bohaterów, tym większe zainteresowanie, a im wydarzenie odbije się większym echem w pozostałych seriach, tym silniejsza renoma.

Te mechanizmy rzadko sprzyjają budowaniu ciekawych opowieści. Jak wszędzie, tu również zdarzają się wyjątki. „Rękawica Nieskończoności” jest jednym z nich. Szczególnie jeśli spodobał Wam się film, koniecznie sięgnijcie po komiks.

Komiks dostępny na www.egmont.pl

Więcej komiksów na Instagramie: @komiksowy_pamietnik

Nato
8 stycznia 2019 - 15:32