Recenzja horroru Impostor - dziura w ziemi i dziwny dzieciak - fsm - 6 kwietnia 2019

Recenzja horroru Impostor - dziura w ziemi i dziwny dzieciak

Horror to bardzo fajny gatunek filmowy. Z jednej strony łatwy, bo budżety nie są tu wysokie i niewielkimi środkami można dojść do satysfakcjonującego efektu końcowego, z drugiej strasznie trudny - ambitnych twórców z dobrymi pomysłami jest cała masa i trzeba umieć wybić się ponad przeciętność. Ogólna tendencja jednak wydaje się być taka, że fani horroru od kilku lat mają używanie, bo dobrych filmów jest więcej niż tych złych. Najnowsza propozycja na polskim kinowym rynku - Impostor, bardzo chce być w tej lepszej kategorii. I w sumie jej się to udaje.

Oryginalny tytuł filmu to The Hole in the Ground. Młoda mama samotnie wychowująca synka wyprowadza się na irlandzką wieś, do domu przy lesie. Ucieka przed nie do końca jasną przeszłością i wybiera odludzie, co oczywiście zaraz się na niej zemści. W głębi lasu gdzieś za domem znajduje się bowiem wielka dziura, która trochę jakby mruczy i jest mocno niepokojąca. Gdy po którejś z kolei niedozwolonej wycieczce do gąszcz młodziutki Christopher wraca odmieniony, matka zatraca się w coraz głębszej paranoi. Wymyśla? Nie wymyśla?

Impostor to kolejna produkcja opowiadająca o nawiedzonym dzieciaku i bezradnym rodzicu. Debiutujący w pełnym metrażu Lee Cronin jest twórcą, który najwyraźniej ponad wszystko ceni niedopowiedzenia, powolne budowanie napięcia i w zasadzie zero straszenia hałasami znienacka. Jego film to powolna historia z niewielką liczbą postaci i miejsc. Strach ma się brać z empatii widza, który doświadcza przerażenia matki. Czasem to wychodzi, czasem nie. A te niedopowiedzenia w pewnym momencie filmu zostają wywalone do kosza, a Impostor odkrywa w zasadzie wszystkie karty, nie oferując jednocześnie żadnego wyjaśnienia. Ot, taki dziwny twór.

Dużo rzeczy się w filmie udało. Te kilka scen, które potrafią zjeżyć włos na głowie (podglądanie syna przez zamknięte drzwi, szkolny występ), to przykład świetnej roboty. Mało znane twarze aktorów sprzedają ten dramat całkiem skutecznie, dodatkowo Impostor jest dobrze udźwiękowiony i ma bardzo ładne zdjęcia. Z drugiej jednak strony nie ma tu niczego, co by naprawdę zaskoczyło, poleganie na powolnym budowaniu atmosfery grozy ociera się o nudę, a oferowana przez twórców metafora jest grubymi nićmi szytą historią lęku przed rodzicielstwem.

Efekt końcowy jest na szczęście więcej, niż akceptowalny. Impostor to dobrze odrobiona praca domowa, którą reżyser potem pokaże większym studiom filmowym gdy będzie prosić o większy budżet. Do Ariego Astera (twórcy Hereditary, również debiutanta) Croninowi sporo brakuje, ale bawiłem się nieźle. 6/10.

fsm
6 kwietnia 2019 - 13:40